- Dziś pierwsza tura wyborów. Jeśli nie przyniesie wszystkich rozstrzygnięć, drugą zaplanowano za dwa tygodnie, 18 czerwca - tak wydanie "Dziennika Telewizyjnego" z 4 czerwca 1989 r. rozpoczął prowadzący program Krzysztof Bartnicki.
Relację z przebiegu pierwszych częściowo wolnych wyborów parlamentarnych po 1945 r. rozpoczęto w Warszawie, a dokładnie w obwodowej komisji nr 10 na Mokotowie. To tam swoje głosy oddali przewodniczący Rady Państwa, gen. Wojciech Jaruzelski i jego żona Barbara. Jak poinformowano w materiale, "na ten moment oczekiwało ponad 100 zagranicznych i krajowych dziennikarzy, fotoreporterów i operatorów filmowych".
- Niektórzy robili zakłady, ile czasu spędzą za kotarą państwo Jaruzelscy. Generał wyszedł z kabiny po dwóch minutach i czterdziestu sekundach. Dokładnie trzy minuty czekał na małżonkę - odczytała autorka materiału.
Gen. Wojciech Jaruzelski i Barbara Jaruzelska 'Dziennik Telewizyjny', TVP Historia
Po tym, jak ówczesny I sekretarz KC PZPR opuścił lokal wyborczy na Mokotowie, wywiad przeprowadził z nim dziennikarz z Włoch, który zapytał Jaruzelskiego, czego życzy sobie i narodowi.
- Życzę, żeby zwyciężył rozsądek, rozum, poczucie odpowiedzialności, patriotyzm. I wierzę, że tak będzie - odpowiedział polityk. Dopytywany, jak ocenia "sytuację psychologiczną w kraju", odparł, że jest ona "dobra". - Są duże nadzieje. A nadzieja, jak pan wie, tworzy dobry nastrój. Chodzi o to tylko, by tej nadziei nie zawieść. Chciałbym, żeby z tych wyborów Polska wyniosła spokój - to wartość bezcenna - stwierdził Jaruzelski. Na pytanie, jaki wynik wyborów byłby dla państwa najlepszy, odparł: "zachowanie równowagi".
Później kamery "Dziennika Telewizyjnego" przeniosły się do obwodowej komisji wyborczej nr 141 przy ul. Parkowej w Warszawie. To ten lokal wyborczy odwiedził premier PRL Mieczysław Rakowski wraz małżonką Elżbietą Kępińską.
- Te wybory powinny otworzyć fazę współdziałania, współpracy pomiędzy opozycją i naszym obozem, obozem koalicyjnym. Współpracy, która może mieć bardzo szeroki charakter, a może być także limitowana przez interesy obu stron. Mówiłem o tej współpracy mając na myśli jednoczenie wysiłków celem usuwania z życia społeczno-gospodarczego Polski wszystkich tych zjawisk, które utrudniają wyjście na prostą - mówił w rozmowie z dziennikarzami Rakowski.
W krótkich relacjach w "Dzienniku" można było zobaczyć również, jak swoje głosy na przyszłych posłów i senatorów oddawali w Warszawie: Roman Malinowski (ówczesny marszałek Sejmu), Jerzy Jóźwiak (przewodniczący centralnego komitetu Stronnictwa Demokratycznego, satelickiej partii PZPR), Zenon Komender (przewodniczący zarządu głównego stowarzyszenia PAX) czy Alfred Miodowicz (przewodniczący Ogólnopolskiego Porozumienia Związków Zawodowych). - Oddałem głos z myślami, że znowu jest kolejka. Stanąłem w kolejce do wyborów. To bardzo dobrze. Po Okrągłym Stole doszliśmy do demokratycznych wyborów. Cieszę się bardzo. Mam nadzieję, że następne będą w pełni wolne - powiedział Miodowicz.
Po Warszawie przyszedł czas na Gdańsk, gdzie o godz. 10 głosował przewodniczący NSZZ Solidarność Lech Wałęsa, a także jego żona Danuta oraz najstarszy syn Bogdan, dla którego był to pierwszy udział w wyborach.
Całkowicie po swojemu. Tata oczywiście mi powiedział, co mam kreślić, ale ja zanalizowałem i zakreśliłem po swojemu. Parę osób mnie uraziło, parę osób zdobyło moją sympatię
- mówił Bogdan Wałęsa zapytany przez dziennikarza, na kogo oddał głos. - Właśnie skończyłem liceum, maturę zrobiłem. Będę studiował. Będę próbował dostać się na ekonomię, na transport morski - zapowiedział syn Lecha Wałęsy.
Lider Solidarności przyznał natomiast, że zagłosował zgodnie z wcześniejszymi deklaracjami. - Zawsze dotrzymuję słowa. Dlatego że właśnie po nowemu musimy być bardziej uczciwi i zawsze dotrzymywać słowa. Nawet, jeśli jest to niekorzystne. W tym momencie obstawiam drogę ewolucyjnego rozwoju. Spokojnie uczmy się nowej sytuacji. Poprawiajmy ją, bez emocji, bez szybkich ruchów, wyjaśniając dużo - podkreślił Wałęsa.
Lech Wałęsa 'Dziennik Telewizyjny', TVP Historia
Po tym, jak prof. Aleksander Krawczuk przypomniał, że praktyka głosowania znana jest od "naprawdę niepamiętnych czasów", a ojczyzną demokracji były starożytne Ateny, w "Dzienniku Telewizyjnym" pojawiły się relacje lokalnych dziennikarzy TVP. Wraz z nimi można było "zajrzeć" do lokali wyborczych m.in. w Rabce, krakowskim akademiku Akropol, Poznaniu i Łodzi, gdzie w komisji wyborczej nr 13 na Bałutach "tłoczno zrobiło się dopiero po obiedzie". Z kolei w jednostce radiotechnicznej Śląskiego Okręgu Wojskowego "wybory trzeba było pogodzić z bojowym dyżurem". W Gdańsku Wrzeszczu "po raz pierwszy głosowały natomiast gdańskie pięcioraczki wraz z rodzicami i starszym bratem".
- W Boguszycach, Izbicku, Większycach i innych opolskich wsiach ruch w lokalach wyborczych wyznaczają godziny rozpoczęcia i zakończenia nabożeństw. Poprawia się pogoda, przestało padać - informował dziennikarz opolskiego oddziału TVP.
- Ma się rozumieć - odparł starszy mężczyzna z Korycina (ówczesne woj. suwalskie), zapytany, czy chce, by po wyborach "coś się zmieniło". - Żeby tak jak opowiadali - była wolność, równość i niepodległość. Żeby każdy był wolny i równy - dodał.
Wybory 4 czerwca 1989 r. 'Dziennik Telewizyjny', TVP Historia
- Z całą pewnością zbudzimy się po tych wyborach w innym kraju - mówił 4 czerwca 1989 r. późniejszy poseł na Sejm IV kadencji Kazimierz Zarzycki.
"Dziennik" z 4 czerwca zakończono relacją Gdańska, gdzie tego dnia odbył się protest Solidarności Walczącej. Jej działacze wzywali do bojkotu wyborów. Oskarżali też Wałęsę o "zdradę ideałów sierpnia" i "dogadanie się z komunistami". Na transparencie widniało hasło "Targowica".
Wybory parlamentarne 1989 roku (tzw. wybory czerwcowe lub wybory kontraktowe) odbyły się 4 (I tura) i 18 czerwca 1989 roku dzięki ustaleniom poczynionym w ramach Okrągłego Stołu. W czasie pierwszych po II wojnie światowej wyborach parlamentarnych wybrano członków Sejmu oraz Senatu, który został zniesiony w 1946 roku.
Wybory do Sejmu były wyborami częściowo wolnymi. Przedstawiciele władz komunistycznych PRL zagwarantowali PZPR i jej satelitom (ZSL, SD, PAX, UChS) obsadę co najmniej 299 miejsc w Sejmie (czyli 65 proc. wszystkich mandatów). Kandydaci bezpartyjni ubiegali się o pozostałe 161 miejsc. Wybory do Senatu były z kolei wyborami wolnymi - władze komunistyczne nie zagwarantowały sobie żadnego mandatu senatorskiego, a walka o nie miała charakter demokratyczny i otwarty.
W wyniku wyborów parlamentarnych w czerwcu 1989 roku Komitet Obywatelski "Solidarność" zdobył pełną pulę 161 mandatów poselskich i 99 mandatów senatorskich. Dodatkowym szokiem dla rządzących było przepadnięcie w głosowaniu tzw. listy krajowej. Znajdowało się na niej 35 nazwisk najwyższych urzędników państwowych w PRL (m.in. Czesław Kiszczak i Mieczysław Rakowski) - tylko dwie osoby w głosowaniu zdołały uzyskać mandat poselski. Frekwencja w I turze wyniosła 62 proc.
Zwycięstwo Komitetu Obywatelskiego oznaczało, że Polska stała się pierwszym wyłomem w bloku wschodnim. W ciele ustawodawczym pojawiła się realna opozycja wybrana w wyborach demokratycznych, a na czele rządu stanął wkrótce Tadeusz Mazowiecki. Wybory 4 czerwca były symbolicznym początkiem fali erozji bloku komunistycznego. Spowodowały przyśpieszenie zmian ustrojowych, w tym przechodzenie do gospodarki wolnorynkowej oraz demokratyzację życia publicznego. W październiku 1991 r. wybory parlamentarne miały już całkowicie wolny charakter.
28 października 1989 r. aktorka Joanna Szczepkowska wypowiedziała w "Dzienniku Telewizyjnym" słynne już zdanie: "Proszę Państwa, 4 czerwca 1989 roku skończył się w Polsce komunizm".