9 czerwca Prokurator Generalny i minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro w trakcie konferencji nazwał "bezwstydną decyzją" uchwałę nieuznawanej przez Sąd Najwyższy Izby Dyscyplinarnej, w której Izba odmówiła uchylenia immunitetu sędzi Beaty Morawiec. O uchylenie immunitetu wnioskowała Prokuratura Krajowa, by móc postawić sędzi zarzuty m.in. przywłaszczenia środków publicznych i nadużycia uprawnień.
- Niestety Izba Dyscyplinarna w osobach pana sędziego Łodko i Zuberta w drugiej instancji uniemożliwiła takie wyjaśnienie w sposób bezwstydny stawiając niegodny interes korporacyjny środowiska sędziowskiego ponad prawo i ponad zasady, których oczekuje opinia publiczna w takich właśnie sprawach - powiedział. Dodał, że taka decyzja Izby Dyscyplinarnej szkodzi środowisku sędziowskiemu.
Małgorzata Manowska, pierwsza prezes Sądu Najwyższego, w rozmowie z Onetem została zapytana o słowa ministra sprawiedliwości. - Te słowa ministra Zbigniewa Ziobry uważam za przesadzone. Tu granice zostały przekroczone - stwierdziła i dodała, że to samo powiedziała sędziemu Krystianowi Markiewiczowi, prezesowi stowarzyszenia "Iustitia", kiedy nazwał sędziów Izby Dyscyplinarnej SN "panami przebranymi za sędziów", "więc to nie jest kwestia tego, kto to mówi, lecz tego, co i jak mówi". Jak dodała, nie będzie upominać się o przeprosiny. - Wyroki i działalność sądu podlegają kontroli społecznej, ale nie można używać sformułowań uznawanych za obraźliwe. Kwestia przeproszenia zależy od ewentualnego wejścia sędziów na drogę postępowania sądowego - stwierdziła.
Pierwsza prezes Sądu Najwyższego została również zapytana, czy popiera reformę sądownictwa Zbigniewa Ziobry. - Popieram założenia tych reform, które były kiedyś przedstawione. Lecz większość tych reform do dzisiaj nie zostało zrealizowanych i nie wiem z jakich powodów tego nie uczyniono. Uważam, że np. spłaszczenie struktury sądownictwa jest bardzo dobrym pomysłem, lecz oczywiście tak, jak to było przedstawione, czyli poprzez likwidację sądów rejonowych i jednolity status sędziego w Rzeczpospolitej Polskiej. Boli mnie, że to nie zostało zrealizowane. Im więcej awansów na drodze sędziego, tym więcej możliwości wywierania presji i pól do nadużyć - wyjaśniła Małgorzata Manowska.
Sędzia była pytana także o to, czy uznaje wyższość prawa europejskiego nad krajowym. Manowska podkreśliła, że najwyższym prawem w Polsce jest konstytucja. - Na mocy tej konstytucji w obszarze, którego dotyczy prawo unijne, jego unormowaniom przysługuje pierwszeństwo względem ustaw. Natomiast w tych obszarach, w których Unii Europejskiej nie powierzono kompetencji w traktatach, nie powinna się w nie mieszać i tam prawo unijne nie ma pierwszeństwa - powiedziała.
- Oprócz tego, w wielu wypadkach TSUE uznał, że mimo iż dana kwestia była regulowana przez prawo unijne, to jednak w związku ze szczególnymi okolicznościami prymat ma konstytucja danego kraju. Zatem odpowiadając na pytanie, w sprawach kardynalnych uważam, że konstytucja przodem - podkreśliła.
Przypomnijmy, że 29 marca premier Mateusz Morawiecki złożył wniosek do Trybunału Konstytucyjnego ws. potwierdzenia wyższości polskiej konstytucji nad prawem unijnym. Chodzi o kompleksowe rozstrzygnięcie kwestii kolizji norm prawa europejskiego z Konstytucją RP oraz potwierdzenia dotychczasowego orzecznictwa w tym zakresie. Jest on reakcją na orzeczenie Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej z 2 marca, który uznał, że nowelizacje polskiej ustawy o Krajowej Radzie Sądownictwa naruszają prawo europejskie.
W czerwcu unijny komisarz ds. sprawiedliwości Didier Reynders w liście do polskiego rządu zaapelował o wycofanie wniosku do TK. Morawiecki zapowiedział już, że nie zamierza tego robić. Julia Przyłębska, prezeska TK, stwierdziła z kolei, że ten list to "wkraczanie w suwerenność polskich organów państwowych", a sam apel wynika z "nieznajomości polskiego prawa".