- Argumenty podane przez Najwyższą Izbę Kontroli są porażające. Jeżeli premier nie będzie miał kontrargumentów, a już widzimy, że nie będzie miał, jedynym posunięciem jest podanie się do dymisji - komentował konferencję Mariana Banasia w rozmowie z TVN24 Krzysztof Śmiszek, poseł Lewicy. - Jeśli władza podejmuje decyzje bez podstawy prawnej, to znaczy, że rok temu podjęli decyzję w sprawie wyborów, a dzisiaj mogą podjąć decyzję w sprawie każdego Kowalskiego. Na przykład aresztować czy zamknąć jakąś gazetę. Te działania, które podjęto rok temu, są przestępstwem - podkreślił Śmiszek.
Na gorąco ustalenia NIK ws. wyborów korespondencyjnych ocenił też marszałek Senatu Tomasz Grodzki. - Zarzuty są bardzo poważne - powiedział krótko.
- Patrząc na dzisiejszy raport NIK ws. wyborów kopertowych przypomina się stare polskie przysłowie: kowal zawinił, Cygana powiesili - komentował w TVN24 Krzysztof Kwiatkowski, senator i były szef NIK. Kwiatkowski odniósł się w ten sposób do faktu, że Izba nie złożyła zawiadomienia do prokuratury na polityków rządzących. - Raport mówi, że decyzję podejmowali politycy najwyżsi w państwie, a zawiadomienie do prokuratury jest przeciwko przedstawicielom spółek Skarbu Państwa. W oparciu o to, co mówili przedstawiciele NIK, nie ma żadnych wątpliwości, że mieliśmy do czynienia z niedopełnieniem obowiązków, przekroczeniem uprawnień, wydatkowaniem publicznych pieniędzy bez podstawy prawnej. Każde z tych zdarzeń jest opisane w Kodeksie karnym - powiedział Kwiatkowski. Jak dodał, NIK ma obowiązek złożyć wniosek do prokuratury. - Wnioski są jednoznaczne; funkcjonariusze publiczni, najwyżsi w państwie, przekroczyli uprawnienia, nie dopełnili obowiązków, naruszyli przepisy prawa i dalej to nie NIK, tylko prokuratura i sąd powinny dokonywać oceny tej sytuacji - dodał.
Politycy komentują zarzuty ze strony Najwyższej Izby Kontroli w mediach społecznościowych. "Raport NIK to jest miazga" - napisał Adam Szłapka na Twitterze, szef Nowoczesnej. Jak stwierdził, Mateusz Morawiecki powinien "przeprosić, zrezygnować i cierpliwie czekać na postępowanie prokuratury i wyrok sądu".
"133 mln wydane bez podstawy prawnej. Kryminał" - Katarzyna Lubnauer.
"Morawiecki podjął decyzje o wyborach korespondencyjnych, bo biedaczek myślał, że polecenia z Nowogrodzkiej zastępują prawo. Czy taki facet powinien być premierem?" - napisała Joanna Senyszyn z Lewicy.
"W demokratycznym państwie prawa premier rządu, który wysłuchał raport NIK, mówiacy wprost o tym, że złamał prawo, zostałby natychmiast zdymisjonowany. A w Polsce?" - czytamy we wpisie Małgorzaty Kidawy-Błońskiej.
Michał Szczerba z KO ocenił natomiast, że raport NIK to "gotowe uzasadnienie do wniosków do Trybunału Stanu". "Morawiecki, Sasin i Dworczyk powinni ponieść odpowiedzialność karną. Zarządy spółek powinny własnym majątkiem odpowiedzieć za wyrządzoną szkodę. Prokuratura powinna ustalić rolę Kaczyńskiego" - stwierdził.
"NIK miażdży rząd i działanie PiS w sprawie wyborów korespondencyjnych! Premier Morawiecki złamał prawo" - skomentował Ireneusz Raś z KO.
"Druzgocący raport NIK. No to teraz patrzymy, jak prawi i sprawiedliwi zareagują" - napisała Barbara Nowacka.
"Te miliony przewalone na wybory kopertowe. Morawiecki i Sasin powinni oddać z własnych pieniędzy. Stać ich" - skwitował Robert Biedroń.
Najwyższa Izba Kontroli orzekła, że organizacja ubiegłorocznych wyborów prezydenckich w trybie korespondencyjnym nie miała podstaw prawnych. Izba złożyła też do prokuratury zawiadomienia o podejrzeniu popełnienia przestępstwa przez zarządy Poczty Polskiej oraz Polskiej Wytwórni Papierów Wartościowych. Centrum Informacyjne Rządu zapewnia natomiast, że organizując tak zwane wybory kopertowe, działało zgodnie z konstytucją.
Prezes NIK Marian Banaś ogłosił, że Izba negatywnie oceniła proces organizacji wyborów. Jak tłumaczył, od momentu podpisania przez premiera decyzji o organizacji wyborów do ich planowanego terminu, jedynym organem, który mógł organizować i przygotować wybory była Państwowa Komisja Wyborcza. -Organizowanie i przygotowanie wyborów na mocy decyzji administracyjnej nie powinno mieć miejsca i było pozbawione podstaw prawnych - oświadczył prezes NIK. W ocenie NIK, doszło do narażenia Poczty i PWPW na nadmierne straty materialne w związku z przygotowaniami do wyborów, które się nie odbyły.
Prezes NIK poinformował też, że Izba złożyła do prokuratury doniesienia o możliwości popełnienia przestępstwa przez zarządy Poczty Polskiej oraz Polskiej Wytwórni Papierów Wartościowych, które miały zorganizować kopertowe wybory. Jak mówił, NIK analizuje stanowiska rządu w tej sprawie i po zapoznaniu się z nimi podejmie ewentualne kolejne decyzje. Izba nie otrzymała jeszcze stanowiska MSWiA.
NIK skontrolował kancelarię premiera, ministerstwa spraw wewnętrznych oraz aktywów państwowych, a także Pocztę Polską i Polską Wytwórnię Papierów Wartościowych.
W opublikowanym równolegle stanowisku Centrum Informacyjne Rządu zapewnia, że decyzje o rozpoczęciu technicznych przygotowań do głosowania były zgodne z prawem, a premier i szef KPRM stali na straży Konstytucji. Minister Michał Dworczyk w odpowiedzi na raport NIK napisał, że konstytucja wyznaczała termin wyborów, a ponadto w kraju panowała nadzwyczajna sytuacja w związku z pandemią. Jego zdaniem, raport NIK nie uwzględnił tego czynnika. W jego opinii, premier mógł wydawać decyzje administracyjne na podstawie artykułu 11 ustępu 2 ustawy covidowej.