W poniedziałek (21 czerwca) o godz. 14 odbędzie się zaprzysiężenie Konrada Fijołka na nowego prezydenta Rzeszowa. Polityk zapowiedział, że po uroczystości chciałby spotkać się na rynku z mieszkańcami miasta. - Wysłaliście sygnał do całego kraju, że może zwyciężać jedność, że może zwyciężać pozytywny przekaz, że może zwyciężać pozytywna energia, że tego dzisiaj oczekują obywatele od władzy na każdym szczeblu - mówił 15 czerwca. W rozmowie z "Dziennikiem Gazetą Prawną" polityk także podkreślił znaczenie jednoczenia się.
- Udało się w Rzeszowie, uda się też w całej Polsce. Dzielenie sił opozycyjnych jest bez sensu. Jedność to zatem pierwsze przesłanie - powiedział. - Wyborcy zjednoczyli się po stronie opozycji demokratycznej. I czy to byłby Fijołek, czy królik Bugs, prawdopodobnie zareagowaliby tak samo. Początkowe 20-25 proc. poparcia przerodziło się w zwycięstwo, bo jedność wywołała entuzjazm, chęć zaangażowania - podkreślił polityk.
Jako drugie źródło swojego sukcesu Fijołek wymienił "autentyczność przekazu".
- Pochodzę z największego osiedla w Rzeszowie. Moja aktywność nie ograniczała się - jak u konkurentów - do pstryknięcia sobie zdjęcia na Facebooka i powrocie do siebie - powiedział i dodał:
- 35 dni przekonywałem polityków opozycji, by postawić na mnie, a nie na kandydata z zewnątrz. Przekonywałem, że lokalność to kluczowy czynnik.
Polityk zwrócił także uwagę, że podczas wyborów jego kontrkandydaci wiele obiecali miastu. - Wyborcy zdecydowali, że Rzeszowem będzie rządził rzeszowianin. Ale moi konkurenci - przedstawiciele obozu władzy - sporo obiecali. Jestem pewien, że leży im na sercu dobro miasta i teraz dotrzymają słowa. Za dwa lata wybory i parlamentarne, i samorządowe, wtedy będzie czas na powiedzenie: sprawdzam - powiedział.