Dobromir Sośnierz z Konfederacji zabiera głos po przepychankach przed Sejmem. "Dzwoniła do mnie policja"

Poseł Konfederacji Dobromir Sośnierz (nie mylić z posłem Andrzejem Sośnierzem z Porozumienia) odniósł się do sytuacji, która miała miejsce w środę wieczorem przed Sejmem po głosowaniu nad ustawą "lex TVN". Dobromir Sośnierz wyznał, że dostał już telefon od policji, w którym poinformowano go, że ma się stawić na komisariacie.

W środę przed Sejmem odbył się protest przeciwko przegłosowaniu ustawy "lex TVN". W pewnym momencie doszło do przepychanek demonstrujących z posłem Dobromirem Sośnierzem, który musiał opuścić budynek parlamentu w asyście policji. Polityk skomentował już to zdarzenie.

Dobromir Sośnierz o sytuacji przed Sejmem. "Ona myślała, że ja jestem z PiS. Próbowałem tłumaczyć, że nie"

- Dzwoniła do mnie policja i mam się stawić na komisariacie. Najwyraźniej zostało wszczęte postępowanie - powiedział krótko w rozmowie z PAP poseł Konfederacji. Policja dodaje natomiast, że poseł jak na razie nie złożył żadnego zawiadomienia. Rafał Retmaniak z zespołu prasowego Komendy Stołecznej Policji uważa, że reakcja funkcjonariuszy była natychmiastowa, a posła udało się przeprowadzić w "bezpieczne miejsce".

Dobromir Sośnierz udzielił też komentarza dziennikarzowi portalu Onet.pl. - Tam było bardzo głośno, nic nie było słychać. Podeszła do mnie jakaś starsza pani. Ona myślała, że ja jestem z PiS. Próbowałem tłumaczyć, że nie. Była jakaś słowna przepychanka, w takich, a nie innych warunkach akustycznych - opisał początek protestu.

Dalej przyznał, że podczas słownej przepychanki używał sformułowania "małpiarnia". Zauważył jednak, że protestujący nie wiedzieli nawet, z jakiej partii jest polityk i jaką taktykę w sprawie "lex TVN" obrała Konfederacja. - Nie ma co strzępić języka. Wszystko jest na taśmach - dodał Dobromir Sośnierz.

- Zostałem zaatakowany nie tylko słownie, ale też fizycznie. To była prawdziwa dzicz. To jest efekt niedopuszczalnego podgrzewania atmosfery przez wiele osób - dodaje polityk w rozmowie z WP.pl. Sośnierz kontynuował, że to "po stronie lewicowej mamy ogromny problem usprawiedliwiania przemocy umotywowanej politycznie". - To może doprowadzić do tragedii, prędzej czy później - stwierdził.

Zobacz wideo Opozycja w czasie przemówienia Suskiego w sprawie "lex TVN": "Hańba nie zaszczyt!"

"Tylko jakiś chłopak krzyczał do niego, że jest zdrajcą. Prosiłam tego człowieka, by się uspokoił"

Poseł skomentował też zachowanie posłanek Koalicji Obywatelskiej, które były na miejscu protestu. Sośnierz opisał, że polityczki nagrywały całe zajście, zamiast interweniować. Uważa też, że gdyby takie zachowanie protestujących miało miejsce na Marszu Niepodległości względem kogoś z Lewicy, to następnego dnia opozycja domagałaby się delegalizacji ugrupowań narodowych.

Onet zaznacza jednak, że obecna na miejscu posłanka KO Urszula Zielińska próbowała pomóc posłowi Konfederacji i oddzielić go od protestujących. Magdalena Filiks twierdzi natomiast, że nagrywała działania policji w celach dokumentacyjnych i w pierwszej chwili nie zauważyła, że kordonem otoczony jest poseł. - Tylko jakiś chłopak krzyczał do niego, że jest zdrajcą. Prosiłam tego człowieka, by się uspokoił - stwierdza posłanka.

Michał Urbaniak z Konfederacji potwierdził w czwartek, że partia złoży do prokuratury zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa poprzez naruszenie nietykalności cielesnej funkcjonariusza publicznego (posła). Dobromir Sośnierz miał być bowiem popychany przez kilku manifestujących. Dodatkowo część z nich wznosiła pod jego adresem okrzyki takie jak "wyp...laj, wyp....laj".

Dobromir Sośnierz z Konfederacji wstrzymał się od głosu w sprawie "lex TVN", podobnie jak ośmiu innych polityków Konfederacji. Wspomniany na początku Andrzej Sośnierz z Porozumienia głosował przeciwko temu projektowi.

Więcej o: