Paweł Kukiz w rozmowie z "Rzeczpospolitą" przyznał, że nie zagłosuje za odwołaniem Elżbiety Witek z funkcji marszałkini Sejmu. Lider Kukiz'15 nie poprze też wniosku o odwołanie ministra rolnictwa. Powodem ma być umowa z prezesem Prawa i Sprawiedliwości.
Polityk został zapytany, czy Elżbieta Witek dobrze zrobiła, zarządzając reasumpcję po przegranym przez PiS głosowaniu w sprawie "lex TVN". Poseł przyznał, że inna decyzja marszałkini byłaby "katastrofalna" dla rządu.
- Z perspektywy moich interesów politycznych zrobiła dobrze, bo bez powtórzenia głosowania rząd znalazłby się w katastrofalnej sytuacji, a wraz z nimi postulaty Kukiz'15. A czy z innej perspektywy postąpiła źle, to dla mnie drugorzędne - przyznał.
- Jednym z punktów umowy, którą zawarłem z prezesem Jarosławem Kaczyńskim, jest wspieranie PiS również w sprawach personalnych do końca tej kadencji. To są tylko dwa lata, a ja myślę o polityce i skutkach naszych ustaw w perspektywie dziesięcioleci - odparł Paweł Kukiz przyznając, że nie poprze wniosku o odwołanie Elżbiety Witek.
W dalszej części rozmowy dziennikarz zauważył, że po poparciu "lex TVN" przez trzech z czterech posłów Kukiz'15 (przeciw był tylko Stanisław Tyszka), spadło poparcie dla tego ugrupowania. - Sondaże nie mają tu żadnego znaczenia, bo ja nie walczę dziś o elektorat, lecz o realizację moich postulatów i cała "gra" rozgrywa się w Sejmie - stwierdził Paweł Kukiz.
Polityk zaprzeczył też, by w przerwie głosowania (która zamiast 15 minut trwała ponad dwie godziny) negocjował stanowisko dla posła Sachajko. - Krzyczeli do mnie: "za ile się sprzedałeś", "co ci dali". To świadczy o tym, że to jest dla nich istota wchodzenia w politykę. "Ile" i "co" dostaną. Oni nie pytali, krzycząc, jaką mi ustawę uchwalą, tylko "co ci dali", jakie stanowisko, jakie ministerstwo - odparł.