W środę w Nowym Targu konferencję prasową zorganizowali parlamentarzyści Koalicji Obywatelskiej. Na tamtejszym rynku pojawili się m.in.: posłanka Jagna Marczułajtis-Walczak, były szef PO Borys Budka, senator Jerzy Fedorowicz, poseł Konrad Frysztak oraz członek Zarządu Krajowego PO Łukasz Pawełek. Ich wystąpienie zostało przerwane przez grupę osób, które kazały "wynosić się" parlamentarzystom z miasta.
Kiedy wydawało się, że sytuacja została opanowana, na rynek wkroczył mężczyzna, który pięściami uderzał w statywy i kamery. Agresor przewrócił jednego z operatorów wraz ze sprzętem, a także dziennikarza "Gazety Wyborczej". Następnie stanął oko w oko z Borysem Budką i nie szczędził wulgaryzmów.
- Nie będziecie tu k...a rządzić! Myślicie, że nie mam dość podatków? Pier...ych ustaw?! Ładnie się wam ubierać w ładne ciuchy za nasze pieniądze?! Za pieniądze naszych rodziców, którzy przez lata płacili podatki? - wykrzykiwał mężczyzna, który następnie wsiadł w samochód i odjechał z nowotarskiego rynku - relacjonowała "Gazeta Wyborcza".
- Ta osoba dopuściła się agresji nie w stosunku do nas, ale do wszystkich, którzy byli na konferencji. Zawiadomimy policję o tym zdarzeniu, bo to jest niebezpieczne, przede wszystkim dla dziennikarzy, że ktoś taki was atakuje - mówił były szef PO.
Funkcjonariusze z Nowego Targu poinformowali, że agresywny mężczyzna sam zgłosił się na policję w środę wieczorem. To 26-letni mieszkaniec gminy Nowy Targ.
- Mężczyzna przyznał się w całości do postawionych mu zarzutów uszkodzenia mienia. W trakcie zdarzenia uszkodzeniu uległa jedna z kamer. Po wykonaniu czynności został zwolniony do domu - przekazał nam asp. Dariusz Machaj, oficer prasowy Komendy Powiatowej Policji w Nowym Targu. Jak dodał, dla dobra postępowania policja nie może ujawnić, w jaki sposób podejrzany tłumaczył swoje niedawne zachowanie.
Jak podała w czwartek Polska Agencja Prasowa, świadkowie zdarzenia twierdzili, że sprawca ataku mógł znajdować się pod wpływem odurzających, ale po zgłoszeniu się na policję nie został poddany stosownym badaniom.
- Nie został przebadany, ponieważ od zdarzenia minęło już kilka godzin. Nie ma znaczenia, czy w chwili popełnienia czynu był pod wpływem alkoholu czy nie. Taka okoliczność nie wpływa zresztą na wymiar kary - podkreślił Machaj w rozmowie z Gazeta.pl.