Mateusz Morawiecki zamieścił w mediach społecznościowych wpis, w którym odniósł się do oświadczenia wydanego przez Donalda Tuska w sobotę rano. Szef PO poruszył w nim kwestię przepisania swojego majątku na jego żonę, Małgorzatę (dokonał podziału majątku tak, że nieruchomości pary stały się własnością Małgorzaty Tusk). Sprawę opisała Wirtualna Polska - w artykule przepisanie majątku przez Tuska porównano do działań premiera Mateusza Morawieckiego, który również przepisał na żonę swój majątek. - Jedyną intencją tej decyzji było bezpieczeństwo mojej rodziny, a nie ukrycie czegokolwiek. Dane dotyczące naszej własności i nieruchomości nie zmieniły się od 20 lat, były wielokrotnie publikowane w moich oświadczeniach majątkowych i we wszystkich możliwych mediach w Polsce - powiedział Tusk.
Dodał też, że "to, co go uderzyło, to niesprawiedliwe porównanie z premierem Morawieckim i jego decyzją".
[Morawiecki] przepisał majątek na żonę, zanim wypełnił oświadczenie majątkowe po to, aby opinia publiczna nie dowiedziała się o sposobach zdobycia tego majątku i jego charakterze - stwierdził lider PO. Ja zarabiałem w życiu zawsze w sposób niezwykle przejrzysty. Wszystkie pieniądze, jakie zarobiliśmy, to są moje wynagrodzenia i honoraria za książkę. Nie spekulowałem gruntami, nie kupiłem działki po zaniżonej cenie od biskupa, nie manewrowałem w jakichś kredytowych, dziwnych działaniach
- wyjaśnił.
Mateusz Morawiecki swój długi wpis, w którym odpowiada Tuskowi, zaczyna od słów: "Dobrą zasadą demokracji jest, że majątki polityków są jawne. W razie wątpliwości dziennikarze mogą zadawać w tej sprawie pytania. I tak zrobili dziennikarze Wirtualnej Polski w przypadku majątku Donalda Tuska. Nie wnikam w treść tych ustaleń, ale próbując się bronić przed zarzutami dziennikarzy, Donald Tusk mówi rzeczy niewiarygodne i żeby uniknąć dalszych pytań, przypuszcza pełen kłamstw atak na mnie i moją żonę".
Donald Tusk tłumaczy, że przepisał majątek na swoją żonę, ponieważ obawiał się "nagonki" na niego i jego rodzinę w czasie, gdy pracował za granicą i formalnie nie było go w polskiej polityce. Polityków na całym świecie, także w Polsce, spotyka krytyka i nikt z tego powodu nie dokonuje takich operacji finansowych.
O jakiej nagonce mówi? Poza tym Donald Tusk przyznaje, że dziennikarze od kilku miesięcy pytali o majątek. Nie potrafił im tego wytłumaczyć przez tak długi czas? Sami wyciągnijcie Państwo wnioski
- dodaje.
Nie jest żadną tajemnicą, że w czasie, gdy byłem prezesem jednego z największych banków w Polsce, dokonałem ze swoją żoną rozdzielności majątkowej. W przypadku prowadzenia działalności gospodarczej przez moją żonę, to przecież chyba właściwe podejście, aby ta jej działalność nie miała żadnego związku z moją aktywnością publiczną. Stąd rozdzielność. Nie ma tu żadnego drugiego dna i niczego nie ukrywałem, ponieważ moje zarobki od lat są jawne - najpierw były rokrocznie publikowane w raportach giełdowych banku, w którym pracowałem i prasa biznesowa szeroko je opisywała, nigdy nie mając najmniejszych wątpliwości co do tych danych.
Odkąd wszedłem do polityki, czyli od 2015 roku, składam oświadczenia majątkowe i są one ogólnodostępne. Nieruchomości, o których wspomina Donald Tusk, sugerując, że coś jest z nimi nie tak, posiadają wyceny biegłych rzeczoznawców, były nabywane po cenach rynkowych i z tym także Pan Tusk nie jest w stanie dyskutować
- tłumaczy premier.
Z Donaldem Tuskiem różni nas bardzo wiele. Ale przede wszystkim różni nas to, że ja zrezygnowałem z bardzo dobrych zarobków w prywatnym banku, zrezygnowałem z bardzo wygodnego życia i ogromnych pieniędzy rokrocznie zarabianych (i wykazywanych w sprawozdaniach giełdowych), żeby pracować dla Polski i dla Polaków. On zaś dobrowolnie zostawił stery polskiego rządu dla brukselskich apanaży
Na koniec swoich tłumaczeń Donald Tusk życzy dziennikarzom pełnej niezależności i wnikliwości w śledztwach dziennikarskich. Przyznam, że jak na kogoś, kto będąc premierem, nasłał służby specjalne na dziennikarzy tygodnika Wprost publikującego niekorzystne dla niego artykuły, to naprawdę zaskakująca deklaracja. Insynuacyjny język, którego używa Tusk wiele mówi o jego stylu funkcjonowania w życiu publicznym. Nic dziwnego, że odkąd wrócił do Polski, naszą politykę zalała fala hejtu, manipulacji i kłamstwa
Na koniec… Pan mówi o hejcie? A czy to nie Pan odpowiada za przemysł pogardy uruchomiony już w 2006 roku, a szczególnie za fabrykę hejtu i kłamstwa stworzoną i puszczoną w ruch w dniu 10 kwietnia 2010 roku? Nie musi Pan odpowiadać. To retoryczne pytanie
- kończy Morawiecki.