Głosowanie przegrane przez windę to nie pierwsza takie zdarzenie. Przez toaletę upadł rząd

Jeden senator zatrzasnął się w windzie, inny nie mógł połączyć się z siecią i większości senackiej nie udało się przyjąć poprawek, o które tak zacięcie walczyła. Tym razem chodziło tylko o preambułę do ustawy, ale polska historia zna przecież przypadek upadku rządu przez przedłużającą się wizytę w toalecie.

W czwartek Senat głosował nad przyjęciem preambuły do ustawy o Funduszu Odbudowy. Preambuła zobowiązywała rząd do wydatkowania środków zgodnie z zasadami sprawiedliwości, transparentności i praworządności. Ostatecznie senatorowie przegłosowali ustawę bez poprawek, bo dwaj senatorowie KO mieli problemy - Leszek Czarnobaj miał zatrzasnąć się w windzie, a Aleksander Pociej pomylił się i zagłosował przeciwko. 

Problemy żołądkowe obaliły rząd

Głosowanie nad preambułą przywodzi na myśl zdarzenie sprzed niemal 30 lat, kiedy poseł Zbigniew Dyka utkwił w toalecie, a kiedy z niej wyszedł, Polska nie miała już rządu.

Konflikt rządu Hanny Suchockiej z "Solidarnością" doprowadził do wniosku o wotum nieufności. Sejm, wówczas złożony z bardzo wielu małych partii o niewiele mówiących nazwach (jak Polska Partia Przyjaciół Piwa), a w skład koalicji rządzącej wchodziło osiem ugrupowań. Mimo większości po stronie Suchockiej przegłosowano wniosek o wotum i rząd upadł. Zabrakło jednego głosu spóźnionego posła - Zbigniewa Dyki.

Najczęściej powtarzana wersja to ta o problemach żołądkowych, które Dykę zatrzymały w toalecie. On sam po latach stwierdził, że chodziło jednak o "problem z windą". Możliwe jednak, że Dyka celowo nie pojawił się na głosowaniu, bo krótko wcześniej został odwołany ze stanowiska ministra sprawiedliwości. Tego się już nie dowiemy, bo Zbigniew Dyka zmarł w 2019 roku.

Ziobro przed Trybunał Stanu. Premierka nie przyszła

Politycy Platformy Obywatelskiej wielokrotnie wyrażali żal z powodu innego głosowania, które przepadło ze względu na nieobecność. Chodzi o wniosek, by postawić Zbigniewa Ziobrę przed Trybunałem Stanu. Głosowanie miało się odbyć tuż przed końcem kadencji Sejmu, ale decydujący nie był jeden, ale pięć głosów. Do postawienia Ziobry przed Trybunałem potrzeba było 276 głosów, "za" zagłosowało 271.

Tylko z PO nie głosowało dziewięcioro parlamentarzystów. Wśród nich była premier Ewa Kopacz. - Pięciu głosów zabrakło? To nawet gdybym była, to by i tak czterech brakowało - komentowała wówczas Kopacz.

Z PSL nie pojawiło się siedmiu posłów, w tym wicepremier Janusz Piechociński. Dwóch posłów PSL postanowiło się wstrzymać, a jeden zagłosował przeciwko.

Zobacz wideo Trybunał Stanu dla Morawieckiego? Arłukowicz: Przyjdzie czas, że sprawiedliwość wróci na właściwe tory
Więcej o: