Na uwagę dziennikarza Interii o tym, że pandemia koronawirusa "obnażyła braki, jeśli chodzi o liczbę pielęgniarek i lekarzy", były minister zdrowia Łukasz Szumowski zareagował wyliczaniem osiągnięć swojego resortu. Stwierdził m.in., że udało się "ruszyć kadry w dobrym kierunku".
- Wcześniej tendencje były negatywne, a za mojej kadencji pielęgniarki zaczęły częściowo wracać z Europy, a także z innych zawodów. Może to nie jest jakiś masowy ruch, ale to się jednak zdarzyło. Doprowadziłem do zmiany ustawy o zawodzie lekarza i usunięcia z niej wielu absurdów, wprowadziłem modernizację procesu kształcenia. I liczba lekarzy pracujących w Polsce rośnie i jesteśmy gdzieś w środku stawki UE - stwierdził.
Mówiąc o naprawianiu systemu opieki zdrowotnej, Szumowski wspomniał też o swoim ówczesnych zastępcy Januszu Cieszyńskim, który właśnie powrócił do rządu i za kilka dni obejmie funkcję sekretarza stanu w KPRM odpowiedzialnego za cyfryzację. W resorcie odpowiadał m.in. zakupy na czas kryzysu COVID-19.
Jeśli mamy mówić o systemie, to uważam, że minister Cieszyński powinien mieć postawione pomniki w każdej gminie, bo udało mu się wprowadzić e-receptę. Jak wyglądałaby pandemia, gdybyśmy musieli przychodzić do lekarza po receptę? Ilu ludzi więcej zaraziłoby się w poczekalni w przychodni, ilu z nich umarłoby?
- ocenił Szumowski.
Były szef resortu zdrowia dodał, że choć wszyscy poprzedni ministrowie "mieli takie same narzędzia", to jednak nie udało im się wdrożyć wspomnianej e-recepty.
- Niemiecka prasa krytykuje swój rząd, że Niemczech nie udało się scyfryzować systemu ochrony zdrowia, a w Polsce udało się. (...) Minister Cieszyński uratował wiele ludzkich żyć, bo nie trzeba było iść do przychodni i narażać się na zakażenie - mówił Szumowski w rozmowie z Interią.
Podkreślił też, że "pretensje polityczne" dotyczące dostawców sprzętu, którzy nie wypełnili swoich zobowiązań, powinny być kierowane do niego, a nie do Cieszyńskiego.
W trakcie wywiadu Szumowskiemu przypomniano również, że tuż przed wybuchem pandemii zażartował z pomysłu powszechnego noszenia maseczek ochronnych. O tym, jak były członek rządu zmieniał zdanie w tej sprawie, można przeczytać w artykule poniżej:
- Nie śmiałem się. Mówiłem tylko, że nie ma sensu ich noszenie na zewnątrz. Z punktu widzenia medycznego, te zdania są nadal prawdziwe i nie tracą swojej ważności. WHO ich nie rekomendowało, zakaźnicy ich nie rekomendowali i ja też nie - odparł.
Dodał, że w lutym 2020 r. pozwolił sobie na "zbyt swobodną wypowiedź", która padła jednak "w bardzo konkretnym momencie, przy niewielkiej ilości zakażeń w Polsce".
- Przypomnę, że maseczki nie chronią tego, kto je nosi przed zakażeniem, a chronią przed zakażeniem innych na wypadek, gdyby osoba nosząca maseczkę była nieświadomym nosicielem wirusa. To jest istota, dlatego w tamtym konkretnym okresie noszenie maseczek nie miało uzasadnienia. Potem sytuacja się zmieniła, przybyło zakażeń, istotnie wzrosło ryzyko, że możemy nieświadomie zakażać innych i tym samym noszenie maseczek, po to, aby chronić innych, stało się głęboko uzasadnione. Szczególnie w przestrzeniach wewnętrznych - tłumaczył swoją wypowiedź Szumowski.
Łukasz Szumowski kierował ministerstwem zdrowia od stycznia 2018 r. do sierpnia 2020 r. Na stanowisku zastąpił go Adam Niedzielski. Choć Szumowski zrezygnował z zasiadania w rządzie, nie wycofał się całkowicie z polityki, bowiem w 2019 r. został wybrany na posła z list Prawa i Sprawiedliwości. Wraz z Szumowskim, do dymisji podał się jego zastępca Janusz Cieszyński, który wkrótce objął funkcję wiceprezydenta Chełma, a 8 czerwca zostanie oficjalnie powołany na ministerialne stanowisko.
To właśnie Cieszyński odpowiadał za ubiegłoroczną umowę na zakup ok. 1,2 tys. respiratorów od firmy należącej do osoby zamieszanej w przeszłości w handel bronią. Kontrakt opiewał na ponad 200 mln zł. Firma ostatecznie nie wywiązała się z umowy. Do końca grudnia 2020 r. resort nie odzyskał 55 mln zł wpłaconych zaliczek. W związku z roszczeniami w lutym komornik zajął ponad 400 respiratorów na lotnisku Okęcie. Śledztwo dotyczące zakupu respiratorów prowadzi prokuratura.
Cieszyński tłumaczył w styczniu w Polsat News, że zakup był dokonywany w sytuacji "absolutnego braku tego rodzaju sprzętu, braku możliwości zaopatrzenia się w ten sprzęt w tych standardowych kanałach, z których na co dzień ministerstwo korzysta". Stwierdził też, że transakcję opiniowało pozytywnie Centralne Biuro Antykorupcyjne.