- Już podjęłam kroki prawne wobec byłego prezesa "Pojezierza". Jeśli inne osoby też będą opowiadać kłamstwa o mnie, to z podobną stanowczością zamierzam wyciągać konsekwencje także wobec nich. Wygrałam z nimi wszystkie procesy, ale te osoby - zwłaszcza teraz - chcą zniszczyć mnie i moje dobre imię - mówi.
Sprawa Procyka była w Olsztynie głośna, a odbiła się też echem w Polsce. Staroń zarzucała mu wiele nieprawidłowości w Spółdzielni Mieszkaniowej "Pojezierze", której był wieloletnim prezesem.
Finał jest taki, że po 17 latach został uwolniony przez Sąd Najwyższy od zarzutów i wypłacono mu 2 mln zł odszkodowania za osiem miesięcy odsiadki w areszcie. Lidia Staroń zatrzymanie go uznawała przed laty za swój wielki sukces, z kolei postanowienie Sądu Najwyższego nazwała "klęską wymiaru sprawiedliwości".
Ale jest też inny wyrok, świeży - to wyrok II instancji, czyli Sądu Apelacyjnego w Białymstoku, w procesie cywilnym, jaki był prezes "Pojezierza" wytoczył Lidii Staroń za słowa, które ta wypowiedziała po wspomnianym postanowieniu Sądu Najwyższego. Staroń wówczas mówiła: "Uważam, że to klęska tzw. wymiaru sprawiedliwości. Okazało się, że w naszym kraju nie ponosi się odpowiedzialności za odebranie rodzinie z siódemką dzieci własnościowego 60-metrowego mieszkania, za podżeganie do przestępstwa, bo się przedawniła karalność, za też inne rzeczy, niegospodarność".
W apelacji tej Lidia Staroń wygrała z Procykiem. Wyrok zapadł w kwietniu.
Staroń w cytowanej wyżej wypowiedzi mówiła o trzech zarzutach wobec byłego prezesa "Pojezierza". Sąd apelacyjny odniósł się do każdego. I uznał - po pierwsze - że skoro zarzut nakłaniania do fałszywych zeznań przez Procyka się przedawnił, to faktycznie - jak mówiła Staroń - "w jakimś sensie niewątpliwie świadczy to o 'klęsce wymiaru sprawiedliwości'".
Po drugie, wedle sądu apelacyjnego Staroń "miała prawo sformułować opinię, że 'okazało się, że nie ponosi się odpowiedzialności za niegospodarność'". Bo sąd ustalił, że nieprawidłowości w "Pojezierzu" były, choć rozmiar strat nie odpowiadał ustawowej definicji (ponad 200 tys. zł) strat znacznych.
I po trzecie, sąd uznał, że Staroń mogła obwiniać byłego prezesa spółdzielni za eksmitowanie wielodzietnej rodziny z mieszkania w "Pojezierzu" za zaleganie z opłatami. Dlaczego? Z uzasadnienia sądu: "(Procyk) nie zgodził się na wstrzymanie eksmisji, choć w przeszłości w praktyce Spółdzielni zdarzało się, że po uregulowaniu zaległości (…) umożliwiano odzyskania prawa do lokalu".
A generalnie w apelacji sąd uznał, że - to cytat z uzasadnienia - "sformułowana przez Lidię Staroń opinia znajdowała dostateczne zaczepienie" we wcześniejszych wyrokach sądów, w którym zresztą skazana została m.in. była księgowa "Pojezierza" blisko współpracująca z jej prezesem.
I dalej z uzasadnienia: "Choć zatem pozwana użyła określeń bardzo ostrych, wręcz przesadzonych (…), to nie można jednak przyjąć, że jej wypowiedź nie znajdowała zupełnie zaczepienia w ustaleniach sądów karnych i przekraczała granice wolności wypowiedzi. (…) W rzeczywistości zachowanie powoda (czyli Procyka) w tej sprawie, choć nie udowodniono, by dopuścił się czynu karalnego, mogło budzić wątpliwości".
Dziś niezależna senatorka Lidia Staroń jest kandydatką Prawa i Sprawiedliwości na urząd Rzecznika Praw Obywatelskich. Tę kandydaturę odrzuca wicepremier Jarosław Gowin. Powodem jest - jak mówił wicepremier - właśnie sprawa Procyka.
- Nie będę ukrywał, że pewien wpływ na nasze stanowisko miała też sprawa, o której zostaliśmy poinformowani bezpośrednio przed głosowaniem. Mam na myśli sprawę pana prezesa Procyka i to, że Sąd Najwyższy uchylił wszelkie zarzuty pod jego adresem. To również jest element, który rzutował na naszą decyzję - mówił na konferencji prasowej w Olsztynie Jarosław Gowin.
Wedle naszych informacji Gowin przekonując swoich posłów, by powiedzieli "nie" kandydaturze Staroń w czasie planowanego na jutro głosowania, powoływał się właśnie na decyzję Sądu Najwyższego i wspomnienia małżeństwa Procyków z niedawnego wywiadu.
Chodzi o rozmowę małżeństwa Procyków z Interią. Obwiniali oni w tym wywiadzie Lidię Staroń o to, że to przez nią były prezes "Pojezierza" trafił do aresztu. Twierdzili też, że "kłamie (ona) w żywe oczy". Z ich słów wynika, że - ich zdaniem - miała się przyczynić do samobójczej śmierci wiceprezesa "Pojezierza", któremu też zarzucała nieprawidłowości w spółdzielni.
Lidia Staroń, jak nam mówi, skierowała już za pośrednictwem swojego pełnomocnika pozew cywilny o naruszenie dóbr osobistych przeciwko małżeństwu Procyków za ten wywiad. A także zawiadomienie do prokuratury, w którym pisze o zniesławieniu jej i nękaniu.