Jak podaje "Newsweek", w środę w Sejmie odbyły się liczne głosowania. Jedno z nich, z numerem piątym, zarządzono dokładnie na godzinę 11:54. Piotr Gliński i Mateusz Morawiecki, w tym czasie szykowali się do konferencji prasowej, która ruszyła dokładnie dwie minuty po rozpoczęciu głosowania w Sejmie. Premier nie oddał wówczas głosu, ale udało się to zrobić właśnie ministrowi kultury.
Politycy ominęli głosowanie numer sześć, ale wrócili do głosowania siódmego, które odbyło się tuż po zakończeniu konferencji. Dziennikarz tygodnika zauważa, że obaj oddają głos "za", chociaż żaden z nich nie śledził przebiegu obrad. "Czy ktoś głosował za wicepremiera? Jeśli tak, to byłoby to przestępstwo" - odniósł się do tej sytuacji na Twitterze poseł Koalicji Obywatelskiej Michał Szczerba (wpis został już usunięty).
Na wpis posła zareagował Piotr Müller. "Ordynarna manipulacja. Nikt za nikogo nie głosował. W dniach sejmowych każdy poseł ma przy sobie tablet, żeby móc głosować (godziny są zmienne zależnie od trwania punktów). Głosowania, w których wziął udział wicepremier odbyły się tuż przed i tuż po konferencji" - napisał rzecznik rządu.
Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego również odpowiedziało na pytanie zadane przez dziennikarza "Newsweeka". "Konferencja rozpoczęła się po głosowaniu nr 5 i zakończyła przed głosowaniem nr 7. Trwała 10 minut i 21 sekund. Pan Premier Piotr Gliński głosował zdalnie" - podkreślił resort w komunikacie.