"Społeczne liczenie szabel". Campus Polska Przyszłości to nowe otwarcie i dla Trzaskowskiego, i dla Platformy

Łukasz Rogojsz
Campus Polska Przyszłości ma zapewnić polityczne odbicie jego organizatorowi - Rafałowi Trzaskowskiemu. Równie ważne, a być może nawet ważniejsze, jest jednak pokazanie siły i potencjału młodego środowiska skupionego wokół prezydenta Warszawy. - To nowe otwarcie dla Trzaskowskiego, ale też dla Platformy, bo skończył się miesiąc miodowy po powrocie Tuska - słyszmy z otoczenia Trzaskowskiego.

Przygotowywany od miesięcy Campus to wielka impreza z pogranicza m.in. polityki, spraw społecznych, dyplomacji, ekologii i biznesu. Ma być kuźnią nowych pomysłów i idei, a także miejscem dyskusji przedstawicieli różnych branż, dziedzin i środowisk. Wydarzenie będzie trwać niemal tydzień - od 27 sierpnia do 2 września - na campusie Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego w olsztyńskim Kortowie. W otoczeniu Trzaskowskiego wiele sobie po nim obiecują.

To będzie bezapelacyjnie duże wydarzenie. Zjeżdżają media z całego świata. Zainteresowanie i dziennikarzy, i gości jest ogromne. Pokazujemy siłę młodych ludzi, którzy udowadniają swoją determinację i chęć do działania

- przekonuje w rozmowie z Gazeta.pl polityk zaangażowany w przygotowanie Campusu.

Mówi wieloletni polityk Platformy Obywatelskiej:

Ten Campus ma sens. To stworzenie bazy intelektualnej, bazy idei poza Platformą. Rafał mówił to od dawna - Platforma, czy nawet szerzej partie opozycyjne, to za mało, żeby wygrać z PiS-em. Trzeba pozyskać szersze masy społeczne, ludzi stroniących od polityki, przekonać nieprzekonanych
Zobacz wideo Z czego sfinansowany został Camus Polska Przyszłości?

Rafała z Donaldem rozmowy

Symboliczna jest już inauguracja Campusu. Imprezę otworzy bowiem debata pomiędzy Rafałem Trzaskowskim i Donaldem Tuskiem. Obu politykom pytania będą zadawać uczestnicy Campusu, a więc młodzi ludzie pomiędzy 18. a 35. rokiem życia.

Trzaskowski i Tusk reprezentują dwie wizje rozwoju Platformy i Koalicji Obywatelskiej. Prezydent Warszawy ma opinię centrolewicowego, uważa, że PO musi wyjść ze strefy politycznego komfortu i szukać poparcia także wśród ludzi, którzy dotąd nie interesowali się polityką albo byli zdystansowani do Platformy. Tusk jest zwolennikiem zjednoczenia opozycji (pod wodzą Koalicji Obywatelskiej), dystansuje się od lewicowego światopoglądu, stawia na jak największą mobilizację własnego elektoratu poprzez polaryzację sceny politycznej.

Obaj politycy zaliczyli bardzo szorstki początek współpracy po powrocie Tuska do krajowej polityki. Gdy stało się jasne, że były premier przejmie partię niemal bez żadnego wysiłku, Trzaskowski zrozumiał, że przegapił kilka momentów, żeby samemu przejąć stery władzy w PO. Zadeklarował, że chce wziąć odpowiedzialność za formację i stanąć do wyborów na szefa Platformy. Rzecz w tym, że było już za późno. Żadne wybory nie doszły do skutku i podczas jesiennego wyboru władz PO na różnych szczeblach również mogą nie zostać zorganizowane.

Trzaskowski został w partii spacyfikowany i odsunięty na boczny tor - do stołecznego ratusza. W partii przydzielono mu dwa zadania - pozyskiwanie poparcia młodych dla Platformy i wzmacnianie partii w samorządach. Po niemal dwóch miesiącach od powrotu Tuska nie uległo to zmianie. - Na razie Rafał ma robić swoje - słyszymy w PO.

Nasz rozmówca dodaje jednak, że "Rafał ostatnio coraz więcej rozmawia z Donaldem". To już pewna nowość.

Donald połapał się, jak naprawdę wygląda sytuacja w Platformie i wokół Platformy. Widzi, że minął miesiąc miodowy po jego powrocie. Dziennikarze patrzą na niego coraz bardziej z ukosa, są coraz bardziej krytyczni, zadają coraz więcej trudnych pytań

- dodaje z kolei polityk z otoczenia Trzaskowskiego.

Jego zdaniem, "Tusk zrozumiał, że złe wyniki Koalicji Obywatelskiej nie wynikały z tego, że jesteśmy biedni i pokrzywdzeni przez los, tylko stąd, że otoczenie, które tak usilnie namawiało go do powrotu, jest słabe, nie rwie się do pracy i samo nie było w stanie niczego dla Koalicji zrobić".

Nowe otwarcie

Nasi rozmówcy z Platformy podkreślają dwie kwestie. Po pierwsze, że Campus Polska Przyszłości to szansa na nowe otwarcie dla samego Trzaskowskiego i powrót do poważnej politycznej gry. Po drugie, olsztyńska impreza jest okazją dla samej Platformy na pokazanie się z innej strony, otwarcie na inne środowiska i inny elektorat.

Robimy to dla siebie - żeby pokazać, że jesteśmy razem, jesteśmy silni i mamy pomysł na robienie polityki inaczej niż "stara Platforma"

- słyszmy z otoczenia Trzaskowskiego.

Campus nie jest skierowany do jednej osoby, żeby coś tej osobie udowodnić. Jest skierowany do wszystkich osób. Do Tuska, co oczywiste, również, ale nie tylko do niego

- dodaje nasz rozmówca.

Dotychczas krytycy Trzaskowskiego zarzucali mu, że mimo znacznych możliwości nie potrafił zbudować własnego środowiska politycznego, które stanowiłoby atut w bojach o najważniejsze urzędy czy władzę nad partią. Campus może być początkiem zmian w tym obszarze. Tym bardziej, że sam Trzaskowski chciałby, żeby była to cykliczna impreza odbywająca się co roku.

To pokaz siły na wielu różnych płaszczyznach. Nie chodzi tylko o to, żeby Rafał pokazał się jako przyszłościowy lider polityczny, ale także, żeby zaprezentował swoje środowisko, ludzi, którzy współpracują z nim od czasu kampanii prezydenckiej. To też okazja, żeby pokazać, jak w inny sposób można podchodzić do myślenia o polityce i robienia polityki

- wylicza jeden z ludzi Trzaskowskiego. Na koniec dodaje:

To takie społeczne liczenie szabel. Pokazanie sprawczości, siły oddziaływania na wyobraźnię ludzi i przyciągania do siebie nowych ludzi
Więcej o: