Godek złożyła w Sejmie projekt "Stop LGBT". Jej pomysł łamie prawa człowieka. ETPC orzekł to już w 2007 roku

Wiktoria Beczek
Fundacja Życie i Rodzina złożyła w Sejmie projekt ustawy, którym chciałaby całkowicie odebrać społeczności LGBT+ prawo do zgromadzeń. Taką próbę podejmował już Lech Kaczyński, gdy w 2004 i 2005 roku zakazywał Parady Równości w Warszawie. Niedługo później Trybunał w Strasburgu uznał, że władze stolicy naruszyły w ten sposób Europejską Konwencję Praw Człowieka.

Fundacja Kai Godek Życie i Rodzina złożyła w Sejmie podpisy pod projektem ustawy "Stop LGBT". Projekt zakłada zmianę prawa o zgromadzeniach tak, by demonstracje nie mogły dotyczyć m.in. "propagowania związków osób tej samej płci", "propagowania orientacji seksualnych innych niż heteroseksualizm" czy "kwestionowania małżeństwa jako związku kobiety i mężczyzny".

Co dokładnie znalazło się w ustawie i uzasadnieniu oraz co fundacja uważa za "moralność publiczną" opisałam obszernie tutaj:

Projekt jest w oczywisty sposób homofobiczny i sprzeczny z konstytucyjną zasadą wolności zgromadzeń, ale jest też na swój sposób absurdalny. Fundacja przekonuje w nim bowiem, że marsze równości prowadzą dalej do "wywarcia takiej presji na społeczeństwie i jego przedstawicielach w parlamencie, która spowoduje przeforsowanie korzystnych dla nich zmian w prawie". Absurdalny, bo to, co robi fundacja, jest właśnie wywieraniem presji na parlamentarzystach, która spowoduje przeforsowanie korzystnych dla niej zmian w prawie. 

Zakaz Parady w 2005 roku był niezgodny z konstytucją

Sprawa ma jeszcze jeden wymiar - z dużą dozą prawdopodobieństwa można stwierdzić z góry, że projekt jest niezgodny z Europejską Konwencją Praw Człowieka. Co więcej, wiadomo o tym od kilkunastu lat. Jak to możliwe? Żeby to wykazać, należy cofnąć się do 2005 roku. To właśnie wtedy, tak samo zresztą jak rok wcześniej, ówczesny prezydent Warszawy Lech Kaczyński zdecydował o zablokowaniu Parady Równości. W obu przypadkach demonstracja się odbyła - w 2004 roku jako Wiec Wolności przed ratuszem, a w 2005 roku jako seria Wieców (też częściowo zakazanych) i nieoficjalny przemarsz między nimi. Za drugim razem nielegalna Parada miała ochronę policji dzięki staraniom wicepremierki Izabeli Jarugi-Nowackiej, która namówiła do tego Ryszarda Kalisza, ówczesnego szefa MSWiA.

W kolejnych latach Parady Równości nie próbowano już blokować, ale nie bez przyczyny. Jeszcze w styczniu 2006 roku Trybunał Konstytucyjny, do którego w tej sprawie wystąpił Rzecznik Praw Obywatelskich Andrzej Zoll, orzekł, że przepis z Prawa o ruchu drogowym, na który Kaczyński powołał się, zakazując demonstracji, jest niezgodny z art. 57 konstytucji, który mówi o wolności organizowania pokojowych zgromadzeń i uczestniczenia w nich.

Władze Warszawy złamały Europejską Konwencję Praw Człowieka

Kluczowe w tej sprawie jest jednak orzeczenie Europejskiego Trybunału Praw Człowieka (skarga nr 1543/06, Bączkowski i inni przeciwko Polsce), do którego skargę złożyła Fundacja Równości, organizator marszu. ETPC uznał, że władze Warszawy swoją decyzją złamały aż trzy zapisy Europejskiej Konwencji Praw Człowieka. Chodzi o:

  • Artykuł 11 - Wolność zgromadzeń i stowarzyszania się. Każdy ma prawo do swobodnego, pokojowego zgromadzenia się oraz do swobodnego stowarzyszania się, włącznie z prawem tworzenia związków zawodowych i przystępowania do nich dla ochrony swoich interesów. 2. Wykonywanie tych praw nie może podlegać innym ograniczeniom niż te, które określa ustawa i które są konieczne w społeczeństwie demokratycznym z uwagi na interesy bezpieczeństwa państwowego lub publicznego, ochronę porządku i zapobieganie przestępstwu, ochronę zdrowia i moralności lub ochronę praw i wolności innych osób. Niniejszy przepis nie stanowi przeszkody w nakładaniu zgodnych z prawem ograniczeń korzystania z tych praw przez członków sił zbrojnych, policji lub administracji państwowej.
  • Artykuł 13 - Prawo do skutecznego środka odwoławczego. Każdy, kogo prawa i wolności zawarte w niniejszej Konwencji zostały naruszone, ma prawo do skutecznego środka odwoławczego do właściwego organu państwowego także wówczas, gdy naruszenia dokonały osoby wykonujące swoje funkcje urzędowe.
  • Artykuł 14 -  Zakaz dyskryminacji. Korzystanie z praw i wolności wymienionych w niniejszej Konwencji powinno być zapewnione bez dyskryminacji wynikającej z takich powodów jak płeć, rasa, kolor skóry, język, religia, przekonania polityczne i inne, pochodzenie narodowe lub społeczne, przynależność do mniejszości narodowej, majątek, urodzenie bądź z jakichkolwiek innych przyczyn.

ETPC argumentował wówczas, że rolą państwa jest zagwarantowanie prawa do wolności stowarzyszeń i demonstracji zwłaszcza tych osób, które mają "niepopularne poglądy czy przynależą do mniejszości, ponieważ osoby te są bardziej narażone na wiktymizację". 

Zobacz wideo Magdalena Biejat o projekcie "Stop LGBT" Kai Godek

Zauważono też, że w przeciwieństwie do organizatorów innych, odbywających się w tym czasie manifestacji, którzy dostali zgodę ratusza, organizatorzy Parady zostali zmuszeni do przedstawienia planu "organizacji ruchu drogowego", co jest przejawem dyskryminacji. 

Lech Kaczyński: Zabronię parady niezależnie od tego, co napisali

Trybunał w Strasburgu przyznał, że pod uwagę brano również wywiad "Gazety Wyborczej" z Lechem Kaczyńskim z 20 maja 2005, w którym ten zapowiedział zakaz marszu. Ewa Siedlecka pytała włodarza stolicy, czy organizatorzy Parady napisali cokolwiek w swoim wniosku, co by świadczyło, że istnieje takie niebezpieczeństwo? - Nie wiem, nie czytałem wniosku. Ale zabronię parady niezależnie od tego, co napisali. Nie jestem za dyskryminacją z powodu orientacji seksualnej, np. przez rujnowanie ludziom karier zawodowych. Ale nie będzie publicznego propagowania homoseksualizmu - odpowiedział Kaczyński. Dalej stwierdził też, że ludzie mogą "demonstrować jako obywatele, a nie jako homoseksualiści", że "nie da się przekonać do dania zgody na takie demonstracje" oraz że "propagowanie homoseksualizmu nie jest tożsame z korzystaniem z wolności zgromadzeń". 

"Dokonując oceny sprawy, nie można pominąć zdecydowanych poglądów osobistych, wyrażonych publicznie przez Prezydenta w kwestiach mających bezpośrednio związanych z decyzjami dotyczących korzystania z wolności zgromadzeń. Trybunał zauważa, że przedmiotowe decyzje zostały wydane przez władze miejskie działające w imieniu Prezydenta, po tym jak ujawnił on publicznie swoje poglądy dotyczące korzystania z wolności zgromadzeń i 'propagandy na temat homoseksualizmu'. Ponadto Trybunał zauważa, że Prezydent wyraził te poglądy w czasie, gdy wniosek o zezwolenie na przeprowadzenie zgromadzeń był już na etapie rozpoznawania przez organy miejskie. Trybunał uważa, iż można zasadnie przypuszczać, że poglądy Prezydenta mogły mieć wpływ na proces podejmowania decyzji w niniejszej sprawie i w rezultacie wpłynąć na korzystanie przez skarżących z prawa do zgromadzeń w sposób dyskryminujący" - napisali sędziowie w orzeczeniu.

Fundacja Równości wnosiła tylko o stwierdzenie naruszenia Konwencji i nie domagała się od Polski rekompensat. Orzeczenie sędziowie ETPC wydali jednogłośnie.

Więcej o: