Lidia Staroń, wybrana przez Sejm na urząd Rzecznika Praw Obywatelskich, nie zdołała uzyskać poparcia w Senacie. Przeciwko kandydaturze zgłoszonej przez Prawo i Sprawiedliwość zagłosowało łącznie 51 senatorów z: KO, PSL-Koalicji Polskiej, Lewicy, Polski 2050, a także jeden senator niezrzeszony i dwóch członków Koła Senatorów Niezależnych, któremu przewodniczy zresztą Staroń. Sama kandydatka wstrzymała się od głosu.
O wiele ciekawej głosy rozkładały się jednak w klubie PiS, za własną kandydatką zagłosowało bowiem 45 z 48 senatorów partii Kaczyńskiego. Co z pozostałym trojgiem? Janina Sagatowska w ogóle nie wzięła udziału w głosowaniu, a od głosu wstrzymali się natomiast Andrzej Pająk i Dorota Czudowska. Co istotne, cała trójka reprezentuje w Senacie PiS, a nie Porozumienie Jarosława Gowina. Dodajmy, że Sagatowska brała udział w obradach Senatu i było to jedyne głosowanie tego dnia, w którym nie uczestniczyła.
Po tym, jak 11 posłów Porozumienia opowiedziało się w Sejmie przeciwko kandydaturze Staroń, wydawało się, że ruch ten może powtórzyć jeszcze dwóch senatorów partii Gowina: Józef Zając i Tadeusz Kopeć. Ci jednak ostatecznie zagłosowali "za". Przypomnijmy, że wcześniej Porozumienie podpisało się pod kandydaturą prof. Marcina Wiącka, która jednak przepadła w Sejmie.
Mieliśmy więc do czynienia z wyłomem w samym PiS, choć według części scenariuszy, które krążyły po Wiejskiej jeszcze przed głosowaniem, wstrzymanie się od głosu Pająka i Czudowskiej wcale nie musiało być aktem niesubordynacji względem Kaczyńskiego. Dwa dni temu szczegółowo opisywał to Jacek Gądek, dziennikarz portalu Gazeta.pl.
"Wśród polityków na Wiejskiej krąży domysł, że oto Jarosław Kaczyński może sam doprowadzić do przegranej Lidii Staroń w głosowaniu w Senacie. Jakie miałyby być motywy? W tej wersji głosowanie w Sejmie nad Lidią Staroń miało być sprawdzianem, czy uda się Jarosławowi Kaczyńskiemu stworzyć stabilną większość bez posłów Jarosława Gowina. Test wykonano, wynik okazał się negatywny. Nie da się 'obejść' Gowina, bo wciąż trwa przy nim 10 posłów. I to, nawet jeśli - z okazjonalną pomocą posłów Konfederacji - udało się wygrać głosowanie ws. Staroń. Taki jest najważniejszy polityczny wniosek" - pisał Gądek.
"Ale spójrzmy dalej. Wygrana Staroń w Senacie oznacza kolejne - po sukcesie opozycji w wyborach na prezydenta Rzeszowa - niechybne zwycięstwo opozycji: tym razem w wyborach na senatora w Olsztynie, który zastąpi Staroń w Senacie. PiS otwiera zatem drzwi Romanowi Giertychowi, Szymonowi Hołowni bądź innemu politykowi opozycji drzwi do parlamentu. A to PiS-owi nie służy" - wskazywał dziennikarz Gazeta.pl.
O tym, że nieudana procedura wyboru Staroń na RPO była dla Kaczyńskiego jedynie sposobem na policzenie szabel w Sejmie, przekonany jest wicemarszałek Senatu Michał Kamiński.
- Padła pani ofiarą wewnętrznej wojny w obozie władzy między Jarosławem Gowinem a Jarosławem Kaczyńskim. Mówiła pani senator o tym sama, dlatego ja pozwalam sobie o tym mówić. [...] Najwyraźniej być może nie najlepiej radzący prezesowi doradcy postanowili przy okazji głosowania nad pani kandydaturą udowodnić, że Jarosław Kaczyński może dysponować samodzielną większością w izbie niższej polskiego parlamentu bez głosów posłów Porozumienia - mówił Kamiński (PSL-Koalicja Polska) podczas debaty w Senacie.
"Jest oczywiste, że Kaczyński nie widział i nie chciał Lidii Staroń na stanowisku RPO, bo wiązałoby się to z wyborami uzupełniającymi do Senatu, a na drugi Rzeszów i kolejną porażkę swojego obozu politycznego nie może sobie pozwolić" - to z kolei opinia posłanki Lewicy Karoliny Pawliczak.