Sytuacja ze szczepieniami przeciwko COVID-19 jest bardzo daleka od tego, co na początku roku zakładali czołowi politycy z Nowogrodzkiej. Chociaż Narodowy Program Szczepień miał udany start - i dał dużo nadziei na sukces całego przedsięwzięcia - to z każdym kolejnym tygodniem i miesiącem było już tylko gorzej.
Narodowy Program Szczepień rozpędzał się, rozpędzał, aż stanął w miejscu i zdechł
- nie przebiera w słowach nasze źródło z Nowogrodzkiej. Efekt jest jednoznaczny: w połowie wakacji PiS w kwestii szczepień i pandemii ma do rozwiązania szereg problemów, a do podjęcia kilka bardzo trudnych decyzji.
Politycznych odwodów za wielu jednak nie ma. Kolejne pomysły i strategie nie przynoszą pożądanych rezultatów. Dlatego na Nowogrodzkiej coraz częściej mówi się, że twarzą rządowej ofensywy szczepionkowej musi zostać sam prezes Kaczyński. Jeśli nawet jego zaangażowanie nie pomoże, to znaczy, że sprawa jest dla "dobrej zmiany" ostatecznie przegrana.
Prezes jest zdecydowanym orędownikiem promowania szczepień i mobilizowania do nich ludzi, także mobilizowania przez polityków w ich regionach
- mówi nam polityk PiS-u z rządu. Nasz rozmówca podkreśla, że Kaczyński już niejednokrotnie nakazywał swoim posłom i posłankom aktywne działanie w regionach na rzecz Narodowego Programu Szczepień. Nie jest wszak żadną tajemnicą, że najniższy poziom wyszczepienia populacji jest właśnie w bastionach PiS-u - na Podlasiu, Lubelszczyźnie, Podkarpaciu, a także w części województw warmińsko-mazurskiego i małopolskiego. PiS próbowało także porozumieć się w sprawie promocji szczepień przeciwko COVID-19 z hierarchią polskiego Kościoła katolickiego, ale - jak się dowiadujemy - "Kościół jako instytucja specjalnie się do tego nie pali".
Otwartą kwestią pozostaje wciąż, w jaki sposób Kaczyński miałby działać na rzecz zwiększenia skuteczności NPS. Mógłby zostać twarzą rządowej kampanii społecznej, chociaż to byłoby raczej nie w jego stylu. Poza tym kampania skierowana byłaby do ogółu obywateli, a obecnie problem jest przede wszystkim z wyborcami szeroko rozumianej prawicy, bo to oni przede wszystkim są przeciwni szczepieniom albo wciąż odkładają decyzję w tej sprawie.
Dlatego bardziej prawdopodobny wydaje się objazd kluczowych terenów, w których prezes PiS-u przekonywałby swoich wyborców do szczepionek przeciwko COVID-19. Tak samo jak niedawno promował Polski Ład, objeżdżając kolejne okręgi wyborcze. To o tyle rozsądne posunięcie, że dziesięć gmin z najniższym poziomem wyszczepienia w Polsce znajduje się właśnie na tzw. ścianie wschodniej - sześć na Podkarpaciu, trzy w Małopolsce i jedna na Podlasiu.
Jeśli nie objazd bastionów Zjednoczonej Prawicy, to opcją minimum jest znacznie mocniejsze naciśnięcie przez prezesa PiS-u na parlamentarzystów koalicji rządzącej, żeby ci dali z siebie jeszcze więcej w regionach. Tyle że to podejście wydaje się najmniej efektywne, a czasu do stracenia obóz "dobrej zmiany" już nie ma.
Nie wiem, czy będzie konieczność objazdu gmin i powiatów przez prezesa, ale na pewno zostanie mocno zaangażowany w ten temat promocji szczepień
- zapewnia nas jeden z najbliższych współpracowników Kaczyńskiego.
O tym, jak mocno wicepremierowi leży na sercu powodzenie Narodowego Programu Szczepień, dowiedzieliśmy się z jego najnowszego wywiadu dla Polskiego Agencji Prasowej.
Nasilają się nowe warianty koronawirusa. Musimy osiągnąć zbiorową odporność. Trzeba podjąć wszystkie możliwe przedsięwzięcia, zarówno zachęty do szczepień, jak i bardziej rygorystyczne kroki
- diagnozuje sytuację Kaczyński.
Przywódca obozu rządzącego jednoznacznie odniósł się też do osób, które sprzeciwiają się szczepieniom, powołując na wolności obywatelskie.
Odmowa szczepienia to nie jest kwestia wolności jednostki. Osoby, które powołują się na wolność w kontekście szczepień, może nieświadomie, odwołują się do tezy, iż człowiek człowiekowi wilkiem. To skrajny egoizm. Granicą wolności są prawa innych ludzi. Nie wolno innych narażać na pozbawienie zdrowia czy życia
- ocenił prezes PiS-u.
A powodów do zmartwień w kontekście szczepień Zjednoczona Prawica ma sporo. Przede wszystkim fiasko Narodowego Programu Szczepień. Stan na 5 sierpnia jest taki, że mamy zaszczepione zaledwie 48,92 proc. populacji - 46,86 dwiema, a kolejne 2,06 proc. jedną dawką szczepionki. To bardzo słaby wynik, niemal 12 pkt proc. poniżej unijnej średniej, która wynosi 60,63 proc. (51,18 dwiema, a 9,45 jedną dawką). Za Polską pod względem skuteczności programu szczepień jest w UE tylko sześć państw - Słowenia (45,12), Słowacja (42,01), Łotwa (41,75), Chorwacja (40,38), Rumunia (26,2) i Bułgaria (15,16).
Jakby tego było mało, coraz mocniej do głosu w debacie publicznej dochodzą antyszczepionkowcy. O tym, że zdominowali dyskurs w internecie i mediach społecznościowych, wiadomo już od jakiegoś czasu. Jednak ostatnio swoją aktywność przenieśli z cyfrowych forów do świata realnego. Efektem było kilka ataków na punkty szczepień w całej Polsce. Do takich zdarzeń doszło w Aleksandrowie Kujawskim, Grodzisku Mazowieckim, Gdyni i Poznaniu.
7 sierpnia w Katowicach odbył się natomiast Wielki Śląski Marsz Wolności. Jego uczestnicy negowali istnienie pandemii koronawirusa i podważali zasadność szczepień przeciwko COVID-19. Na wiecu pojawiła się również grupa antyszczepionkowców w mundurach wojskowych, ich lider Wojciech Olszański groził zwolennikom szczepień, że będzie do nich strzelać.
Więc uważajcie, wy kur**! Później będę do was strzelał! Nie dopuście do tego, bo jestem dobrym strzelcem. A są też bardzo dobrzy strzelcy wśród nas. Więc oni położą was trupem od jednego strzału. Będzie was, kur**, bolało!
- wykrzykiwał przez megafon.
Antyszczepionkowców ostro krytykuje minister zdrowia Adam Niedzielski, ale teraz ustosunkował się do tego również prezes Kaczyński.
Sejm musi przyjąć ustawę zwiększającą odpowiedzialność karną za podobne czyny. Trzeba podejmować wysiłki, aby odpowiedzialni za ataki byli schwytani i ukarani
- podkreślił w wywiadzie dla PAP. I dodał:
W moim przeświadczeniu przynajmniej część tych napadów jest elementem wojny hybrydowej, a związki ludzi podejmujących się ataków mogą sięgać Rosji.
Wojny hybrydowej nie ma natomiast w Zjednoczonej Prawicy i sprzyjających jej środowiskach, a także stamtąd Narodowy Program Szczepień otrzymuje kolejne ciosy. Twarzami antyszczepionkowej krucjaty są dzisiaj posłowie Janusz Kowalski i Anna Siarkowska, małżeństwo Elbanowskich i prezeska Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Wiedzy o Szczepieniach "STOP NOP" Justyna Socha.
Irytację polityków Zjednoczonej Prawicy wzbudza przede wszystkim postawa Kowalskiego i Siarkowskiej, bo wewnątrz obozu władzy jest odbierana jako sabotaż.
Ich stanowisko nie jest stanowiskiem PiS-u i myślę, że dla wszystkich jest to dzisiaj jasne
- słyszymy od jednego z prominentnych posłów PiS-u.
Inny z naszych rozmówców z obozu władzy nie owija w bawełnę w sprawie antyszczepionkowego duetu:
Nie wylecą z klubu, bo nasza większość w Sejmie jest minimalna i na razie nic nie wskazuje, żeby miało być lepiej. Arytmetyka sejmowa blokuje decyzje dyscyplinarne, które normalnie byłyby podjęte niezwłocznie. Chociaż nasz obóz jest dzisiaj totalnie rozchybotany, to jednak w kwestii szczepień, poza nielicznymi jednostkami, mamy bardzo spójny kierunek.
Nasze stanowisko jest jasne: szczepionki są potrzebne i są jedyną drogą wyjścia z pandemii. Będziemy o tym twardo i konsekwentnie mówić
- przekonuje kolejny z parlamentarzystów "dobrej zmiany".
Słowa i przekonywanie to dzisiaj jednak zdecydowanie za mało. Potrzebne są decyzje. To natomiast oznacza kilka bardzo trudnych dla Zjednoczonej Prawicy wyborów. Pierwszy dotyczy rozróżnienia pandemicznych obostrzeń dla zaszczepionych i niezaszczepionych. Oczywiście z korzyścią dla tych pierwszych, co tych drugich miałoby skłonić do przyjęcia szczepionki. Drugi to decyzja o ewentualnym wprowadzeniu obowiązkowych szczepień przeciwko COVID-19. Trzeciego wyboru może uda się uniknąć, ale nie jest to pewne. Dotyczy on konieczności ponownego zamknięcia kraju jesienią, a niewykluczone, że również wprowadzenia lockdownu.
Badania społeczne pokazują, że dla PiS-u każdy z tych wyborów może być niezwykle kosztowny politycznie. Według badania United Surveys dla Wirtualnej Polski niemal 54 proc. społeczeństwa uważa, że niezaszczepieni powinni ponieść konsekwencje swojej decyzji i zostać obłożeni pewnego rodzaju obostrzeniami. Przeciwnego zdania jest 41 proc. respondentów. Z drugiej strony mamy sondaż Kantara dla "Faktów" TVN i TVN24, z którego wynika, że 57 proc. Polaków nie chce obowiązkowych szczepień przeciwko COVID-19. Odmienny pogląd wyraża 39 proc. badanych.
Jeśli zaś chodzi o możliwy lockdown i regionalne lockdowny, to nie ulega wątpliwości, że na dzisiaj najmocniej dotknęłyby one polityczne bastiony PiS-u na tzw. ścianie wschodniej - Podlasie, Lubelszczyznę, Podkarpacie. Do tego Małopolska oraz część Warmii i Mazur. To każe z kolei postawić pytanie, czy Nowogrodzkiej starczy odwagi na taki krok, jeśli będzie on konieczny. Przecież sondaże Zjednoczonej Prawicy od niemal roku pozostawiają bardzo wiele do życzenia.
Szczepienia to sprawa, gdzie kwestie wyborcze i polityczne powinny zejść na dalszy plan. W naszym przypadku schodzą, sukces programu szczepień jest absolutnym priorytetem
- przekonuje nas ważny polityk PiS-u. I dodaje:
Trzeba zidentyfikować problem geograficznie i spróbować go rozwiązać. Patrzymy na geografię szczepień, a nie na geografię wyborczą. Premier jest w stałym kontakcie z Radą Medyczną i na bieżąco analizują sytuację. Wszystkie opcje są wciąż na stole
Inny z naszych rozmówców w PiS-ie mówi nam, że partia jest świadoma konsekwencji wyborów, których już niedługo może być zmuszona dokonać. Przekonuje jednak, że na razie żadne decyzje nie zapadły - ani w sprawie obostrzeń dla niezaszczepionych, ani obowiązkowych szczepień przeciwko COVID-19.
Nastroje wobec programu szczepień są coraz gorsze. Po początkowych zabiegach PR-owych okazał się spektakularną porażką. Najgorsze, że po tej porażce brakuje nam pomysłu, jak zmobilizować tych, którzy szczepić się nie chcą. A jest ich mnóstwo
- rozkłada ręce nasze źródło w rządzie.
Ale być może szala przechyla się na stronę wprowadzenia różnego rodzaju obostrzeń, mających zabezpieczyć zdrowie i życie Polaków. Mogłyby na to wskazywać słowa prezesa Kaczyńskiego z wywiadu dla PAP.
Tak, mogą spodziewać się obostrzeń
- mówi o niezaszczepionych i antyszczepionkowcach.
Państwo musi robić wszystko, co możliwe, aby chronić swoich obywateli przed zarazą. Nie można ulegać tym, którzy mają kłopot z analizą sytuacji i zbyt niski poziom empatii. Politycy muszą brać odpowiedzialność za trudne decyzje i ponosić ich ryzyko
- dodaje.
Czy to zapowiedź radykalnych, acz koniecznych działań ze strony rządzących, czy tylko polityczny blef, który ma kupić im trochę czasu? Rzeczywistość zweryfikuje prezesa PiS-u już w najbliższych tygodniach.