Mówi wieloletni polityk Platformy:
Po paru latach Tuskowi przeszły rozterki. Wygląda na to, że jest zdeterminowany i zdecydowany wrócić. A jeśli on chce wrócić, to wróci i nie będzie się nikogo pytać
Inny z naszych rozmówców z PO:
Akcja toczy się bardzo wartko, zmienia się właściwie z dnia na dzień. Ostateczne scenariusze wyklarują się zapewne dopiero w piątkowy wieczór albo sobotni poranek. Rada Krajowa odsłoni nową rzeczywistość
A sobotni poranek jest w rozgrywce pt. "Powrót Tuska" kluczowy. To właśnie w sobotnie przedpołudnie odbędzie się Rada Krajowa Platformy, na której były premier ma wrócić do gry. W jakim charakterze będzie to powrót? Na to pytanie w Platformie wciąż nikt nie na odpowiedzi. Można zaryzykować tezę, że odpowiedzi nie znają nawet trzej najważniejsi w tym momencie politycy PO: Donald Tusk, Rafał Trzaskowski i Borys Budka.
Nasi rozmówcy z partii przekonują, że sytuacja jest na tyle dynamiczna, że właściwie każdy dzień przynosi nowe scenariusze zakończenia tej politycznej rozgrywki. Kluczowe może okazać się czwartkowe spotkanie Tuska z Trzaskowskim i Budką. Politycy mają na nim przedyskutować temat powrotu byłego premiera na krajowe podwórko i spróbować wypracować optymalne dla partii rozwiązanie w tej kwestii.
Rzecz w tym, że ustalenia polityczne to jedno, a organizacyjno-prawna rzeczywistość drugie. - Nie mamy scenariusza statutowego i prawnego na to, co może się zdarzyć w sobotę i po sobocie - rozkłada ręce jeden z naszych rozmówców. Najczęściej przewijający się scenariusz mówi o tym, że Tusk wejdzie w skład zarządu krajowego PO na stanowisko wiceprzewodniczącego partii, obecny szef PO złoży dymisję, a Tusk zostanie pełniącym obowiązki przewodniczącego Platformy.
Rzecz w tym - podkreśla polityk PO, z którym o tym rozmawiamy - że p.o. przewodniczącego partii wybiera zarząd krajowy PO, a nie jest powiedziane, że Tusk znajdzie w nim większość. Partyjne sojusze zmieniają się bowiem równie szybko, co sytuacja z powrotem byłego premiera. Pierwotnie "na Tuska" grali ludzie Grzegorza Schetyny i tęskniący za byłym premierem tuskowcy. Wedle naszych informacji to już jednak nieaktualne.
Schetyna liczył, że mocno suflując powrót Tuska, osłabi Budkę i wzmocni swoją pozycję w Platformie. Nagle okazało się jednak, że Donald faktycznie chce wrócić, a to dla Schetyny nie jest dobra wiadomość
- słyszymy w Platformie. Dzisiaj powrotu Tuska na stawisko szefa partii chcą, co oczywiste, tuskowcy oraz zwolennicy obecnego przewodniczącego Borysa Budki. Po drugiej stronie barykady znajdują się stronnicy Rafała Trzaskowskiego i, z konieczności, ludzie Grzegorza Schetyny.
Walczą o życie, więc czemu się tu dziwić
- mówi nam polityk PO, znający kulisy toczących się w partii rozgrywek.
Jeśli do soboty nic się nie zmieni, areną tej walki o życie może być wybór p.o. przewodniczącego Platformy. Do tej funkcji przymierza się Tusk, ale wcale nie jest powiedziane, że rękawicy nie podejmie również Trzaskowski.
Tu pojawia się kwestia starcia Rafała z Donaldem
- przyznaje jeden z naszych informatorów.
Dlaczego Trzaskowski miałby się zetrzeć ze swoim niegdysiejszym politycznym mentorem?
Gra toczy się o prezydenturę w 2025 roku. I Rafałowi, i Donaldowi o to chodzi i żaden nie będzie chciał odpuścić
- tłumaczy nam polityk PO, znający kulisy prowadzonych ustaleń.
Rozmówca z otoczenia Trzaskowskiego:
Rafał z pozycji "złotego chłopca", który zawsze dobrze się zapowiadał, a ostatnio wyrósł nawet na lidera opozycji, po powrocie Tuska wróci na pozycję prezydenta Warszawy i zamiast być przyszłym zbawcą Polski będzie musiał zajmować się szambem w Wiśle
Sam Trzaskowski co do powrotu Tuska wydaje się być sceptyczny. Pytany o to na niedawnej konferencji prasowej, odparł: - Przewodniczącym Platformy Obywatelskiej jest Borys Budka, ja jestem lojalny wobec przewodniczącego. Jeżeli rzeczywiście potwierdzą się te doniesienia, że Borys Budka ewentualnie nosi się z zamiarem rezygnacji ze swojej funkcji, to wtedy będziemy mieli do czynienia z nową rzeczywistością i oczekuję, że będziemy mieli również jasne deklaracje co do aspiracji Donalda Tuska i moich. Na razie poczekajmy na fakty.
Z naszych ustaleń wynika, że partyjne doły oczekiwałyby zgodnej współpracy Trzaskowskiego z Tuskiem, a nie wojny o wpływy w,i tak wyniszczonej już wewnętrznymi konfliktami, partii. Trzaskowski to w końcu największy obecnie atut Platformy, z kolei Tusk jest postacią pomnikową i architektem największych sukcesów. W Platformie do dziś utożsamiany jest z wyborczymi zwycięstwami i tłustymi latami przy władzy.
Mówi zwolennik powrotu Tuska we władzach Platformy: - Myślę, że Tusk jest dziś politykiem zupełnie innym, niż był 20 lat temu. Jest politykiem dojrzałym, kompletnym. Na pewno rozumie, jak zmieniła się polska polityka i jaką wartość stanowią dziś dla nas zarówno Trzaskowski jak i Budka.
W takie myślenie poza tuskowcami mało kto w Platformie wierzy. Nie bez powodu - słyszymy od naszych informatorów - między członkami partii krąży opinia, że "jak wróci Donald, to Budkę zwasalizuje, Trzaskowskiego wykończy, a Schetynę odsunie".
To ten sam Donald, tylko bardziej morderczy. Teraz ma też doświadczenie w wykańczaniu politycznych przeciwników na poziomie międzynarodowym
- nie ma złudzeń wieloletni polityk Platformy, dawny tuskowiec.
Wybór między Tuskiem a Trzaskowskim to dla Platformy nie tylko kwestia stricte personalna. To również - zdaniem naszych rozmówców nawet przede wszystkim - kwestia strategii i przyszłości, jaką partia wybierze dla siebie na kolejne lata. Tusk to niezwykle sprawny polityk - mistrz zakulisowych rozgrywek i szef trzymający partię żelazną ręką. Umie wygrywać wybory i ma sposób na Jarosława Kaczyńskiego. Trzaskowski to z kolei szansa na zmianę, której chce większość działaczy i polityków Platformy - zostawienie za sobą przeszłości, postawienie na nowoczesność, odzyskanie sympatii Polaków (zwłaszcza młodego pokolenia).
Tusk z pewnością nigdy nie będzie tak lubiany jak Trzaskowski i nie będzie orędownikiem tak gruntownej zmiany Platformy. Z drugiej strony, Trzaskowski nigdy nie będzie miał instynktu politycznego killera, który ma Tusk, i nie odnajdzie się tak dobrze jak on w bieżącym zawiadowaniu partią. Paradoks sytuacji polega na tym, że w optymalnym scenariuszu Platforma potrzebowałaby zarówno Tuska, jak i Trzaskowskiego na czele partii. Ale na samej górze może stać tylko jeden człowiek. Zwłaszcza w polskiej, do bólu wodzowskiej polityce.
- Pytanie, czy dziś trzeba dokonywać wyboru między Donaldem i Rafałem - zastanawia się jeden z naszych rozmówców, nie zaliczający się ani do tuskowców, ani zwolenników prezydenta Warszawy.
Warto do samego końca walczyć o jakieś porozumienie między nimi, chociaż na pierwszy rzut oka to jak łączenie ognia z wodą
- dodaje.
Inny polityk Platformy przyznaje, że pogodzenie powrotu Tuska z utrzymaniem dotychczasowego statusu Trzaskowskiego "jest trudne łamane przez niemożliwe".
To nie będzie może wojna domowa, ale ostra walka buldogów pod dywanem już na pewno tak
- ocenia.
To zresztą i tak wcale nie najgorszy ze scenariuszy, o jakich rozmawia się dzisiaj w Platformie. Tego dotyczącego wojny domowej również nikt nie wyklucza. Zdaniem naszych rozmówców jest o wiele bardziej prawdopodobny niż np. rozłam partii.
Tylko pytanie, jak poważna i jak długa będzie to wojna
- słyszmy w Platformie.