Lidia Staroń podczas wystąpienia w Senacie bardziej niż wizję urzędu przedstawiała swoje dotychczasowe dokonania. Jednym z nich były osiągnięcia na polu spółdzielni mieszkaniowych. - Przeforsowanie zmian wymagało nie tylko determinacji, wytrzymałości, wiedzy, ale też umiejętności porozumiewania się z parlamentarzystami różnych opcji - mówiła Staroń. - Nie dysponowałam swoim zapleczem ani parlamentarnym, ani partyjnym - przekonywała.
Kandydatka na RPO stwierdziła również, że do tej pory osoby pełniące funkcję Rzecznika Praw Obywatelskich nie broniły członków spółdzielni mieszkaniowych.
Senat decyduje ws. wyboru Lidii Staroń na RPO. Trwa debata [NA ŻYWO] >>>
Na tę uwagę zwrócił uwagę Kamil Dziubka z Onetu, który opublikował fragment artykułu z 2018 roku o interwencji Adama Bodnara, który wystąpił do ministra infrastruktury z kolejną prośbą o uregulowanie sytuacji prawnej osób zajmujących lokale spółdzielcze na gruntach należących do spółdzielni.
Odpowiedział mu sam Bodnar. "Co ciekawe dokładnie rok temu wygrałem sprawę przed TK w sprawie spółdzielców, którzy utracili członkostwo w spółdzielni. Sędzia-sprawozdawca: Piotr Pszczółkowski. Wyrok z 10 czerwca 2019 r., K 3/19" - napisał.
Dokonania Staroń w kwestii spółdzielni co najmniej budzą wątpliwości. Chodzi o sprawę Zenona Procyka, prezesa spółdzielni mieszkaniowej "Pojezierze" w Olsztynie.
Piotr Pytlakowski z "Polityki" przypomniał przed tygodniem, że Staroń wybudowała bez zezwoleń pawilon handlowy na terenie spółdzielni, a potem uznała, że ustanowiony czynsz jest zbyt wysoki. "Zarzuciła Procykowi samowolę, fałszerstwa dokumentów spółdzielczych i nakłanianie innych do fałszerstw, a także sprzedaż mieszkań w jednym z budynków po preferencyjnych cenach sędziom i prokuratorom, co miało zapewnić prezesowi bezkarność. Umiejętnie nakręcała spiralę oskarżeń i montowała medialną koalicję, aby prezesa skompromitować. Ściągnęła do Olsztyna ekipę TVN, chodziła po redakcjach różnych gazet. Była także u mnie. Przedstawiała siebie w roli ofiary Procyka, wzbudzała współczucie" - napisał Pytlakowski.
Dziennikarz "Polityki" nakreślił też, kto pomagał Staroń. Było to m.in. lobby ciepłownicze, któremu nie podobało się, że Procyk buduje niezależną sieć ciepłowniczą i ogrzeje mieszkańców znacznie taniej, ówczesny prezydent Olsztyna Czesław Małkowski, który w Procyku widział potencjalnego kontrkandydata w wyborach, oraz oficerowie CBA, "a szczególnie jeden z nich, który miał mieszkanie spółdzielcze i walczył o zniżkowy czynsz". "Nachodzili wiceprezesa spółdzielni, aby zmusić go do zeznawania przeciwko szefowi. Ten człowiek nie wytrzymał napięcia, popełnił samobójstwo, rzucając się z 10 piętra" - dodał.
Prezes spółdzielni został aresztowany, postawiono mu 20 zarzutów. Po kilku latach został uniewinniony - dowody zostały spreparowane. Za osiem miesięcy w areszcie zasądzono Procykowi 1,7 mln zł odszkodowania. Sprawa jednak zrujnowała mężczyznę, który przez lata nie mógł znaleźć pracy, przeszedł zawał i udar, podpalono mu dom. Procyk nie może pozwać Staroń, ponieważ ta nie chce się zrzec immunitetu.