Jarosław Gowin wysłał zaproszenie na swój kongres do Jarosława Kaczyńskiego - na minioną niedzielę. - Płaczliwe - komentował z przekąsem inny współpracownik prezesa PiS.
Przeczytaj także:
Prezes go nie przyjął. - Kaczyński powiedział, że to ostatni weekend przed jego własnym kongresem (3 lipca), więc czas, by mógł się przygotować do swojego wystąpienia. Nie chciał, żeby mu zawracać głowę wyjazdem na imprezę Gowina - mówi inny współpracownik szefa PiS.
Miło na pokaz
Czas to pretekst. A realia są takie, że Kaczyński ma Gowina wręcz za zdrajcę, a Gowin Kaczyńskiego za prowodyra "puczu" w Porozumieniu, na którego czele stał Adam Bielan. Na konwencji - ponad tydzień temu - Partii Republikańskiej, ugrupowania Adama Bielana, Kaczyński już był. Widać więc, gdzie ma przyjaciół. Tam Bielan bił w Gowina, że ten "paktuje" z opozycją. Wziął też byka za rogi mówiąc, że "my [Partia Republikańska będąca satelitą PiS, "bielaniści" - red.] się Zjednoczonej Prawicy nie wstydzimy" - w domyśle, że Gowin się wstydzi.
Kaczyński wysłał jednak na kongres Gowina swojego współpracownika - posła Krzysztofa Sobolewskiego. Dla wszystkich w Zjednoczonej Prawicy to "Sobol", spec od robót niewdzięcznych. "Sobol" pojechał z listem Kaczyńskiego w ręku. List był bardzo miły i uprzejmy. "Dziś jedność jest nam szczególnie potrzebna" - napisał prezes PiS. - Bo to my jesteśmy ci fajni i mili, nawet jeśli inni na nas plują - uśmiecha się inny współpracownik prezesa.
Kaczyński lekko skarcił Gowina
Ale w liście było też ostrzej, bo szansą dla Polski - wedle Kaczyńskiego - jest "Polski Ład", który Gowin przecież kontestuje. Prezes PiS ponadto skarcił, acz delikatnie, Gowina za to, że ten "za pośrednictwem wysyłanych w przestrzeń publiczną komunikatów uwypukla [swoją] odrębność".
"Sobol" dodał też coś "od siebie". - Taką na ten moment dostał dyspozycję od prezesa, by być miłym - dodaje inny współpracownik prezesa.
"Duch puszczy" z Podlasia
I dodał też żart, który nie wszyscy zrozumieli. Sobolewski: - Współpracuję od sześciu lat z siedzącym tu Stanisławem [Derehajłą, sekretarzem Porozumienia, a teraz już wiceprezesem - red.]. I cenię sobie tę współpracę. Liczę na to, że ta współpraca będzie kontynuowana w tak samo dobrej atmosferze, w tak samo dobrym duchu, niekoniecznie "puszczy", jak do tej pory.
Sala odpowiedziała salwą śmiechu. Sam Gowin starał się zachować powagę.
Dlaczego? "Duch puszczy" to bimber. Wysokoprocentowy trunek, a ta właśnie nazwa jest popularna na Podlasiu, skąd pochodzi Derehajło, były wieloletni wójt gminy Boćki. - Staszek, gdy przyjeżdżał na negocjacje do Warszawy, to zawsze z "duchem puszczy". I razem z "Sobolem" czasami go pili - opowiada jedna z osób z Porozumienia.
Nie dać się uwieść "duchowi..."
Sobolewski dorzucił dalej "od siebie": - Liczę na to, że kolejne kadencje będziemy wspólnie mogli działać dla dobra Polski. Życzę, abyśmy mogli za dwa lata mówić o tym, że jedziemy dalej.
Niech nikogo nie zwiedzie jowialny ton Sobolewskiego. Ani śmiech publiki. Ani wizje długich rządów Zjednoczonej Prawicy, które zarysował. Sobolewski mówiąc o "puszczy" ma o tyle rację, że w Zjednoczonej Prawicy panują podobne reguły jak w nadwiślańskiej dżungli: drapieżniki polują na siebie, każdy walczy o terytorium czy wręcz o życie. Pod tym względem w ZP faktycznie panuje "duch puszczy", a skracanie dystansu grozi pożarciem.
Monitoring dla PiS: Gowin chce konkurować
Monitoring mediów i ważnych wypowiedzi polityków tworzony w PiS wyłapał przekaz z kongresu Porozumienia. Taki, że oto nowy program Gowina - "Polska od nowa" - jest alternatywą dla programu rządowego "Polskiego Ładu", pod którym wicepremier się zresztą podpisał. Gowin stwierdził bowiem na kongresie: - To właśnie Porozumienie ma najlepszy program gospodarczy dla Polski.
Polityk PiS z Nowogrodzkiej: - Gowin dolewa oliwy do ognia. Wszystko, co robi, jest już wybitnie irytujące. Jest w rządzie, a mówi o alternatywie dla rządu.
Dwa kongresy
Ale od początku. Porozumienie zorganizowało dwa kongresy - w sobotę programowy, a w niedzielę wyborczy. Na pierwszym pokazano program "Polska od nowa", a na drugim wybrano Jarosława Gowina na prezesa Porozumienia.
W niedzielę Gowin nie wysłał znaku pokoju na Nowogrodzką. Wygłosił za to najbardziej konfrontacyjne wobec centrali PiS przemówienie w całej historii swojej obecności w Zjednoczonej Prawicy.
Gowin mówił, że "Polska potrzebuje wspólnoty, a nie folwarku politycznego". To do Jarosława Kaczyńskiego, który jest przecież "naczelnikiem" państwa.
Wygłosił też tradycyjną, znaną już na pamięć, litanię rzeczy, które PiS-owi ukatrupił: od wyborów "kopertowych" po podatek od mediów. I zapowiedział ukatrupienie kolejnej - "jakiekolwiek radykalnego podniesienia podatków dla małych i średnich przedsiębiorstw".
Bił w Kaczyńskiego i Adama Bielana: - Doświadczamy ciągle działań, które mają nas wypchnąć z obozu Zjednoczonej Prawicy.
Bił w TVP: - Jest taka stacja telewizyjna, w której dla ludzi Porozumienia od wielu miesięcy drzwi są zamknięte, nawet dla wicepremiera polskiego rządu.
Drwił z Bielana i Kaczyńskiego: - Ktoś opowiadał, że wkrótce będzie 240 posłów bez Porozumienia. Dziś jest 229 [w klubie PiS - red.]. Jeśli ktoś myśli, że bez Porozumienia można zbudować stabilną większość, to doradzam mu, żeby się nauczył liczyć do 231.
Po odejściu grupy Zbigniewa Girzyńskiego klub PiS - formalnie będący zapleczem rządu w Sejmie - stracił większość i właśnie do tego pił Gowin. Współpracownik Kaczyńskiego na to: - To było też do Kaczyńskiego. Ma teraz Gowin ponurą satysfakcję, jakby sąsiadowi krowa zdechła.
Gowin dalej pił do Bielana i Kaczyńskiego: - Pora na twarde słowa: ci którzy chcą nas wypchnąć, szkodzą Zjednoczonej Prawicy, a co gorsza szkodzą Polsce.
De facto zarzucił więc prezesowi PiS, że szkodzi on Polsce.
Obiecywał, że jak nie z Kaczyńskim, to z opozycją zapewni swoim ludziom przyszłość w polityce: - Jesteśmy gotowi kontynuować dobry dla Polski projekt Zjednoczonej Prawicy. To nie my działamy na rzecz jego zniszczenia. Ale jeżeli ktoś będzie chciał ten projekt zakończyć, to chcę się zobowiązać wobec was, że zbuduję inne, alternatywne scenariusze.
Ale, co ważne, już nie wszyscy klaskali na wizję życia poza ZP. Choćby wiceprezes Porozumienia Marcin Ociepa (wiceszef MON) nie klaskał. A niektórzy mieli wtedy kwaśne miny. Z kolei Krzysztof Sobolewski starał się zachować minę pokerzysty - nie klaskał, nie cieszył się. Politycy PiS, z którymi rozmawialiśmy, wręcz mu współczuli.
"Ludzie zobaczyli w nim lidera"
Współpracownik Gowina mówi na serio: - Wszyscy się zobaczyli i policzyli. Gowin przestał się kręcić w miejscu, ale poszedł do przodu. Został na nowo wybrany na prezesa partii. Ludzie zobaczyli w nim lidera. I żartuje: - Tchnął "ducha puszczy" w partię.
Gowin skończył weekend wzmocniony. Pomógł mu w tym poseł - dotychczas w klubie PiS - Zbigniew Girzyński, który razem z dwoma innymi zbuntowanymi osobami (Arkadiuszem Czartoryskim i Małgorzatą Janowską) założył nowe koło w Sejmie ("Wybór Polska"), czym pozbawił rząd PiS formalnej większości (klub PiS liczy już tylko 229 na 460 posłów).
Girzyński osobiście przyjechał na kongres Porozumienia do Warszawy. Choć niewiele brakowało... Pędził autostradą z Torunia do stolicy, bo błędnie sądził, że kongres ten jest za tydzień. Ale zdążył. Wolta Girzyńskiego sprzyja Gowinowi, bo przy coraz mniejszym klubie PiS głosy "gowinowców" (dziś w Sejmie jest ich w sumie 13) są warte więcej, nawet jeśli jest ich mniej.
Tym bardziej jednak Nowogrodzka i Adam Bielan będą się starać wyrwać każdą z tych "szabli". Jak już pisaliśmy w Gazeta.pl, Nowogrodzka w ostatnich tygodniach zapraszała posłów wiernych Gowinowi na rozmowy z prezesem PiS i z bezpośrednimi szefami w resortach. Na Nowogrodzkiej jest po tych rozmowach przekonanie, że realne jest wyrwanie Gowinowi czterech posłów-wiceministrów, ale tylko w razie odejścia Gowina z rządu. Te osoby to: Grzegorz Piechowiak, Andrzej Gut-Mostowy, Marcin Ociepa i Wojciech Murdzek.
Współpracownik Gowina: - Ma dobre wyjście już na nowy sezon polityczny.
Gowin szuka różnic i nimi "grzeje"
Jarosław Gowin w zasadzie w każdym wywiadzie i wystąpieniu publicznym poskreśla to, co go różniło i różni z PiS. W kolejnych sporach z PiS-em hartuje swoją partię - a zwłaszcza swoich posłów - by byli gotowi pójść za nim i to bez względu na to, czy wybierze trwanie w ZP, czy zwrot ku opozycji.
Polityk PiS się irytuje: - Gowin non stop wyszukuje punkty sporne z nami, a potem nimi grzeje, choć można by szukać rozwiązania za zamkniętymi drzwiami.
Nowy sezon po "resecie" prezesa PiS
Nowy sezon zacznie się - o ile w ogóle będą wakacje od polityki - po powrocie Jarosława Kaczyńskiego z urlopu, na którym tradycyjnie się "resetuje" i podejmuje ważne decyzje polityczne na przyszłość.
Ale wcześniej - już w sobotę - prezes PiS znów zostanie wybrany na prezesa PiS. Bój w Zjednoczonej Prawicy rozgorzeje na nowo pod koniec wakacji lub jesienią, gdy w Sejmie staną - będące kością niezgody między PiS-em i Gowinem - ustawy podatkowe z "Polskiego Ładu". Ich cel jest prosty: mniej zarabiający zaoszczędzą, a ci lepiej - zwłaszcza mali przedsiębiorcy, samozatrudnieni - dopłacą do budżetu.
- Liczymy, że jednak jak nie jedni, to drudzy się znajdą w Sejmie i poprą te zmiany podatkowe - mówi polityk PiS bliski Nowogrodzkiej.
Przetłumaczmy. Ci "jedni" to posłowie Gowina, a ci "drudzy" to posłowie Lewicy. - Posłowie bliscy Adrianowi Zandbergowi dają największą szansę, że z ich pomocą się uda wygrać w Sejmie głosowania - dodaje polityk z Nowogrodzkiej. - Posłowie Pawła Kukiza też nie powinni mieć problemu, by głosować "za" [w praktyce to trzy głosy - red.].
To scenariusz na zignorowanie spodziewanego sprzeciwu Gowina i obejście go dzięki porozumieniu z posłami Lewicy.
Przed takim scenariuszem wprost ostrzegał już Gowin: jeśli PiS "obejdzie" go i de facto zawiąże alians z Lewicą na rzecz podwyżki podatków dla klasy średniej, to będzie to oznaczać koniec Zjednoczonej Prawicy. Tak wprost mówił Gowin.
Współpracownik Kaczyńskiego: - E tam... czerwone linie Gowina są tak istotne jak te Baracka Obamy na wojnie.