- Piętnaście minut przed programem zadzwonił do mnie ambasador Paweł Łatuszka, który powiedział, że posiada pewną wiedzę, że Łukaszenka podjął decyzję o użyciu broni w sytuacji, kiedy na granicy białoruskiej mogłyby nastąpić sprawy zbyt mocno eskalowane - stwierdził Zgorzelski. Jak dodał, to pokazuje jedno. - Łukaszenka i jego siłownicy modlą się o to, żeby polska straż graniczna przepuściła nie daj Boże jakiegoś człowieka, o dobrych intencjach, który by się zapędził - podkreślił.
Krzysztof Gawkowski, szef klubu parlamentarnego Lewicy, zaznaczył z kolei, że "nie trzeba byłoby rajdów i przerzucania śpiworów na drugą stronę, gdyby państwo polskie nie zawiodło i w sposób humanitarny wzięło odpowiedzialność za los człowieka". - Polskiemu rządowi za to, co się dzieje na granicy, należy się mocna czerwona kartka - stwierdził poseł.
Od 21 dni na granicy polsko-białoruskiej koczuje grupa 32 migrantów z Afganistanu, wśród nich jest 52-letnia kobieta, która jest bardzo chora. Afgańczycy podkreślają, że czują się coraz gorzej. "10 osób z gorączką i krwią w moczu" - podała w sobotę Fundacja Ocalenie, dodając, że Straż Graniczna nie przepuściła karetki.
Według polskich władz zwiększona liczba osób próbujących dostać się do naszego kraju jest wynikiem zorganizowanej akcji ze strony reżimu Alaksandra Łukaszenki. "Posiłki i napoje dostarczane są regularnie cudzoziemcom przez stronę białoruską" - poinformowała Straż Graniczna.