Kilkudziesięciu imigrantów, głównie z Iraku i Afganistanu, od kilku dni koczuje na terenie pasa granicznego między Polską a Białorusią, niedaleko miejscowości Usnarz Górny w woj. podlaskim. Do naszego kraju nie chcą wpuścić ich polskie służby, a z drugiej strony nie przyjmuje ich z powrotem strona białoruska. W czwartek pojawiły się jednak nieoficjalne informacje, że część z tych osób została wpuszczona z powrotem na teren Białorusi.
Fundacja Ocalenie, której działacze byli na miejscu, informuje, że obecnie na granicy przebywają 32 osoby z Afganistanu, w tym kobiety oraz osoby chore.
Na granicy są od 11 dni, w podróży od 25. Nic nie jedli i nie pili od 24h. Osoby przekazywały po angielsku polskiej SG [straży granicznej - red.] informację, że chcą złożyć wnioski o status uchodźcy. Usłyszały, że mają wracać 'do siebie'
- podała fundacja.
Premier Mateusz Morawiecki podczas konferencji prasowej w Bydgoszczy został zapytany o sytuację na granicy polsko-białoruskiej. - Jesteśmy zobowiązani do tego, aby chronić własną granicę. Wyobraźmy sobie, że ona byłaby nieszczelna. Pistolet przystawiony przez pana Łukaszenkę do naszych głów mógłby wypalić - stwierdził i odniósł się do uchodźców. - To ludzie, którym szczerze współczuję, ale oni są instrumentem, narzędziem w ręku pana Łukaszenki. (...) Polska nie ulega. Polska reaguje w sposób stanowczy. Ta granica, nasza granica z Białorusią, jest patrolowana nie tylko przez straż graniczną, ale także przez wojsko po to właśnie, aby zapobiegać instrumentalizacji w rękach pana Łukaszenki - powiedział.
Szef rządu zaznaczył, że właśnie dlatego "z całą mocą się temu przeciwstawiamy" i budowana jest na granicy odpowiednia infrastruktura. Jak dodał, Polska nie ulegnie "tego typu szantażowi" i "Unia Europejska też sobie zdaje z tego sprawę". - Wiedzą dokładnie, że musimy dzisiaj wypracować nową metodę w skali całej UE, że te błędne metody, które były stosowane wcześniej, to droga donikąd - stwierdził.