W Gabinecie Politycznym ministra edukacji i nauki Przemysława Czarnka pracują cztery osoby. Szefem gabinetu jest Radosław Brzózka. Szefowi MEiN doradzają ponadto były szef Centrum Analiz Strategicznych prof. Waldemar Paruch i prof. Paweł Skrzydlewski. Asystentem politycznym Czarnka jest Szymon Osieleniec.
Gazeta.pl zwróciła się do Ministerstwa Edukacji i Nauki po informację na temat zarobków doradców ministra. Jak się dowiedzieliśmy z przekazanego nam pisma, wynagrodzenie zasadnicze szefa Gabinetu Politycznego wynosi 6070 zł. Do tego należy doliczyć dodatek funkcyjny w wysokości 1810 zł. Wynagrodzenie doradców politycznych mieści się w przedziale 3640-4720 zł. Natomiast na stanowisku asystenta politycznego pensja wynosi od 2590 do 3170 zł. Stawki te reguluje rozporządzenie Rady Ministrów z 28 marca 2000 roku.
"Jednocześnie informuję, że na podstawie Ustawy z dnia 16 września 1982 r. o pracownikach urzędów państwowych oraz rozporządzenia Rady Ministrów z dnia 2 lutego 2010 r. w sprawie zasad wynagradzania pracowników niebędących członkami korpusu służby cywilnej zatrudnianych w administracji rządowej i pracowników innych jednostek pracownikom przysługuje prawo dodatku za wieloletnią pracę w wysokości wynoszącej, po 5 latach pracy, 5 proc. wynagrodzenia zasadniczego. Dodatek wzrasta o 1 proc. za każdy rok, aż do osiągnięcia 20 proc. miesięcznego wynagrodzenia zasadniczego" - poinformowało nas ministerstwo.
W ostatnim czasie w mediach szczególnie często przewija się nazwisko Skrzydlewskiego. To filozof z KUL, wykładający obecnie na Państwowej Wyższej Szkoły Zawodowej w Chełmie, a także stały felietonista Radia Maryja. Niedawno zasłynął m.in. wypowiedziami na temat wartości, które jego zdaniem powinna wpajać młodzieży polska szkoła. Jak przekonywał w "Naszym Dzienniku", "tylko dzięki cnotom społecznym możemy uzyskać człowieka dojrzałego, czyli takiego, który umie spełniać dobro". Skrzydlewski uznał, że kluczowe jest "właściwe wychowanie kobiet, a mianowicie ugruntowanie dziewcząt do cnót niewieścich".
Skrzydlewski był też krytykowany za wypowiedzi na temat osób biorących udział w protestach przeciwko zaostrzaniu prawa aborcyjnego. - Trzeba stawiać odważne pytanie: Czy protestujący są Polakami? Nie, bo Polski nie znają i nie chcą znać. Nie kochają jej, a wszystko, co stanowi jej fundament, tj. Bóg, honor i Ojczyzna, odrzucają w całej rozciągłości, niszczą i wyszydzają. Dziś jedynym, czego im tak naprawdę potrzeba, jest surowa i sprawiedliwa kara, bo ona nie jest sama w sobie złem, ale jest dobrodziejstwem, gdyż przywraca zdrowie, porządek, odrywa złoczyńców od zła i niweluje winę. Stanowi pouczenie dla innych, którzy chcieliby czynić zło. Czy władzy, narodowi, hierarchom starczy sił do wymierzenia kary? Oby nie zabrakło. Bo rozzuchwalone zło można przezwyciężyć tylko dobrem, tj. surową, sprawiedliwą karą wymierzoną z miłosierdziem i stanowczością - mówił na antenie Radia Maryja.