Przemysław Czarnek był gościem Polsatu News. Minister edukacji i nauki w pierwszej kolejności pytany był o powrót dzieci do szkół od 1 września. Polityk przyznał, że na razie resort zakłada, że uczniowie wrócą do nauki stacjonarnej w nowym roku szkolnym.
Dalej minister odniósł się też do zarzutów, według których za bardzo ingeruje w program nauczania w szkołach. Według Przemysława Czarnka, do takich sytuacji w ogóle nie dochodzi, a on sam chce jedynie zadbać o to, by nie doprowadzać do "demoralizacji" uczniów.
- Ja nie zmieniam podstaw programowych, programu nauczania. Chce walczyć z tym, żeby w szkołach w wielkich miastach nie dochodziło do demoralizacji dzieci i młodzieży. Robię to dlatego, ponieważ nie ma tygodnia, żeby rodzice nie zgłaszali do nas różnych sytuacji - tłumaczył.
Powodem takich skarg mają być chociażby protesty, na których wykorzystywane są hasła z wulgaryzmami. - Młoda dziewczyna stojąca z wulgaryzmem to jest dokładne przeciwieństwo cnoty, to jest demoralizacja. To jest skandal, jeśli opozycja w ten sposób zachęca młodzież do wyrażania opinii - dodał Przemysław Czarnek, chociaż nie chciał odpowiedzieć, czym są "cnoty niewieście". W tym celu odesłał dziennikarza do swojego doradcy.
Później przyznał, że sam nie puściłby dziecka na "jakiekolwiek protesty". - Jako rodzic orientuję się, gdzie znajdują się moje dzieci. Na pewno nie znalazłyby się same w takim miejscu. (...) Mam zaufanie do 21-letniej córki. Sama nie poszłaby w miejsce, gdzie mamy tego rodzaju chamstwo i wulgaryzmy - stwierdził.
A co Przemysław Czarnek sądzi o fladze, która stała się symbolem społeczności LGBT? - Tęczowa flaga jest fajna, podoba mi się, jest kolorowa, nie ma dla mnie żadnego przekazu. Natomiast ideologizowanie i demoralizowanie działa na mnie jak płachta na byka - odpowiedział.