Sprawa dotyczy wylotu prezydenta Andrzeja Dudy z lotniska w Babimoście w pobliżu Zielonej Góry, który miał miejsce 2 lipca 2020 roku. Na kilkanaście minut przed 22 kolumna prezydenta dotarła na lotnisko. Jak informowała między innymi Wirtualna Polska oraz "Gazeta Wyborcza", samolot wystartował bez wydanej zgody oraz po tym, jak kontroler zakończył swoją pracę. Maszyna miała lecieć przez cztery minuty bez formalnej kontroli naziemnej, co mogło stwarzać ryzyko zderzenia z innym samolotem.
Jak oświadczył w czwartek przed sejmową podkomisją do spraw transportu lotniczego prezes PLL LOT Rafał Milczarski, okoliczności lotu, podczas którego na pokładzie znajdował się prezydent, są badane "modelowo, transparentnie, w zgodzie z przepisami" oraz wskazał, iż pani kapitan i bezpieczeństwo w ruchu lotniczym stały się ofiarami przekłamania, cytuje RMF24 za PAP. Szef PAŻP Janusz Janiszewski zapewniał z kolei, że żaden samolot w polskiej przestrzeni lotniczej nie pozostaje bez jakiegokolwiek nadzoru. Rejs z udziałem prezydenta jest badany przez Państwową Komisję Badania Wypadków Lotniczych.
Wirtualna Polska ujawniła stenogramy rozmów z komunikatora WhatsApp z grupy, do której należeli m.in. prezes LOT Rafał Milczarski, wiceminister infrastruktury Marcin Horała czy prezes Polskiej Agencji Żeglugi Powietrznej Janusz Janiszewski.
Jak pisał portal, ze stenogramów wynika, że prezydent lub ktoś z jego otoczenia miał naciskać na pilotów, którzy w konsekwencji złamali przepisy, lecąc przez kilka minut bez formalnej kontroli z ziemi. Doszło do tego, ponieważ kolumna prezydencka dotarła na lotnisko na moment przed jego zamknięciem, kiedy pracę zakończył już kontroler lotu.
Członek zarządu ds. operacyjnych PLL LOT Maciej Wilk skomentował z kolei, że nikt nigdy nie twierdził, że 2 lipca 2020 roku nie doszło do nieprawidłowości, jednak tezy zawarte w artykule WP miałyby być nieprawdziwe. Mowa o rzekomym tuszowaniu incydentu czy usunięciu nagrań z urządzeń nagrywających rozmowy z kokpitem, podaje RMF24.
Wilk oświadczył, że samolot nie pozostawał przez cztery minuty bez kontroli, ponieważ miał obowiązek utrzymania łączności ze służbami. Dodatkowo maszyna miała być wyposażona w systemy, które zapobiegają zdarzeniom w powietrzu. Przekonywał także, że nikt nie próbował tuszować sprawy, sterylność kokpitu nie była złamana, a załoga nie miała kontaktu z żadnym z pasażerów.
Z opublikowanych przez TVN24 w czwartek nagrań rozmów wynika, że Kancelaria Prezydenta wiedziała o całym zdarzeniu. Jak podał portal, wylot samolotu prezydenckiego jeszcze dzień wcześniej miał być planowany na godzinę 20.00. 2 lipca godzina startu maszyny uległa jednak zmianie na 21.30, choć Kancelaria wiedziała, że kontroler kończy pracę o godz. 22.00.
Czytaj więcej: Nowe fakty ws. lotu Dudy z Zielonej Góry. TVN24: Kancelaria wiedziała, kiedy kontroler kończy pracę>>>