- U mnie trwają dyskusje na te tematy. Ja jestem bardzo wstrzemięźliwy wobec jakiejkolwiek obowiązkowości, jeśli chodzi o szczepienia. Sam się zaszczepiłem, bo uważam, że taka była konieczność związana z wykonywaną przeze mnie funkcją, czy mi się to podoba, czy nie - powiedział Andrzej Duda pytany w Polsat News o pomysł wprowadzenia przymusowych szczepień.
- Natomiast jestem przeciwnikiem, żeby ludzi zmuszać do podejmowania takich decyzji, bo to jest kwestia wolnej woli człowieka. Jestem za tym, żeby mobilizować, namawiać, żeby różnego rodzaju akcje promocyjne na tę okoliczność ustanawiać, żeby ułatwiać dostęp, tłumaczyć. Jestem bardzo wstrzemięźliwie nastawiony wobec wprowadzania jakichkolwiek tutaj obowiązków - podkreślił.
Prezydent stwierdził, że "odporność ludzie nabierają w różny sposób". - Jedni nabrali tej odporności, bo chorowali, przeszli koronawirusa i ich organizmy w naturalny sposób tę odporność nabyły. Inni nabywają na skutek szczepienia - powiedział. - Ja liczę, że mimo wszystko my tę odporność społeczeństwa naszego nabędziemy na tyle, że kiedy już zdarzyłoby się tak, że przyjdzie ta kolejna fala zachorowań, to ona będzie niska - dodał.
Duda, mówiąc o wiosennej fali zakażeń, stwierdził, że "daliśmy radę". - Nie mieliśmy sytuacji takiej, że zabrakło ogólnie miejsc w szpitalach - mówił.
Prawda jednak jest taka, że w marcu i kwietniu mieliśmy sytuacje, gdy brakowało miejsc w szpitalach. Najlepiej świadczą o tym nagrania rozmów ratowników medycznych i dyspozytorów, które wówczas trafiały do mediów. "Załogi karetek coraz częściej słyszą w szpitalach, że brakuje miejsc. Są odsyłani od jednego miejsca do drugiego. W Warszawie pacjenci czekają na miejsce w szpitalu nawet kilkanaście godzin. 'Czas oczekiwania nieznany. Mamy minus pięć miejsc' - słyszą od dyspozytorów ratownicy medyczni. Problem dotyczy całego kraju" - pisaliśmy na Gazeta.pl 29 marca tego roku.
Media informowały w marcu i kwietniu o braku miejsc m.in. w szpitalach w Radomiu czy Bolesławcu. W maju doszło do sytuacji, gdy nie było miejsc na oddziałach ratunkowych w opolskich szpitalach. Zarówno podczas wiosennej fali, jak i poprzedniej na jesieni, dość często media pokazywały zatrważające zdjęcia ustawionych w kolejce pod szpitalami karetek.
Dziennikarz Polsat News zwrócił uwagę podczas rozmowy na liczbę nadmiarowych zgonów. - Ale też proszę pamiętać, że pandemia była powszechna, to nie był polski problem. Ona najpierw w sposób kolosalny dotknęła Włochy, ten wzrost rzeczywiście był, ale udało nam się opanować to o tyle, że nie przekroczyło to generalnie liczby łóżek, jakimi dysponowaliśmy i przede wszystkim respiratorów. Nasi lekarze nie byli w tej dramatycznej sytuacji, jak to było choćby we Włoszech, że trzeba było decydować, który pacjent dostanie respirator, a który nie. W tej bardzo trudnej sytuacji byliśmy zabezpieczeni - mówił prezydent.
Słowa Andrzeja Dudy i w tym wątku nie odpowiadają rzeczywistości. Choćby 29 marca stołeczny ratusz informował o braku respiratorów w sześciu szpitalach. 19 kwietnia o braku wolnych respiratorów w 15 placówkach w województwie lubelskim informował tamtejszy urząd wojewódzki. A to tylko przykłady.
W szpitalach brakowało też tlenu. Tak było np. w Poznaniu. Ze wstrząsającej relacji pielęgniarki, którą w kwietniu opublikował dziennikarz "Polityki" Paweł Reszka wynika, że personel musiał decydować, by "lżejszych" pacjentów odłączyć od tlenu, aby starczyło dla tych z cięższym przebiegiem.