- W niedzielę doszło do aktu rządowego terroryzmu ze strony Białorusi. Lecący z Grecji do Wilna samolot linii Ryanair został przechwycony pod pozorem - jak się wydaje - fałszywego alarmu i doszło do jego przymusowego lądowania na terytorium Białorusi. Dlaczego to zrobiono? Po to, żeby aresztować pana Romana Protasiewicza, aktywnie działającego na rzecz wolności i demokracji społeczeństwa i państwa białoruskiego - przypominał premier Mateusz Morawiecki w trakcie konferencji prasowej we Wrocławiu.
Morawiecki podkreślił, że będzie wnioskował o "daleko idące sankcje wobec Białorusi". - By jednoznacznie odpowiedzieć na taki akt niebywałego, państwowego terroryzmu, w poniedziałek na Radzie Europejskiej zaproponuję, aby wszystkie loty z terytorium Białorusi do Unii Europejskiej oraz w drugą stronę, zostały wstrzymane. Do czasu aż ten młody człowiek, a także niesłusznie przetrzymywani w areszcie działacze Związku Polaków na Białorusi zostaną uwolnieni - powiedział szef polskiego rządu.
Morawiecki podkreślił, że będzie wnioskował o "daleko idące sankcje wobec Białorusi", co ma doprowadzić do zakończenia "bezprawnych i bezpardonowych akcji terroryzmu białoruskiego państwa wobec niewinnych ludzi".
W niedzielę samolot Ryanaira lecący z Aten do Wilna zmuszono do awaryjnego lądowania w Mińsku. Kontrolerzy lotów przekazali pilotom, że na pokładzie maszyny może być bomba, co później okazało się nieprawdą. Białoruska opozycja, a także niezależne media twierdzą z kolei, że załodze samolotu zagrożono zestrzeleniem. Maszyna należała do zarejestrowanej w Polsce spółki Ryanair Sun.
Maszyna wyleciała z białoruskiego lotniska po siedmiu godzinach. Jednak na jej pokład nie wrócili wszyscy pasażerowie. Zatrzymano bowiem Romana Protasewicza, dziennikarza i byłego redaktora naczelnego opozycyjnego kanału NEXTA oraz jego partnerkę. Do Wilna nie polecieli także czterej obywatele Rosji - podają niezależne media białoruskie. Pojawiły się domysły, że byli to agenci służb, którzy śledzili opozycjonistę już na lotnisku w Atenach.