Biuro prasowe resortu aktywów państwowych przekazało Radiu ZET, że ministerstwo nie zajmuje się już walką z nepotyzmem w spółkach Skarbu Państwa. Powodem ma być to, że wszystkie osoby, których dotyczyła uchwała sanacyjna (oficjalnie było to 13 pracowników), dobrowolnie odeszły z dotychczasowych stanowisk. Kontrola MAP dotyczyła tylko rad nadzorczych i zarządów. Przypominamy, że zgodnie z jej zapisami, za członka rodziny można uznać jedynie współmałżonka, dzieci, rodzeństwo lub rodziców posłów lub senatorów.
Anonimowy rozmówca związany z rządem stwierdził, że faworyzowanie rodzin polityków w spółkach skarbu państwa na masową skalę jest mitem. Za przykład podał jedną z firm, gdzie na 25 tys. pracowników tylko 11 osób jest związanych z parlamentarzystami (z czego pięć z PiS). Resort przyznał, że nie zajmuje się opracowywaniem rekomendacji czy przygotowaniem ustawy dot. ograniczenia zjawisk nepotyzmu w państwowych firmach. Rząd nie ma też żadnej listy nepotyzmu, na wzór tej z "tłustymi kotami" przygotowanej przez PSL.
Rozmówca przekazał Radiu ZET, że mitem jest także to, że członkowie rad nadzorczych czy zarządów dużo zarabiają. - To są bzdury. Już dawno to nie są czasy, gdy się zarabiało niebotycznie. Te posady nie cieszą się wzięciem, bo zarobki są niewielkie, rzędu kilkuset złotych. Chociaż oczywiście nie wszędzie - odpowiedział. Warto dodać, że spotkania członków zarządu nie odbywają się codziennie. Na przykład zarząd Agencji Mienia Wojskowego Sinevia płaci członkowi rady nadzorczej 5724,91 złotych miesięcznie. W ciągu roku rada spotkała się tylko trzy razy, co daje 11,5 tys. złotych za jedno posiedzenie. Więcej na ten temat można przeczytać w artykule "Onet: Zaufani Mariusza Błaszczaka zarabiają w spółkach SP nawet 80-60 tys. zł miesięcznie".
Dziennikarze wysłali też do 111 spółek państwowych pytanie o to, czy zatrudniają rodziny polityków Prawa i Sprawiedliwości, ale też samych posłów czy senatorów (różnych ugrupowań), którzy nie są wspomniani w uchwale sanacyjnej. Odpowiedź przeczącą na te pytania odesłało jedynie 30 spółek.
33 firmy nie udzieliły odpowiedzi, powołując się na takie argumenty jak to, że Kodeks pracy nie pozwala pracodawcy gromadzić danych na temat przynależności partyjnej pracowników lub ich rodzin czy na RODO (rozporządzenie o ochronie danych osobowych). Radio ZET podaje, że odpowiedzi nie udzieliły największe spółki, takie jak Orlen, Enea, PLL LOT, PGE, PZU, PKO Bank Polski, Totalizator Sportowy, PGZ czy Poczta Polska. Tylko niewielka część przedsiębiorstw przyznała, że zatrudnia lub zatrudniała polityków lub osoby, które są ich rodzinami.
Ponadto prezes jednej ze spółek w woj. kujawsko-pomorskim przyznał wprost, że lokalni działacze PiS ingerują w przedsiębiorstwo - proponując lub naciskając na zatrudnianie konkretnych pracowników.