Małopolska nie uchyliła uchwały anty-LGBT. Zagrożone środki z UE. Duda: Tolerancję wyssaliśmy z mlekiem matki

Wiktoria Beczek
Po czterech godzinach obrad sejmik woj. małopolskiego zdecydował, by nie uchylać uchwały anty-LGBT, którą przyjęto w 2019 roku. Utrzymanie uchwały wiąże się z ryzykiem wstrzymania finansowania unijnego dla Małopolski. Marszałek województwa przekonywał, że uchwała była "aktem obrony przed agresją", którą rzekomo wykazywała społeczność osób LGBT+. Z kolei Jan Duda, przewodniczący sejmiku i ojciec prezydenta mówił, że Komisja Europejska kieruje się "kłamliwymi" informacjami od opozycji.

Komisja Europejska powiadomiła zarząd woj. małopolskiego, że do czasu uzyskania odpowiedzi na pismo z 14 lipca w sprawie deklaracji anty-LGBT, wstrzymane są rozmowy nt. środków na służbę zdrowia i gospodarkę.

W związku z tym, że informacje na temat pojawiają się od kilku tygodni, już wcześniej wniesiono o zwołanie nadzwyczajnej sesji sejmiku województwa małopolskiego. Pierwsze podejście wykonano we wtorek 17 sierpnia, jednak przez problemy techniczne obrady przesunięto na czwartek. W międzyczasie w Krakowie miała pojawić się była premierka Beata Szydło i minister infrastruktury Andrzej Adamczyk. Przekonywali radnych, by głosowali za utrzymaniem uchwały anty-LGBT, choć prawdopodobnie oznacza to utratę około 2,5 mld euro środków UE. 

- Premier Szydło i minister mówili, że należy utrzymać tę uchwałę w mocy i nie wolno jej odrzucać. Podjęliśmy decyzję o tym, że w głosowaniu będzie dyscyplina klubowa i zagłosujemy za tym, aby ta deklaracja nadal obowiązywała - powiedział w rozmowie z Onetem jeden z prawicowych radnych. Za utrzymaniem uchwały agitował też metropolita krakowski abp Marek Jędraszewski. 

Wicemarszałek województwa Tomasz Urynowicz (polityk Porozumienia), którego w związku ze złożeniem projektu nowej uchwały marszałek wysłał na urlop, "błagał kolegów o opamiętanie". 

Marszałek: Uchwała anty-LGBT była aktem obrony przed agresją  

Na początku obrad radny Jacek Krupa z KO odczytał projekt nowej uchwały, która miałaby stwierdzać, że Małopolska jest regionem wolnym od dyskryminacji. Jak wyjaśniał, przyjęta w 2019 roku uchwała anty-LGBT łamała warunek otrzymywania funduszy europejskich, jakim jest brak dyskryminacji. Krupa mówił, że Małopolska ma przed sobą wybór "między prosperity a bankructwem", a wstrzymanie finansowanie byłoby "katastrofą dla samorządów". 

Zobacz wideo Czy "uchwały anty-LGBT" powinny skutkować odebraniem środków unijnych?

Marszałek Witold Kozłowski wygłosił bardzo długie przemówienie, w którym przekonywał, że deklaracja anty-LGBT z 2019 roku była "aktem obrony przed agresją". Jego zdaniem "był wtedy taki klimat" i dochodziło do "profanacji mszy świętej, bezczeszczenia pomników", czy "wtargnięcia do kościoła osoby z siekierą, która niszczy ołtarz". - Nawet w najmroczniejszych czasach komunizmu nie było tego rodzaju aktów agresji na symbole religijne - mówił Kozłowski, sugerując, że dokonywały tego osoby LGBT+. 

Takie zdarzenie faktycznie miało miejsce w Rypinie. 46-letni wówczas mężczyzna, który niszczył kościół siekierą, był pijany i "znany z niezrównoważonych zachowań". Po wszystkim został skierowany na obserwację do szpitala psychiatrycznego. O jego orientacji seksualnej nic nie wiadomo. Co więcej, do zdarzenia doszło już po przyjęciu uchwały

- Będziemy tak realizować politykę, by Małopolska nie była narażona na utratę środków - mówił Kozłowski i dodawał: - Nikt nam nie wydał komendy "ręce do góry", a my już je chcemy podnosić.

Jan Duda: Uchwała anty-LGBT jak "Marsylianka"

W imieniu klubu PiS nie do końca jasne stanowisko zajęła radna Marta Mordarska. Mówiła ona, że klub "wsłuchuje się w głos zarządu sejmiku". - Toczą się uzgodnienia, jesteśmy w trakcie bardzo ważnych negocjacje. Chcę wyrazić podziękowanie dla zarządu województwa za to, że z tak wielką troską, odpowiedzialnością podchodzi do działań związanych z nową perspektywą europejską, ale też działań tu i teraz - mówiła. A na koniec przypomniała, że "na tej sali wspólnie podnosiliśmy rękę, by patronem Małopolski był Jan Paweł II". 

Jej stanowisko postanowił "uzupełnić" Jan Duda, przewodniczący sejmiku, a prywatnie ojciec prezydenta Andrzeja Dudy. Przekonywał, że przedstawione wcześniej przez radnych KO pisma z Komisji Europejskiej nie jest oficjalnym stanowiskiem, a "presją wywieraną w trakcie negocjacji" i opiekunka Polski w KE "sygnalizuje, jakie są oczekiwania, które wynikają z tego, co ona wie na ten temat". 

- Komisja Europejska nie zna naszych krajowych uwarunkowań, nie zna nastrojów społecznych. Kieruje się informacjami bardzo często kłamliwymi od opozycji. Nie ma u nas stref wolnych od LGBT. To wy tworzycie strefy wolne od LGBT tą narracją. Jeśli nazwiemy coś, to to zaczyna istnieć. Straszycie ludzi jakimiś prześladowaniami, których nie ma i nigdy nie było - mówił.

- Nasza deklaracja ma charakter już trochę historyczny. Ona była wyrazem obaw przed rozwojem wydarzeń - powiedział i porównał deklarację anty-LGBT do "Marsylianki". Twierdził również, że mówienie o "deklaracji anty-LGBT" jest "grubym nadużyciem" i "zabiegiem socjotechnicznym". 

"Przestrzegamy przed ideologią, która promuje zachowania nieodpowiedzialne"

- Od tego są negocjacje, żeby przekonać polityków KE, że nie ma zagrożeń i nie ma podstaw, żeby nam cokolwiek odbierać. Ta sprawa to jest kwestia nieporozumienia językowego. I stref, które tworzycie mentalnie. Gdzie ona [uchwała] jest anty-LGBT? To, co my piszemy, to próba obrony - perorował Duda. 

- Musimy przypominać społeczeństwom Europy, że mamy 600-letnią tradycję tolerancji, oni mają 30-letnią - stwierdził ojciec prezydenta. Opowiedział, że gdy był w Wielkiej Brytanii, widział napisy o treści "przejawy wszelkiej dyskryminacji będą karane". - U nas tego nie ma, bo ludzie mają w sercu, to jest chrześcijańska kultura, to jest szacunek do człowieka, to jest nasza zasada działania, która przed 2000 lat ukształtowała postęp - powiedział. 

- Być może politycy UE nie wiedzą, co to są wartości chrześcijańskie. My chcemy promować postawy odpowiedzialności, to nie znaczy zwalczać czy prześladować kogoś, kto postępuje nieodpowiedzialnie. My chcemy promować wychowanie do odpowiedzialności - mówił dalej Duda. Stwierdził też, że dla niektórych "róbta co chceta" to "dobra zasada". - Można narkotyzować się, tarzać się w błocie przez dwa dni - mówił. - My chcemy, jako ludzie odpowiedzialni, przestrzegać przed wchodzeniem w ideologię, która promuje zachowania nieodpowiedzialne - podsumował.

Sowa: Dostaliście dyrektywę od Jędraszewskiego i Szydło

Głos w dyskusji zabrał również poseł KO Marek Sowa, były marszałek województwa małopolskiego. Mówił m.in. o to, że mieszkańcy małopolski nie podzielają poglądów rządzących sejmiku. - Małopolanie są inni, mieszkańcy Łysej Góry przywitali olimpijkę Jolantę Ogar-Hill, nie przeszkadzało im, że jest częścią społeczności LGBT - mówił. 

- Państwo nie mieliście przez dwa lata żadnej refleksji, żeby się z tego wycofać. Nie mieliście refleksji, żeby się wycofać, kiedy obchodów 75. rocznicy wyzwolenia nazistowskiego obozu Auschwitz-Birkenau Marian Turski mówił: "Nie bądźcie obojętni, kiedy jakakolwiek mniejszość jest dyskryminowana (...). Nie bądź obojętny, bo jeżeli nie, to się nawet nie obejrzycie jak na was, jak na waszych potomków, 'jakieś Auschwitz' nagle spadnie z nieba". Nie macie jej również teraz, kiedy radni rzucili wam koło ratunkowe. To jest deklaracja, pod którą wszyscy powinni się podpisać - mówił Sowa. 

- Wiem, że dziś apele do państwa nie mają większego sensu, bo dostaliście już dyrektywę od abp. Jędraszewskiego i Beaty Szydło. Musicie wykonać wolę polityczną - stwierdził.

Jan Duda: Tolerancję wyssaliśmy z mlekiem matki

Posłanka Lewicy Daria Gosek-Popiołek odniosła się do wydarzeń z Rypina i przypomniała, że wydarzenie nie miało związku ze społecznością LGBT+. - Nie było takiego ataku ze strony osób LGBT. Żaden gej, żadna lesbijka, żadna osoba transpłciowa nie rzuciła się z siekierą na ołtarz - mówiła. 

W kontekście słów o "promocji ideologii LGBT" Gosek-Popiołek stwierdziła: - Dokładnie panu powiem, co te osoby mogą promować - promują wartości rodzinne, bo mają rodziny, mają dzieci, rodziców, rodzeństwo, które kochają. Promują zaangażowanie społeczne, tworzą organizacje, głosują. Wykorzystują swoje umiejętności, by budować Małopolskę. Żyją dokładnie takim samym życiem, jak ja, jak państwo. 

- Mają jedno doświadczenie, którego nikt z nas nie ma - nikt z nas nie boi się, że ktoś nas opluje na ulicy, a te osoby mają tę obawę w sobie (...). To nie są niewinne uchwały, one wzmacniają poczucie lęku i dają usprawiedliwienie agresorom. (...) Wasze podniesienie ręki przyczyniło się do tego, że poziom agresji w stosunku do osób LGBT wzrasta - mówiła.

Przewodniczący Duda, który wszedł w rolę komentatora niemal każdej wypowiedzi, stwierdził, że posłanka "pomyliła adresatów". - Pani mówi do nas, jakbyśmy byli przeciw osobom LGBT. To jest kłamstwem. Oczekuję od posła więcej rozeznania. (...) Pani przemawia językiem neofitów tolerancji do ludzi, którzy z mlekiem matki wyssali tolerancję. Oczekuję od posła więcej wyczucia, pani nie ma wyczucia kultury społecznej - zaatakował. Posłanka ad vocem odpowiedziała, że słowa Dudy "wykazują całkowity brak szacunku" do niej. - Żyjecie w hipokryzji i próbujecie wmówić nam, że wyzywanie ludzi od ideologii jest niewinne i jest wyrazem państwa tolerancji - dodała. 

Osoby LGBT chcą wyjechać z Krakowa? "Proszę się zwracać do prezydenta"

Głos zabrała również Magdalena Dropek z fundacji Równość.org.pl. Przywołała m.in. wykonywane przez organizację badania, z których wynika, że około 50 proc. nieheteroseksualnych mieszkańców Krakowa myśli o wyprowadzce ze względu na dyskryminację. Przypomniała również, że jej fundacji odmówiono wynajęcia sali w publicznej instytucji w Kalwarii Zebrzydowskiej. 

Duda odpowiedział na to, że dane dotyczą Krakowa, a nie województwa małopolskiego. - Proszę się zwracać do prezydenta Majchrowskiego, że tak bardzo cierpicie tutaj - stwierdził. Dalej pytał Dropek, czy wynajęłaby salę w swojej fundacji na spotkanie sympatyków Radia Maryja. Działaczka przypomniała, że chodziło o publiczną instytucję, a dostęp do niej powinni mieć wszyscy obywatele. - Nie ze wszystkich praw musimy korzystać - odparł Duda i zaczął opowiadać o swojej wizji wspólnoty, która nie opiera się tylko na prawie. - Jeśli będziemy dochodzić swoich praw, to będziemy wspólnotą wilków - stwierdził. 

Debata była coraz ostrzejsza. W pewnym momencie przewodniczący Duda przerwał wypowiedź radnego Tadeusza Gadacza, który przytoczył wypowiedź prezydenta Dudy, zarzucając mu, że obraża prezydenta RP. Innym razem radny Bogdan Pęk wykrzykiwał, że lewica zawsze w historii świata mordowała miliony ludzi, a obecnie w sejmiku zasiadają "heroldowie ideologii neomarksistowskiej". 

Prawnicy zarekomendowali uchylenie, więc marszałek nie akceptuje opinii

Wicemarszałek Tomasz Urynowicz w swoim wystąpieniu powiedział o opinii prawnej koordynatora zespołu radców prawnych Urzędu Marszałkowskiego woj. małopolskiego z 2 sierpnia. W opinii zarekomendowano uchylenie uchwały anty-LGBT. Marszałek Witold Kozłowski stwierdził, że nie jest to dokument wiążący, a następnie zaatakował Urynowicza, zarzucając mu, że wszystko to jest elementem jego kampanii w wyborach na prezydenta Krakowa (które będą dopiero w 2023 roku). 

- Nie może być tak, że kiedy opinia radcy prawnego nie pasuje zleceniodawcy, to się jej nie słucha - powiedział jeden z radnych.

Poseł Marek Sowa stwierdził, że w trakcie obrad marszałek Kozłowski wezwał do siebie radcę prawnego "wywierał presję, żeby opinia powstałą zgodnie z jego życzeniem". - Dlaczego pan mi nakazuje? Ja mam prawo w każdej chwili wezwać swojego pracownika i wydać mu dyspozycje. I koniec kropka, do widzenia - odpowiedział Kozłowski. 

Ostatecznie, po około czterech godzinach debaty, przeprowadzono głosowanie. 14 radnych opowiedziało się za uchyleniem uchwały anty-LGBT, a 23 radny było temu przeciwnych. Uchwała nie została uchylona.

Więcej o: