Prof. Marcin Wiącek podkreślił w Senacie, że nie należy do żadnej partii politycznej i uważa się za człowieka "niezależnego i samodzielnego". Podkreślił, że jest zwolennikiem prymatu polskiej konstytucji nad wszelkimi umowami międzynarodowymi (stwierdził, że opowiada się "za prymatem konstytucji nad wszystkimi innymi aktami normatywnymi obowiązującymi na terenie Polski").
Kandydat na RPO odniósł się do wyroku TSUE z 15 lipca. - Wyrok ten wskazuje, że model odpowiedzialności dyscyplinarnej sędziów, kontekst, w jaki ten model został wprowadzony i liczne inne okoliczności towarzyszące zmianie prawa w tym zakresie - ich kumulacja - prowadzi do zagrożenia dla niezawisłości sędziowskiej - mówił. Jak podkreślił, "standard niezawisłości sędziowskiej jest wspólny dla wszystkich państw". - Minimum niezawisłości sędziowskiej to to, że sędzia nie może być pociągnięty do odpowiedzialności za wydanie orzeczenia - stwierdził.
Wiącek przekonywał, że wyrok TSUE "jest adresowany przede wszystkim do ustawodawcy". - Implementacja tych rozstrzygnięć i standardów, które w tym wyroku zostały zaprezentowane, wymaga nowelizacji przepisów, w szczególności ustawy o Sądzie Najwyższym. Myślę, że ta nowelizacja jest możliwa z poszanowaniem intencji twórców regulacji, jak i wymogów stawianych przez prawo europejskie - powiedział. Dodał, że "obowiązek zapewnienia skuteczności orzeczeniom TSUE spoczywa na wszystkich organach władzy publicznej". - Wydaje mi się, że sytuacją najbezpieczniejszą z punktu widzenia potrzeby realizacji pewnych wytycznych zawartych w tym wyroku, byłoby przynajmniej do tego czasu wstrzymanie prac przez Izbę Dyscyplinarną Sądu Najwyższego - dodał.
- Wierzę, że istnieje możliwość, aby wspólnie zasiąść do stołu i zastanowić się, jak dokonać korekty tej reformy w zakresie odpowiedzialności dyscyplinarnej. Tak, aby z jednej strony zadośćuczynić intencjom twórców tej reformy, a z drugiej strony żeby wycofać się z pewnych regulacji, które są powodem, że TSUE wydał taki, a nie inny wyrok - powiedział, podkreślając, że, jego zdaniem, "możliwe jest stworzenie kompromisowego rozwiązania" w tej kwestii.
Kandydat na RPO odniósł się też do projektu ustawy o radiofonii i telewizji. - Analizując ten projekt należy się zastanowić, czy proponowana zmiana jest zgodna z ogólnosystemową zasadą proporcjonalności. Zasada proporcjonalności, która powinna przyświecać twórcom każdego prawa, opiera się na założeniu, że jeśli ten sam cel można osiągnąć w sposób łagodniej ingerujący w wolności i prawa człowieka, to należy skorzystać ze środka łagodniejszego - stwierdził. - Czytając ten projekt ustawy można dowiedzieć się, że intencją twórców jest zagwarantowanie wzmocnienia ochrony bezpieczeństwa publicznego, bezpieczeństwa państwa. Ja, czytając ten projekt, zastanawiam się, czy ten sam cel mógłby być osiągnięty w inny sposób. Odpowiadam: mógłby być. Na przykład przez wprowadzenie klauzuli bezpieczeństwa publicznego, która powinna być uwzględniana w procedurze koncesyjnej. Nie bezwzględny zakaz, tylko obowiązek indywidualnej oceny okoliczności w przypadku, gdy mamy do czynienia z podmiotem spoza Europejskiego Obszaru Gospodarczego - podkreślił.
Dyskusja w Senacie nad poparciem prof. Wiącka będzie kontynuowana po godzinie 15. Po debacie ma się odbyć głosowanie.
Zgodnie z konstytucją RPO wybiera Sejm za zgodą Senatu. Wybór jest konieczny, bo we wrześniu 2020 roku skończyła się kadencja dotychczasowego RPO Adama Bodnara. 8 lipca kandydaturę Wiącka poparł Sejm.