Tak naprawdę, to Jarosław Kaczyński wie doskonale, że partia mu się rozbestwiła i bez jej okiełznania może - co sam mówił - zapomnieć o utrzymaniu władzy. A ponadto w czasie pandemii partia - jak każda inna - ochoczo konsumowała władzę, ale nie gryzła trawy w terenie. To - wedle deklaracji prezesa - ma się zmienić. Bo bez wstrząśnięcia partią na półmetku rządów prezes może zapomnieć o przedłużeniu władzy.
Bez "Polskiego Ładu" nie ma władzy dla PiS
Jarosław Kaczyński wygłosił litanię sukcesów PiS ("wielki dorobek, który ma pewne luki") i bił w Donalda Tuska. Ale to było jedynie tłem kongresu PiS.
Dla Jarosława Kaczyńskiego warunkiem koniecznym trwania u władzy jest przeforsowanie "Polskiego Ładu", który według niego jest "historyczny w wymiarze 1000-lecia". Bił więc w jego krytyków - w tym z obozu prawicy jak np. Jarosława Gowina i Zbigniewa Girzyńskiego (ich nazwiska oczywiście nie padły).
Niby dobrze, ale jednak źle
- Skoro jest tak dobrze, to dlaczego nasze sondaże są niższe niż wynik, który uzyskaliśmy w wyborach? - pytał. I dał odpowiedź, że decydujące wcale nie są media, wyrok Trybunału Konstytucyjnego ws. aborcji, COVID czy też "piątka dla zwierząt". - To wszystko na pewno ma znaczenie, ja tego nie kwestionuję. Będziemy musieli te sprawy rozważać, oczywiście nie wycofując się z naszych zasad, z naszych podstawowych zasad moralnych, które są głęboko osadzone w chrześcijaństwie - zapewniał.
Ważniejsze dla Kaczyńskiego były błędy, niepowodzenia i słabości obozu.
Za niepowodzenia uznał przede wszystkim program "mieszkanie+". To klęska i wie to każdy, kto o tym programie słyszał. Także premier Mateusz Morawiecki, który program firmował, uznał go za fiasko.
To bolesna dla samego prezesa diagnoza, że jego państwo jest "zbyt słabe", a "spory wewnątrz rządu" zbyt mocne, by można było budować mieszkania. Uznał też, że reformy sądownictwa to klęska - też z winy obozu rządzącego, choć tego nie powiedział, to wini głównie prezydenta Andrzeja Dudę, ale także Zbigniewa Ziobrę.
Prezes bije się w piersi
Słabości. To był punkt dla Kaczyńskiego bardzo ważny i "najbardziej gorzki". Tą słabością PiS-u jest sam PiS - kondycja partii. Prezes zresztą bił we własne piersi.
Wedle prezesa PiS wewnątrz formacji toczą się "nieustanne walki" w okręgach. By je ukrócić, kongres zmienia strukturę partii: rozdrabnia 40 okręgów na prawie 100 i ustanawia nad nimi dodatkowy bat w postaci pełnomocników sekretarza generalnego, którym będzie zaufany człowiek prezesa, poseł Krzysztof Sobolewski.
Wedle prezesa PiS jego partia sama się wykrwawia i staje jałowa, bo rękami lokalnych baronów odpycha ludzi garnących się do PiS, ale zagrażających pozycji spasionych u władzy baronów. Kaczyński nazwał to - jak sami też pisaliśmy przed kongresem PiS, a teraz mówił to prezes PiS - "syndromem tłustych kotów", czyli "niechęci do pracy", a jedynie do "walki o różnego rodzaju stanowiska".
Nepotyzm, na który prezes sam pozwolił
Kaczyński piętnował też nepotyzm - rozlewanie się rodzin i znajomków po spółkach Skarbu Państwa i administracji państwa. Kłopot w tym, że przez sześć lat rządów PiS de facto sam dał na to przyzwolenie. - Ta łyżka jest ciągle bardzo mała w stosunku do beczki naszych sukcesów, ale ja mam wrażenie, że jest jednak coraz większa. I trzeba jasno powiedzieć, że jeśli tego nie zmienimy, to nie mamy żadnych szans na to, żeby wygrać wybory - powiedział.
To brzmi jak groźba, ale też nie pierwszy raz prezes ją wygłaszał i nigdy nie kończyło się to jakimś przełomem.
Nie pozwolić "Polskiemu Ładowi" zatonąć
Jak już pisaliśmy na Gazeta.pl, w centrali PiS jest poczucie, że przegapiono czas na promowanie "Polskiego Ładu", który kontrastuje wicepremier Jarosław Gowin. W PiS to właśnie Gowin jest obwiniany o to, że "Ład" nabiera wody, bo to właśnie Gowin wciąż negocjuje w nim poprawki, podkreślając przy tym, że "Ład" to podwyżki podatków.
Teraz Kaczyński pogania działaczy partyjnych, by "odkłamywali" ten "Ład". Według niego "Polski Ład" jest wręcz przedmiotem "wielkiego hejtu". I choć wedle prezesa ta "kampania dezinformacyjna" jest kłamliwa, to jednak może się okazać bardzo skuteczna, a "Ład" utonąć. Widać też, że Kaczyński wciąż ma traumę z 2007 r., gdy stracił władzę na rzecz Donalda Tuska - wówczas, przekonywał prezes, gospodarka pędziła, a i tak to opozycja wyrwała mu władzę. Wyraźnie obawia się powtórki sprzed 14 lat.
Poszukiwania głosów na wsi
Gdzie Kaczyński widzi dodatkowe głosy dla PiS? Na wsi. Ma bowiem powstać - do tego zobowiązuje partię uchwała kongresu - osobny program dla wsi, "Polski Ład dla polskiej wsi". To też kiepska recenzja wiejskiej i rolniczej części "Polskiego Ładu".
I kadrowe przyspieszenie
Co ciekawe, Kaczyński zapowiedział też kadrową czystkę w aparacie państwa. Powód? "Niespójności w obozie".
Wyjaśnił, jak to rozumie. - W naszej administracji jest wciąż wielu ludzi, którzy nam źle życzą. I jest też także wielu ludzi, którzy może dobrze nam życzą, ale strasznie się boją podejmowania decyzji. Trzeba z tymi ludźmi się rozstać. Różne procesy związane z naszymi decyzjami, inwestycjami muszą postępować dużo szybciej - grzmiał.
"Początek wielkiej mobilizacji"
Kongres PiS ma być "początkiem wielkie mobilizacji", by PiS przeszło - jak pisaliśmy w Gazeta.pl - w stan kampanijnej i wyborczej gotowości. - Jeżeli zrealizujemy "Polski Ład", jeżeli oczyścimy naszą partię z niedobrych zjawisk, jeżeli wesprzemy polską wieś, to z całą pewnością zwyciężymy - przekonywał.
To samo zresztą - sprawczość i wolę zwycięstwa - deklarował dziś też Donald Tusk, który dziś przejął Platformę Obywatelską.
18 lat i kolejna kadencja. Ostatnia
Formalnością było wybranie Kaczyńskiego na fotel prezesa partii. 1245 głosów było "za", 18 "przeciwko", a pięć wstrzymało się od głosu. Innego wyniku być nie mogło.
Z kolei - najtrudniejsza dla partyjnych baronów - uchwała kręcąca bat nad nimi przeszła jednogłośnie. - Jednoznacznie widoczny jest autorytet Jarosława Kaczyńskiego. Nie ma żadnego innego lidera, który mógłby mieć jakąś siłę sprawczą. Wszyscy rozumieją, że on jeden może poprowadzić PiS dalej. W rządzeniu i przez następne wybory - mówi nam jeden z delegatów na kongres PiS.
Sam prezes zapewniał: - Po raz ostatni staję na czele PiS. Jeśli poczuję, że jest to ponad możliwości, odejdę. Ale spróbuję.
Najciekawszy będzie jednak wynik jutrzejszego głosowania nad potencjalnym następcą prezesa - premierem Mateuszem Morawieckim. Ma on dołączyć do grona wiceprezesów partii. Głosowanie będzie tajne, a wtedy w delegatach budzi się niepokorność. Sam prezes lubi żartować, że gdyby Morawieckiemu przeciąć skórę, to na wierzch wyszłyby nie żyły, ale przewody jak u robota. Wynik głosowania - wysokie lub niskie poparcie w grupie ok. 500 najważniejszych PiS-owców - pokaże, czy Morawiecki obok kabli ma już żyły z partyjną krwią.