Zgodnie z oficjalnymi wynikami podanymi w poniedziałek przez miejską komisję wyborczą, przedterminowe wybory prezydenckie w Rzeszowie wygrał już w pierwszej turze Konrad Fijołek, kandydat opozycji (KO, PSL, Lewica, Polska 2050), którego poparło 56,52 proc. głosujących.
Ewa Leniart, która startowała z poparciem PiS, zdobyła 23,62 głosów. Kandydat Solidarnej Polski Marcin Warchoł uzyskał 10,72 proc. głosów, a na Grzegorza Brauna z Konfederacji zagłosowało 9,15 proc. osób. Frekwencja wyniosła 54 proc.
Przedterminowe wybory prezydenckie zostały ogłoszone po tym, jak na początku lutego dotychczasowy włodarz miasta Tadeusz Ferenc podjął decyzję o przejściu na emeryturę. Ferenc tłumaczył swoją decyzję m.in. złym stanem zdrowia po przebyciu COVID-19.
Wynik wyborów w stolicy Podkarpacia to nie tylko porażka PiS, ale i całej koalicji rządzącej. W boju o fotel prezydenta Rzeszowa Marcina Warchoła wsparła bowiem nie tylko Solidarna Polska, ale i Porozumienie, czyli drugi z koalicjantów partii Jarosława Kaczyńskiego.
W opinii posła PiS Bolesława Piechy, wystawienie dwóch kandydatów w przedterminowych wyborach Rzeszowie nie przysłużyło się Zjednoczonej Prawicy, ponieważ ta wygrywa wybory, tylko kiedy rzeczywiście jest zjednoczona. Dodał, że mówi to także w kontekście realizacji nowego programu rządu "Polskiego Ładu".
Piecha zauważył też, że Solidarna Polska i Porozumienie Jarosława Gowina "próbują wybić się na niepodległość", ale jest to, jego zdaniem, skazane na niepowodzenie.
- Wynik wyborów w Rzeszowie jest bardzo ważnym sygnałem zarówno dla pana Jarosława Gowina i Zbigniewa Ziobry, że nie należy rozbijać naszej dobrej formacji - mówił w poniedziałek polityk PiS w Polskim Radiu 24. Dodał, że ten temat z pewnością zostanie poruszony na posiedzeniu klubu parlamentarnego, a w późniejszym czasie na kongresie Prawa i Sprawiedliwości.
W niedzielę wieczorem sondażowy rezultat głosowania komentowali na antenie TVN24 inni przedstawiciele koalicji rządzącej: Jan Maria Jackowski (senator klubu PiS) oraz Jan Strzeżek (wicerzecznik Porozumienia). W opinii Jackowskiego wybory w Rzeszowie "w obecnej sytuacji politycznej w Polsce były pewnego rodzaju poligonem doświadczalnym zarówno dla obozu rządzącego, jak i opozycji". - W tej kampanii uczestniczyli praktycznie wszyscy najważniejsi politycy z obu stron sceny politycznej - zauważył.
- Ten wynik skomentowałbym następująco: to jest moim zdaniem czerwona lampka dla obozu Zjednoczonej Prawicy, ponieważ paradoks sytuacja polega na tym, że Podkarpacie uchodzi za bastion prawicowy - dodał Jackowski.
W podobnym tonie wypowiedział się Strzeżek, który ocenił, że wyniki sondażowe "nie są dobre". - To już nie jest nawet czerwona lampka, ale powinien być dzwon, bicie na alarm, że albo zaraz zaczniemy znowu współpracować, albo tak jak niektórzy chcą, tak będzie wyglądała prawica - stwierdził. Polityk Porozumienia tłumaczył też, że jego ugrupowanie poparło Warchoła "z bardzo prostej przyczyny". - Tylko on chciał zrealizować postulaty, które nasz kandydat przed swoim wycofaniem proponował - wyjaśniał.