Zgodnie z przepisami, uposażenie członka Państwowej Komisji ds. Pedofilii powinno wynosić 10,9 tys. zł miesięcznie brutto. Ustalono je tak, by odpowiadało pensji wiceministra w randze sekretarza stanu. Jak wykazali jednak kontrolerzy Najwyższej Izby Kontroli, w ubiegłym roku osoby zasiadające w komisji zarabiały średnio niemal dwukrotnie więcej, bo 20,4 tys. zł brutto.
Skąd tak duża różnica? Błażej Kmieciak, przewodniczący Państwowej Komisji ds. Pedofilii, tłumaczy w rozmowie z "Rzeczpospolitą", że jest to efekt wyrównania za okres od 24 lipca do 30 września. Przypomnijmy, że 25 lipca członkowie organu złożyli ślubowania, a dopiero 1 października urząd obsługujący komisję zaczął dysponować budżetem.
"Jednostkowa wysokość wynagrodzeń przysługujących i wypłaconych w 2020 roku członkom komisji była w każdym przypadku zgodna z obowiązującymi przepisami prawa" - przekonuje Kmieciak.
Państwowa Komisja w jakikolwiek sposób nie wprowadziła opinii publicznej w błąd, bowiem na wysokość przeciętnego wynagrodzenia wpływ miało naliczenie i wypłacenie wynagrodzeń od dnia złożenia ślubowania przez członków komisji do dnia utworzenia urzędu obsługującego PKDP
- dodaje szef komisji. Jak jednak zauważa "Rzeczpospolita", problem w tym, że według medialnych doniesień komisja rozpoczęła swoje prace dopiero pod koniec listopada 2020 roku.
- Nie rozumiem, dlaczego członkowie organu mają dostawać uposażenia za wcześniejszy okres. Z tego, co wiem, innym ministrom nie płaci się podwójnie - skomentował to Dariusz Joński, poseł Koalicji Obywatelskiej.