Dokładnie rok temu w proteście przeciw źle przygotowanym wyborom korespondencyjnym podałem się do dymisji. Dzięki temu i dzięki odwadze posłów Porozumienia udało się zapobiec kompromitacji państwa i doprowadzić do zgodnego ze standardami demokracji wyboru Prezydenta RP
- napisał we wtorek na Twitterze wicepremier Jarosław Gowin. Jak dodał, państwo byłoby teraz "w zupełnie innym punkcie walki z pandemią", gdyby klasa polityczna zgodziła się przesunąć wybory o dwa lata, zgodnie z propozycją Porozumienia.
Przypomnijmy, że Gowin podał się do dymisji 6 kwietnia 2020 r. w proteście przeciwko planom zorganizowania wyborów prezydenckich w dotychczasowym terminie, czyli 10 maja. Prawo i Sprawiedliwość zamierzało wtedy przeprowadzić je w całości w formie korespondencyjnej. Lider Porozumienia zrezygnował wówczas z funkcji wicepremiera oraz ministra nauki i szkolnictwa wyższego.
Polityk postulował nie tylko o przesunięcie daty samych wyborów, ale również o zmianę konstytucji, która przedłużyłaby kadencję urzędującego prezydenta o dwa lata. Bunt koalicjanta mógł doprowadzić do tego, że ustawa o głosowaniu korespondencyjnym nie uzyskałaby odpowiedniej większości.
Na cztery dni przed terminem wyborów, Gowin i prezes PiS Jarosław Kaczyński zawarli porozumienie, w którym zadekretowali, że wybory jednak się nie odbędą.
"Po 10 maja 2020 roku oraz przewidywanym stwierdzeniu przez Sąd Najwyższy nieważności wyborów, wobec ich nieodbycia, Marszałek Sejmu ogłosi nowe wybory prezydenckie w pierwszym możliwym terminie" - napisano w oświadczeniu prezesów PiS i Porozumienia.
Ostatecznie Polacy poszli do urn 28 czerwca (głosowanie korespondencyjne było już jedynie jedną z możliwości), a drugą turę zorganizowano 12 lipca. Po raz drugi wyścig o prezydencki urząd wygrał Andrzej Duda.
6 października 2020 r. Gowin powrócił do rządu i objął tekę ministra rozwoju, pracy i technologii. Ponownie został też wicepremierem.