Wyciszanie pytań dziennikarzy miało miejsce w trakcie ubiegłotygodniowej konferencji prasowej dotyczącej Narodowego Programu Szczepień. Szef kancelarii premiera Michał Dworczyk informował m.in., że rząd pracuje nad kolejnymi formami promocji szczepionek.
Prowadząca konferencję przedstawicielka KPRM zaapelowała do dziennikarzy o pytania dotyczące tematu spotkania. Przedstawiciele mediów, uczestniczący w konferencji zdalnie, próbowali uzyskać od szefa Dworczyka komentarz w sprawie tzw. afery mailowej. Od około miesiąca w sieci pojawiają się nowe e-maile, które rzekomo mają podchodzić właśnie z prywatnej skrzynki ministra. Autentyczność tych wiadomości nie została potwierdzona, ale służby specjalne przyznają, że doszło do cyberataku, za którym miała stać grupa UNC1151.
- Od kilkunastu dni pytamy: czy poruszanie spraw wagi państwowej w prywatnej korespondencji... - zaczęła reporterka TVN24 Małgorzata Telmińska. Pytania nie dokończyła, bo została wyciszona. Prowadząca konferencję urzędniczka zwróciła uwagę, że pytania miały dotyczyć tematu konferencji. O aferę e-mailową nie udało się zapytać również Krzysztofowi Michniczowi z "Faktu" i Aureliuszowi Łojewskiemu z "Faktów" TVN. Oni także zostali wyciszeni. Forma w jakiej przeprowadzono konferencję spotkała się później z ostrą reakcją ze strony środowiska dziennikarskiego.
W środowym wydaniu "Dziennika Gazety Prawnej" opisano, w jaki sposób rząd zamierza zareagować na wybuch tzw. afery mailowej i dokonywane regularnie cyberataki na konta polityków. Członkowie rządu i parlamentarzyści mają wkrótce otrzymać specjalne klucze, tzw. U2F, które służą do weryfikacji przy logowaniu m.in. do poczty elektronicznej i mają stanowić jej dodatkowe zabezpieczenie.
Zmiany mają zajść także w warstwie wizerunkowej. Jak przypomina dziennik, dotychczas przedstawiciele rządu bardzo niechętnie odnosili się do kolejnych wycieków maili, jak i ich treści, o czym najlepiej świadczyła konferencja Dworczyka. Twierdzili bowiem, że byłoby to "podbijanie prorosyjskiej narracji". Jednocześnie tak obrana linia komunikacji z mediami jest na rękę rządowi, bo pozwala omijać kłopotliwe pytania.
- Problem w tym, że my sami nie jesteśmy w stanie określić, co w tych przeciekach jest prawdziwe, a co nie, bo wielu z uczestników korespondencji tych e-maili zwyczajnie nie ma, bo regularnie czyści swoje skrzynki - twierdzi źródło "DGP" w obozie władzy.
Rozmówca dziennika przyznał też, że wyciszanie dziennikarzy podczas niedawnej konferencji Dworczyka "nie było najszczęśliwszym pomysłem". Tym bardziej, że kontrastowało to ze zorganizowaną kilka dni później konferencją Donalda Tuska, w trakcie której nowy szef PO przez półtorej godziny odpowiadał na pytania mediów.
- To rzeczywiście był błąd, niepotrzebnie tylko wywołaliśmy emocje. Tak już nie będzie, ponadto rozważamy, by przy okazji jednej z konferencji minister Dworczyk odpowiedział na wszystkie pytania w sprawie wycieku - mówi osoba z kręgów rządowych, dodając, że jeszcze w lipcu wszystkie konferencje prasowe w KPRM będą się odbywać w trybie stacjonarnym. Tak, by "ostatecznie ukrócić wszystkie podejrzenia o cenzurowanie dziennikarzy".