Jakub Banaś został zatrzymany w piątek 23 lipca na lotnisku w Balicach, gdy w towarzystwie żony wracał z urlopu. Syn prezesa NIK został skuty kajdankami przez agentów Centralnego Biura Antykorupcyjnego, a następnie przetransportowany do Prokuratury Regionalnej w Białymstoku.
- Zatrzymanie nastąpiło zaraz po wyjściu z kontroli granicznej. Zachowanie agentów było profesjonalne i kulturalne. Rzeczywiście, zatrzymanie było spektakularne, a na miejscu pojawiło się kilkunastu uzbrojonych funkcjonariuszy. Później jechałem w konwoju czterech samochodów, trzech pojazdów cywilnych i karetki. Czułem się niemal jak VIP, jak Pablo Escobar - powiedział w TVN24 Jakub Banaś.
Jakub Banaś i jego żona usłyszeli po siedem prokuratorskich zarzutów. Dotyczą one m.in. wyłudzenia z Narodowego Funduszu Rewaloryzacji Zabytków Krakowa 120 000 złotych na renowację kamienicy oraz wyłudzenia podatku VAT w wysokości prawie 80 000 złotych. Jak wynika z zebranych przez śledczych dowodów, małżeństwo miało posłużyć się w tym celu podrobionymi fakturami VAT potwierdzającymi wykonanie robót budowlanych na kwotę ponad 310 000 złotych oraz szeregiem dokumentów poświadczających nieprawdę, m.in. protokół ich końcowego odbioru.
- Podkreślam bardzo mocno, że nie przyznaliśmy się do zarzutów. Postępowanie jest objęte tajemnicą śledztwa, a więc nie będę komentował zarzutów. Powiem tylko, że wszystkie dotacje zostały wykonane zgodnie z umowami. Ich wykonanie można sprawdzić w przypadku kamienicy, którą posiadamy. Kluczem będzie tu teraz sąd. Wierzę w sprawiedliwość w sądzie i w to, że sądy są jeszcze niezależne - stwierdził szef syna NIK.
Wobec Jakuba Banasia i jego żony zastosowano poręczenie majątkowe w wysokości 150 000 i 50 000 złotych.
- Pieniądze nie zostały jeszcze wpłacone, walczymy o ich zebranie. To dla nas bardzo duże kwoty. Dopiero kilka tygodni temu zakończyłem remont kamienicy, więc wszelkie środki szły właśnie na ten cel. W przestrzeni medialnej i w kuluarach panowało przekonanie, że jestem nie wiadomo jakim przedsiębiorcą, gościem od szemranych interesów. Tak jakbym spał na pieniądzach. To wszystko bzdury - przekonywał Jakub Banaś.
W dniu zatrzymania Jakuba Banasia Prokurator Generalny wystąpił do marszałkini Sejmu o wyrażenie zgody na pociągnięcie do odpowiedzialności karnej prezesa NIK Mariana Banasia. Śledczy chcą mu postawić zarzuty związane z podaniem nieprawdy w oświadczeniach majątkowych i deklaracjach podatkowych.
W programie "Jeden na jeden" Jakub Banaś stwierdził, że doszło w tym przypadku do "ciekawej koincydencji".
Fakt, że jestem synem szefa NIK, rzuca nowy kontekst na kwestię mojego zatrzymania. Trzeba bowiem rozumieć politykę. Spektakularna forma zatrzymania połączona z postawieniem wniosku o uchylenie immunitetu ma nieprawdopodobnie mocny kontekst polityczny. Chodziło o to, żeby wywrzeć na opozycji presję medialną i moralną, by zagłosowała za uchyleniem immunitetu. By pokazać, że Banasiowie to nie wiadomo jacy przestępcy i że wyciągnęli miliony
- stwierdził Jakub Banaś.
Syna szefa NIK zapytano też o zarzuty, które prokuratura chce postawić jego ojcu.
- To, jak rozumiem, uzasadnia twierdzenia Jarosława Kaczyńskiego, że wobec Mariana Banasia toczą się poważne śledztwa. No i teraz mamy tego finał. Z mojego punktu widzenia jest to kpina. Facetowi, który był szefem Krajowej Administracji Skarbowej, zarządzał miliardami, likwidował mafie paliwowe i mógł wziąć milionowe łapówki, zarzuca się, że uszczuplił dochody państwa o 50 tys. zł i przedstawiał nieprawdziwie oświadczenia majątkowe - ocenił.
- Rozdzielmy dwie rzeczy: twierdzenia, że Marian Banaś to nie wiadomo jaki przestępca powiązany z mafiami paliwowymi oraz to, że miał błędy w oświadczeniach majątkowych. Jeśli jakieś błędy się pojawiły, to trzeba je wyjaśnić i niech odpowie przed sądem. Ale on nie jest zwykłym Kowalskim, tylko szefem NIK, czyli instytucji, która jest ostatnim bastionem patrzenia władzy na ręce. Dla dobra tego państwa najważniejsze jest, by Banaś pozostał szefem NIK - dodał.
W opinii Jakuba Banasia "oczywiste jest to, że obóz rządzący szuka sposobu, by usunąć Mariana Banasia ze stanowiska".
Dlaczego Jarosław Kaczyński chce koniecznie doprowadzić do tego, by NIK wrócił na łono PiS? Bo, przynajmniej przed powrotem Tuska, poważnie planował wybory na wiosnę [2022 r. - red.]. Widzi bowiem, że z Polskiego Ładu wyszły nici. [...] On potrzebuje zneutralizować NIK, żeby mieć wyczyszczone pole do wyborów
- powiedział syn szefa NIK.
- Marian Banaś gwarantuje jedno: że kolegium NIK nie doprowadzi do tego, że wszystkie wyniki kontroli będą, mówiąc kolokwialnie, uwalane. Po uchyleniu immunitetu i wprowadzeniu komisarza politycznego kontrolerzy wciąż będą wykonywać swoje obowiązki, ale wnioskom z prowadzonych przez nich kontroli będą wybijane zęby - zaznaczył.