Klęska w Rzeszowie oznacza okres burzy i naporu w Zjednoczonej Prawicy [ANALIZA]

Łukasz Rogojsz
Konrad Fijołek został nowym prezydentem Rzeszowa już po pierwszej turze wyborów. To świetna wiadomość i ogromna szansa dla opozycji, która wsparła jego kandydaturę. To jednak również bolesny cios dla obozu władzy, który w stolicy Podkarpacia poniósł sromotną klęskę.

"Atak na klasę średnią, podwyższanie podatków, centralizm zamiast samorządności i brak szacunku dla koalicjantów to utorowanie drogi do przejęcia władzy przez opozycję" - niedługo po ogłoszeniu wstępnych wyników napisał na Twitterze wicepremier Jarosław Gowin. To najlepsze podsumowanie nastrojów, jakie po wyborach w Rzeszowie zapanowały w Zjednoczonej (już tylko z nazwy) Prawicy. To także wiele mówiąca zapowiedź tego, jak mogą wyglądać najbliższe dni i tygodnie w obozie władzy.

A będzie to czas burzy i naporu. I politycznych rozliczeń. Pierwsza w kolejce do bycia rozliczoną jest Solidarna Polska, ze szczególnym wskazaniem wiceministra sprawiedliwości Marcina Warchoła. Jego samowolka z kandydowaniem na prezydenta Rzeszowa już w pierwszym momencie wywołała irytację na Nowogrodzkiej. Zbigniew Ziobro stanął jednak za swoim człowiekiem murem i nie zdecydował się go wycofać z wyścigu o prezydenturę Rzeszowa. W odpowiedzi Prawo i Sprawiedliwość do tego samego wyścigu wystawiło wojewodę podkarpacką Ewę Leniart.

Warchoł na metę dotarł z wynikiem 10,72 proc., a Leniart uzyskała 23,62 proc. Jarosław Kaczyński i jego ludzie bez wątpienia winę za fatalny wynik w stolicy Podkarpacia zrzucą na niesubordynację Solidarnej Polski i granie przez ziobrystów na siebie, zamiast na drużynę "dobrej zmiany". Cierpliwość prezesa PiS-u do Solidarnej Polski już wcześniej była na wyczerpaniu, teraz najpewniej zostanie wyczerpana ostatecznie.

Zobacz wideo Czy jeszcze w tym roku czekają nas przedterminowe wybory?

Rozliczone będzie też jednak samo PiS, o czym może świadczyć zacytowany na początku tweet wicepremiera Gowina. To inny rodzaj rozliczenia niż ten dotyczący Solidarnej Polski. Już widać, że Porozumienie ustawia się w roli głosu rozsądku obozu "dobrej zmiany", a wpis Gowina można wprost tłumaczyć jako: "A nie mówiliśmy...". Dodając do tego piętrzące się w ostatnich dniach narzekania wicepremiera na jakość współpracy w koalicji rządzącej oraz atmosferę między koalicjantami, można postawić tezę, że Gowin właśnie puścił oko do opozycji, że najwyższy czas na poważnie zacząć rozmowy o politycznej współpracy.

Dla Gowina to ostatni dzwonek na taki zwrot przez rufę i przejście do obozu opozycji. PiS od jakiegoś czasu konsekwentnie próbuje rozbijać jego ugrupowanie i podbierać mu posłów. W szeregach Zjednoczonej Prawicy tajemnicą poliszynela jest, że wewnątrzpartyjna rewolta Adama Bielana, zakończona rozbiciem Porozumienia, odbyła się nie tyle za pozwoleniem, co z inspiracji prezesa Kaczyńskiego. Kaczyński na wszelkie sposoby stara się też zwiększyć stan posiadania samego PiS-u w Sejmie tak, żeby móc zachować większość w izbie niższej parlamentu bez choćby jednego z dwójki kłopotliwych koalicjantów (stąd m.in. współpraca ze stronnictwem Pawła Kukiza). Gowin to widzi i wie, że wsteczne odliczanie już się rozpoczęło. Jeśli nie wykona uderzenia wyprzedzającego, to skończy tak jak prędzej czy później kończą wszyscy koalicjanci PiS-u - na politycznym cmentarzu.

Wzajemne oskarżenia i rozliczenia w obozie (coraz mniej) Zjednoczonej Prawicy są oczywistością, ale to niejedyna konsekwencja wyborczej klęski w Rzeszowie. Dla prawicy ta porażka ma też dwa inne, ale niezwykle istotne wymiary - wizerunkowy i strategiczny. Wizerunkowo to bolesny cios, bo opozycja zadała rządzącym klęskę w stolicy Podkarpacia. Można, rzecz jasna, tłumaczyć, że Rzeszów to nie Podkarpacie i że już wcześniej rządziła tam opozycja, ale faktem jest, że mając dogodną szansę na odzyskanie stolicy swojego politycznego bastionu, Nowogrodzka tę szansę koncertowo zmarnowała, nie potrafią okiełznać koalicyjnych animozji i przerostu ambicji.

Wymiar strategiczny ma dwie płaszczyzny. Po pierwsze, Zjednoczona Prawica z kretesem przegrała pierwsze wybory po kilkunastu miesiącach pandemii. (Wygranych wyborów prezydenckich tutaj nie uwzględniam, ponieważ odbywały się po raptem kilku miesiącach pandemii, w dodatku w momencie, gdy ta pandemia jeszcze na poważnie Polski jeszcze nie dotknęła). Przegraną w Rzeszowie można zatem czytać jako barometr nastrojów społecznych w skali kraju. Papierek lakmusowy tego, jak Polacy oceniają obecną sytuację w państwie oraz sposób zarządzania kryzysowego, które ma miejsce od marca ubiegłego roku. Teza na wyrost? Być może. Chociaż sprzyja jej fakt, że politycznie Rzeszów można nazwać Polską w pigułce. Wszak w wyborach parlamentarnych w 2019 roku wyniki z tego miasta były niemalże identycznym odzwierciedleniem rezultatów, które padły w skali całego kraju.

Drugi aspekt wymiaru strategicznego to tchnięcie życia w mocno przykurzony i rzucony w kąt projekt Koalicji 276. Wyłonienie wspólnej kandydatury Konrada Fijołka przez partie opozycyjne było ostatnim wymiernym efektem ich współpracy. Później były już tylko kłótnie. O wszystko - od kandydatur na Rzecznika Praw Obywatelskich po kształt systemu podatkowego w Polsce. Zbiegło się to w czasie ze stopniowym wychodzeniem z wielomiesięcznego kryzysu politycznego przez Zjednoczoną Prawicę. Jeśli sukces Fijołka w Rzeszowie nie zakończy niepotrzebnych i ambicjonalnych kłótni w rodzinie, będzie to oznaczać, że opozycja straciła resztki instynktu samozachowawczego. A ten jest jej niezbędny, jeśli w 2023 roku (albo wcześniej) chce przestać być opozycją.

Tuż przed wyborami wagę ewentualnego zwycięstwa opozycji w Rzeszowie podkreślał w wywiadzie dla Gazeta.pl poseł Koalicji Obywatelskiej Paweł Kowal.

Będzie ono oznaczać, że można wygrać w jaskini lwa, w samym sercu "dobrej zmiany". Będzie oznaczać, że w polskiej polityce nadchodzi "moment żądzy zmiany", kiedy wszyscy są gotowi przynajmniej do taktycznej współpracy, by przerwać złe rządy. Coś takiego jak na Węgrzech, gdzie już ta "żądza zmiany" się pojawiła

- przewidywał. I dodał:

Może to Rzeszów ostatecznie uruchomi domino zmiany w Polsce?
Więcej o: