Prokurator Generalny Zbigniew Ziobro w trakcie środowej konferencji nazwał "bezwstydną decyzją" poniedziałkową uchwałę nieuznawanej przez Sąd Najwyższy Izby Dyscyplinarnej, w której Izba odmówiła uchylenia immunitetu sędzi Beaty Morawiec. O uchylenie immunitetu wnioskowała Prokuratura Krajowa, by móc postawić sędzi zarzuty m.in. przywłaszczenia środków publicznych i nadużycia uprawnień.
Jak mówił Prokurator Generalny Zbigniew Ziobro, tak się nie stanie, bo została zablokowana możliwość wyjaśnienia w jawnym procesie, czy zarzuty wobec sędzi Morawiec wynikające ze zgromadzonego przez prokuraturę materiału dowodowego są zasadne.
- Niestety Izba Dyscyplinarna w osobach pana sędziego Łodko i Zuberta w drugiej instancji uniemożliwiła takie wyjaśnienie w sposób bezwstydny stawiając niegodny interes korporacyjny środowiska sędziowskiego ponad prawo i ponad zasady, których oczekuje opinia publiczna w takich właśnie sprawach - mówił Zbigniew Ziobro.
Ziobro dodał wówczas, że taka decyzja Izby Dyscyplinarnej szkodzi środowisku sędziowskiemu.
- To rozstrzygnięcie po raz kolejny dowodzi, że środowisko sędziowskie nie jest zdolne do - samooczyszczania, do zdecydowanej walki ze złem i patologiami własnego środowiska, skoro nie zgadza się nawet na to - przez decyzję tej instytucji, która jest do tego powołana - by taką sprawę zbadać i wyjaśnić na drodze postępowania sądowego - mówił Zbigniew Ziobro.
W pierwszej instancji, w październiku 2020 roku, Izba Dyscyplinarna nieprawomocnie uchyliła sędzi immunitet. Sędzia Beata Morawiec została też zawieszona w czynnościach służbowych i obniżono jej wynagrodzenie. Na tę decyzję sędzia złożyła zażalenie. Morawiec nie zgadzała się też z zarzutami prokuratury określając je jako niezasadne oraz element gry politycznej.
"Z konsternacją powzięłam informację na temat wypowiedzi Ministra Sprawiedliwości, w której z imienia i nazwiska zaatakowani zostali dwaj sędziowie Sądu Najwyższego" - napisała w opublikowanym w piątek po południu oświadczeniu I prezes SN Małgorzata Manowska.
Jak dodała, "orzeczenia sądów, jak każdy akt władzy publicznej w społeczeństwie demokratycznym, wymagają kontroli społecznej".
"Wyrażać się ona może również w ich krytyce, w tym w krytyce orzeczeń Sądu Najwyższego. Jednak każda taka krytyka powinna mieścić się w granicach rozsądku i przyzwoitości. Zarówno krytyka orzeczenia przed zapoznaniem się z jego uzasadnieniem, jak i publiczne piętnowanie sędziów, którzy je wydali, powiązane ze stygmatyzującymi wezwaniami do ich zapamiętywania jako osób mających rzekomo dopuszczać się czynów niegodnych, stanowi przekroczenie tych granic" - czytamy.
Małgorzata Manowska dodała, że "zawsze będzie broniła niezawisłych, orzekających zgodnie z prawem i swoim sumieniem sędziów, niezależnie od tego, czy będą stygmatyzowani przez ministra, czy przez prezesa stowarzyszenia sędziowskiego, czy przez innego jeszcze polityka lub instytucję".