"Rzeczpospolita" podkreśla, że prawo do ujawnienia materiałów zebranych w trakcie postępowania daje śledczym art. 12 prawa o prokuraturze - z uprawnienia może skorzystać prokurator generalny i krajowy. Według informacji dziennika prokurator krajowy Bogdan Święczkowski nie zamierza jednak skorzystać z możliwości odtajnienia akt sprawy Mariana Banasia.
- Prezes NIK podejmuje teraz różne medialne akcje i jest w tym bardzo aktywny. Śledztwo toczy się swoim trybem, ma wiele wątków i nie będziemy tylko dlatego, że Banaś tego chce, publicznie mówić o tym, co w tym śledztwie zostało zgromadzone - powiedział dziennikowi rozmówca z kręgów prokuratorskich.
O odtajnienie akt ze śledztwa w sprawie nieprawidłowości w oświadczeniach majątkowych zaapelował sam prezes NIK Marian Banaś. W oświadczeniu opublikowanym w poniedziałek na Twitterze podkreślił, że minęły już prawie dwa lata, odkąd minister Mariusz Kamiński skierował przeciwko niemu zawiadomienie do Prokuratury Regionalnej w Białymstoku.
"Przez ten czas pomimo domniemanych dowodów, o jakich mówił minister MSWiA, prokuratura nie przesłuchała mnie ani w charakterze świadka, ani w charakterze podejrzanego. Pytam więc, czemu służy to postępowanie, czy chodzi o rzetelne wyjaśnienie sprawy, czy bardziej o gnębienie mnie i mojej rodziny?" - zapytał w oświadczeniu. I dodał, że według niego śledztwo jest "formą szantażu".
"Oczekuję więc upublicznienia akt ze śledztwa, do których z pewnością się odniosę i wykażę, że cała operacja służb zainicjowana przez Mariusza Kamińskiego przeciwko mojej osobie, jak i mojej rodzinie, miała na celu jedynie zmuszenie mnie do rezygnacji z pełnienia funkcji Prezesa NIK" - dodał.
Śledztwo dotyczące nieprawidłowości w oświadczeniach majątkowych Mariana Banasia, byłego szefa Krajowej Administracji Skarbowej i ministra finansów w rządzie Mateusza Morawieckiego, prowadzi od 2019 r. Prokuratura Regionalna w Białymstoku. Zawiadomienie złożyli m.in. Centralne Biuro Śledczych i Generalny Inspektor Informacji Finansowej. Śledztwo prowadzone jest "w sprawie", a nie "przeciwko". Oznacza to, że prezesowi Najwyższej Izby Kontroli nie przedstawiono żadnych zarzutów.
Postępowanie dotyczy również składania zawierających nieprawdę deklaracji i zeznań podatkowych od osób fizycznych. Zdaniem śledczych nieprawidłowości miały polegać na niewykazywaniu przychodów osiąganych z tytułu wynajmu nieruchomości bądź wykazywaniu kwot niższych niż rzeczywiste. Śledztwo wszczęto po tym, jak we wrześniu 2019 r. na antenie TVN24 wyemitowano reportaż dotyczący krakowskiej kamienicy Banasia.
NIK pod kierownictwem Mariana Banasia opublikował na początku maja raport ws. organizacji wyborów kopertowych, które rząd chciał przeprowadzić w maju zeszłego roku. Do wyborów w formie korespondencyjnej ostatecznie nie doszło. NIK podkreślił, że najważniejsze osoby w państwie, w tym premier, który podpisał decyzję o organizacji wyborów i drukowaniu pakietów wyborczych, działały niezgodnie z prawem.
- W okresie od 16 kwietnia, czyli od momentu podpisania decyzji o wyborach przez pana premiera, do 9 maja jedyną uprawnioną jednostką, organem do organizowania i przygotowania wyborów na Prezydenta RP była Państwowa Komisja Wyborcza. […] Organizowanie i przygotowanie wyborów na podstawie decyzji administracyjnej nie powinno było mieć miejsca i było pozbawione podstaw prawnych - podkreślił Banaś.
Po opublikowaniu raportu NIK od razu złożyła zawiadomienia do prokuratury o możliwości popełnienia przestępstwa przez zarządy Polskiej Wytwórni Papierów Wartościowych (PWPW) oraz Poczty Polskiej - PWPW rozpoczęła drukowanie kart wyborczych, a Poczta Polska przygotowania do dostarczenia ich do wyborców. Następnie doniesienie o możliwości popełnienia przestępstwa złożono na premiera Mateusza Morawieckiego, szefa KPRM Michała Dworczyka, ministra aktywów państwowych Jacka Sasina oraz ministra spraw wewnętrznych i administracji Mariusza Kamińskiego