Wiceminister spraw zagranicznych Paweł Jabłoński skomentował w rozmowie z Radiem Zet raport Najwyższej Izby Kontroli na temat nieprawidłowości dotyczących wyborów kopertowych, które 10 maja zeszłego roku chciał przeprowadzić rząd. Miały one kosztować Skarb Państwa ponad 70 milionów złotych - pakiety wyborcze drukowała wówczas Poczta Polska. Publikacja dokumentu NIK jest planowana na czwartek na godzinę 10 - z nieoficjalnych informacji wynika, że ma być "druzgocący" dla kluczowych osób w państwie, m.in. premiera Mateusza Morawieckiego. RMF FM podaje, że NIK może też złożyć zawiadomienia do prokuratury.
- Zobaczymy oczywiście jaka będzie treść tego raportu. Ja mam niestety wrażenie, że część działań Najwyższej Izby Kontroli obecnie nie tyle realizuje konstytucyjne zadania, co raczej ma służyć do politycznych ataków - powiedział Jabłoński w rozmowie z Radiem ZET.
Być może prezes NIK ma poczucie krzywdy, czy żalu z powodu podejmowania prób jego odwołania
- zaznaczył, wskazując jednocześnie, że podejmowane w 2019 roku przez PiS działania zmierzające do odwołania Mariana Banasia, który ostatecznie nie zdecydował się na ustąpienie ze stanowiska, "były uzasadnione".
Trzeba patrzeć na wybory przede wszystkim analizując, jakie były wtedy. Trzeba pamiętać, w jakiej byliśmy sytuacji - przepisy o głosowaniu korespondencyjnym już obowiązywało i jeśli ktoś miał je przygotowywać, to była to właśnie odpowiedzialność rządu
- wskazał Jabłoński.
Na pytanie, czy jego zdaniem za organizację wyborów kopertowych powinni zostać obciążeni Mateusz Morawiecki i Michał Dworczyk, odpowiedział:
Kompletnie tego nie rozumiem. W momencie, kiedy były polecenia, aby Poczta przygotowała narzędzia do głosowania, obowiązujące prawo zakładało, że kilkanaście mln Polaków będzie uprawnionych do takiego głosowania.