Na posiedzeniu Sejmu w nocy z czwartku na piątek Rzecznik Praw Obywatelskich przedstawiał sprawozdanie ze swojej działalności w ubiegłym roku. Mikołaj Pawlak mówił m.in. o tym, jak pandemia koronawirusa i związane z nią ograniczenia wpłynęły na dzieci. - Dzieci urodzone po 2000 roku, można powiedzieć, są pokoleniem dobrobytu i nie były przygotowane, żeby przetrwać czas w pełnym spokoju zamknięcia, odseparowania - powiedział. Dodał, że prawa zdrowotne, prawa do wychowania w rodzinie, prawa społeczne i socjalne, prawo do nauki będą wymagały przewartościowania. - Oraz często nowego zdefiniowania albo wręcz niekiedy przeciwnie: przywrócenia im pierwotnej treści, o której często przed pandemią zapominaliśmy - stwierdził.
- Jednakże rok 2020 to nie tylko pandemia COVID, to także rok życia. I to najważniejsze prawo człowieka wymienione w każdej konstytucji, w każdej konwencji i w ustawie o Rzeczniku Praw Dziecka. Tutaj specjalnie przyjechałem dzisiaj obrazkowo, żeby mieć ręce wolne, a XXI wiek to język obrazkowy - ten obrazek po prostu przedstawia prawo do życia wymienione w art. 2 w ustawie o RPO - podkreślił Mikołaj Pawlak, dodając, że prawo do życia stoi przed wszystkimi innymi prawami. - I to się w zeszłym roku wydarzyło. Prawo do życia nareszcie jest w Polsce chronione tak, jak powinno być - zaznaczył. Przypomnijmy, w ubiegłym roku Trybunał Konstytucyjny orzekł, że aborcja ze względu na ciężkie i nieodwracalne wady płodu jest niezgodna z konstytucją.
Kontrowersje wśród posłów opozycji wzbudziła koszulka, w której Mikołaj Pawlak pojawił się w Sejmie. Był na niej wzór, który wcześniej ukazał się na antyaborcyjnych billboardach. "Jak się nie ma czym pochwalić, to się robi happening" - napisał Michał Szczerba.
"Wstyd i żenada. To ma być Rzecznik Praw Dziecka..." - stwierdziła Monika Rosa.
"Oto obraz ideologizacji w pełnej krasie. Rzecznik praw dzieci niektórych. Najlepiej takich, których jeszcze nie ma" - napisała Magdalena Biejat.
"Rzecznik Praw Dziecka regularnie zapomina, że powinien być też rzecznikiem tych narodzonych. Niektórym fundamentalizm zastępuje myślenie" - podkreśliła Katarzyna Lubnauer.
Kilka miesięcy temu Polskę zalały billboardy z sercem, w którym znajduje się płód i napisem "Mam 11 tygodni". Za szeroko zakrojoną kampanią stoi Fundacja "Nasze Dzieci - Edukacja, Zdrowie, Wiara", wspierana przez Wspólnotę Trudnych Małżeństw Sychar. Według wyliczeń domu mediowego Media People -"wartość kampanii fundacji Nasze Dzieci szacowana jest na ponad 970 tys. zł w listopadzie, w grudniu to ponad 3,9 mln zł. W styczniu mówimy o czterokrotnie wyższej sumie - ponad 12,3 mln zł". Jak zaznacza dom mediowy, łączna kwota - 17,2 mln zł, to cena kampanii billboardowej przed rabatem. Do 1 lutego koszt kampanii mógł wynieść ok. 5,5 mln zł.
- Najboleśniejszym elementem tej kampanii billboardowej jest to, że promuje hospicja perinatalne, które w obecnym kontekście politycznym przedstawiane są nie jako alternatywa wobec możliwości wcześniejszego zakończenia ciąży, ale jako jej zamiennik. Nie zgadzamy się na odbieranie nam, kobietom, prawa do decydowania o swojej ciąży i losie swojej rodziny, nawet w zamian za najbardziej luksusowe hospicja. Chociaż i tak wsparcie być powinno, ale jako wybór, nie jedyna opcja - komentowała Kamila Ferenc, wicedyrektorka ds. programowych Federacji na rzecz Kobiet i Planowania Rodziny.