W środę w Sejmie odbyło się pierwsze czytanie obywatelskiego projektu ustawy "Tak dla rodziny, nie dla gender". Został on złożony w Sejmie w sierpniu ub.r., podpisało się ponad nim ponad 150 tys. osób. Za projektem stoi m.in. fundacja Instytut Ordo Iuris.
W projekcie znalazł się zapis o wyrażeniu zgody na wypowiedzenie tzw. konwencji stambulskiej, krytykowanej przez część środowisk prawicowych. Autorzy projektu chcą także powołania zespołu ds. opracowania założeń nowej międzynarodowej konwencji o prawach rodziny.
Konwencja stambulska opracowana przez Radę Europy została ratyfikowana przez Polskę w 2015 r. Jej głównym celem jest stworzenie odpowiednich ram do prawnego przeciwdziałania przemocy, w szczególności tej, która dotyka kobiety. Dokument zawiera rozwiązania w zakresie m.in. strategii, profilaktyki, ochrony i wsparcia ofiar oraz ścigania sprawców.
Krytykę przeciwników wywołuje szczególnie jeden z artykułów, który mówi o "wykorzenianiu praktyk opartych na idei niższości kobiet lub na stereotypowym modelu roli kobiet i mężczyzn".
Jak mówiła w niedzielę w Radiu ZET była wicepremier, obecnie posłanka klubu PiS Jadwiga Emilewicz, konwencji stambulskiej nie ratyfikowały do tej pory m.in. Wielka Brytania, Liechtenstein, Litwa, Łotwa, Czechy, Słowacja i Węgry.
- Kiedy w Polsce toczyła się dyskusja, bardzo negatywne zdanie na temat konwencji i wątpliwości wobec niej zgłaszał nie tylko prof. Andrzej Zoll, ale i ówczesny prezydent Bronisław Komorowski, który obawiał się inżynierii prawnej i społecznej - stwierdziła Emilewicz.
- Konwencja stambulska nie służy ochronie, czy też nie zwalcza przemocy per se. Na przemoc będzie można reagować w sposób skuteczny za sprawą zmian w prawie karnym. Doceniam wiele przepisów konwencji stambulskiej, na pewno chciałabym wyrzucić z niej te wszystkie wątki, które dotyczą regulacji kulturowych, lokalnych. Liczę na to, być może udałoby się zbudować sojusz, abyśmy zredefiniowali konwencję stambulską i powołali konwencję warszawską, która będzie zgodna z tym, w jakim trybie i w jaki sposób rozwijały się prawa człowieka w cywilizacji zachodniej
- dodała.
Posłanka Koalicji Obywatelskiej Joanna Kluzik-Rostkowska stwierdziła, że "sto lat temu prawica bała się dania praw wyborczych kobietom".
- Życie podlega ciągłej zmianie. Kulturowe obowiązki, które się narzuca płci, są po prostu faktem, a nie wszyscy, zarówno mężczyźni, jak i kobiety, chcemy temu podlegać. Nie wszystkie kobiety chcą mieć dzieci, nie wszyscy mężczyźni chcą być macho, zawsze odpowiedzialnymi za byt rodziny. Świat podlega pewnej zmianie, a państwo w strachu obawie, że moglibyście temu ulec, chcecie się temu przeciwstawić. Myślę, że tak jak kiedyś kobiety dostały prawa wyborcze, tak samo tutaj w pewnym momencie przestaniecie się bać tego "gendera" - ironizowała.