Deputowana Izby Przedstawicieli afgańskiego parlamentu Rahima Jami w poniedziałek spotkała się z marszałkinią Sejmu Elżbietą Witek i szefem MON Mariuszem Błaszczakiem. Tematem rozmowy była sytuacja w Afganistanie i przejęcie tam władzy przez talibów.
Na wspólnej konferencji prasowej Rahima Jami podziękowała Polsce za "20 lat pracy, poświęcenia i pomocy" w Afganistanie. Podziękowała też za pomoc udzieloną Afgańczykom w ostatnich dniach w ramach misji ewakuacyjnej.
- Gdyby nie wasza pomoc, wasze poświęcenie, nie byłoby mnie tutaj żywej razem z państwem - stwierdziła. Parlamentarzystka była jedną z osób ewakuowanych w trakcie ostatniej misji polskich żołnierzy w Afganistanie.
- Zabrano nam wszystkie nasze rzeczy, domy, życie. Zostaliśmy w samych ubraniach. Musiałam kupić dla siebie nową odzież, by móc do państwa przyjechać. Nie miałam nic. Afganistan zmienił się w kraj, w którym rządzą terroryści - mówiła parlamentarzystka w trakcie konferencji.
Rahima Jami podkreśliła, że w Afganistanie pozostało wielu młodych ludzi, którzy pragną "demokracji, pokoju i spokoju dla swojej ojczyzny". Zaznaczyła, że wiele osób, w tym żołnierzy, "straciło życie, by budować Afganistan".
- Stworzyliśmy armię, policję, odpowiednie służby. Wybudowaliśmy szpitale, szkoły, drogi, zrobiliśmy wiele, by osiągnąć ten cel. Czym był wysiłek nasz, NATO, koalicji międzynarodowej wobec tego, że w ciągu 15 dni talibowie przejęli władzę nad Afganistanem? - powiedziała.
- Chciałabym zapytać Amerykanów, NATO, jak to się stało, że tak szybko Afganistan wpadł w ręce wrogich talibów? Co się stało z tym dwudziestoletnim wysiłkiem, pracą, poświęceniem, gdzie to wszystko się podzieje? Czy możemy zapomnieć o tym wszystkim, co się wydarzyło? - dodała.
Rahima Jami oceniła, że za obecną sytuację odpowiada zbiegły prezydent Afganistanu Aszraf Ghani i jego otoczenie. - W ciągu kilku lat jego prezydentury ucierpiały, zginęły tysiące dzieci, tak samo ucierpiały tysiące kobiet, ucierpiało i zginęło dużo wojska - wyliczała afgańska parlamentarzystka.
- Wierzę w to gorąco, że nie da się pokonać kraju, że nie da się do końca nas zniszczyć i pogrążyć. Życzyłabym sobie bardzo, by środowisko międzynarodowe mogło ukarać prezydenta Ghaniego i jego otoczenie za działania, których zaniechali - zaznaczyła.
- Chciałabym zobaczyć jakąkolwiek odpowiedź ze strony członków NATO, Ameryki, żeby dali jakąś nadzieję dla ludzi, którzy tam są; dla kobiet, których dzieci są w tym kraju. Zastanawiam się, co mogą czuć inne matki, amerykańskie, polskie, kiedy patrzą, jak giną inne dzieci - mówiła poruszona afgańska polityczka.
- Co państwo zrobicie po tych 20 latach, kiedy tyle poświęcenia, wysiłków, pracy i ofiar zostało włożonych w ten kraj? Czy całe to poświęcenie będziemy gotowi zaprzepaścić i wrócić do punktu zero? (...) Jeszcze raz błagalnie rozkładam ręce z prośbą o pomoc, z prośbą, żeby państwo udzielili nam jakiejś pomocy, z nadzieją, że społeczność międzynarodowa usłyszy głos afgański, głos kobiet, nasz błagający głos - zaapelowała.
Marszałkini Sejmu Elżbieta Witek stwierdziła na wspólnej konferencji prasowej, że "Afgańczyków nie można zostawić zupełnie samych, to byłoby zmarnowanie 20 lat ciężkiej pracy, kiedy wielu żołnierzy straciło tam życie: Polaków, Amerykanów oraz innych narodowości".
- To, czego mogliśmy się dowidzieć z panią marszałek jest niezwykle istotne. To są wiadomości z pierwszej ręki, to są wiadomości, które płyną od pani poseł do Parlamentu Afgańskiego. Pani poseł sprawowała swój mandat przez trzy kadencje, wcześniej była też dyrektorem szkoły, doskonale zna warunki, w jakich znaleźli się Afgańczycy. To świadectwo jest niezwykle ważne, jeżeli chodzi o przyszłość Afganistanu, ale także przyszłość całego wolnego świata - zaznaczył szef MON Mariusz Błaszczak.