Sytuacja epidemiczna w Polsce jest coraz poważniejsza - Ministerstwo Zdrowia powiadomiło w sobotę o 26 405 nowych przypadkach zakażenia koronawirusem i śmierci kolejnych 349 osób. Poinformowano też, że w szpitalach w całym kraju jest najwięcej osób od początku pandemii - zajętych jest już 23 293 łóżek oraz 2 315 respiratorów "covidowych". Kolejne szpitale informują o przeciążeniu medyków i o tym, że trafiają do nich pacjenci w coraz poważniejszym stanie. Jak przekazał kierownik Kliniki Chirurgii Klatki Piersiowej w Instytucie Gruźlicy i Chorób Płuc w Warszawie, w związku z decyzją o zwiększeniu miejsc respiratorowych "pacjenci z całego Mazowsza będą pozbawieni możliwości przeprowadzania u nich operacji raka płuc".
Tymczasem poseł Konfederacji Grzegorz Braun zamieścił w mediach społecznościowych zdjęcie zrobione w zatłoczonym autobusie pełnym osób bez masek ochronnych. "Wraz z przyjaciółmi z Rzeszowa i Stalowej Woli ruszamy w drogę, na manifestację wolnościową. Do zobaczenia za kilka godzin w Warszawie!" - napisał, informując, że cała grupa wybiera się na organizowany w Warszawie "Marsz o wolność".
Wpis Brauna spotkał się z dużą krytyką. "Przerażająca głupota! Dzisiaj kolejny dzień >26tys. zakażeń i szpitale na granicy wydolności" - napisał Wojciech Szczeklik, profesor Medycyny UJCM.
"A możecie po drodze wstąpić po rozum i maseczki?" - napisał Robert Biedroń. "A może byście tak wyruszyli do szpitali pomagać przy chorych, tchórze?", "Może do szpitala pojedziecie?" - brzmią inne z komentarzy.
"Marsz o wolność" to zapowiadana przez tzw. koronasceptyków nielegalna manifestacja, której organizatorzy zachęcają do udziału "tych, dla których wolność jest wartością nadrzędną". Rozpoczęła się w sobotę około godziny 12 przy Placu Defilad (swoją obecność zapowiedzieli m.in. Wojciech Cejrowski oraz Ivan Komarenko). Na miejscu widać, że przed Pałacem Kultury i Nauki zebrał się tłum osób bez maseczek ochronnych. Nieprzestrzegana jest zasada 2 metrów dystansu. Interweniuje policja - wobec manifestujących użyto gazu pieprzowego i pałek.
"Część manifestantów szła ulicą Chałubińskiego. Właśnie tam policja usiłowała zatrzymać jednego z uczestników. Inni ruszyli koledze na odsiecz. Nasz fotoreporter był świadkiem, że policja użyła wtedy gazu. Tłum się rozpierzchł" - opisuje "Wyborcza Warszawa".
"Obecnie na ulicach Warszawy w kilku miejscach policjanci podejmują zdecydowane działania wobec osób lekceważących obostrzenia. Przypominamy, że od początku pandemii w Polsce zmarło ponad 49 000 osób" - podała Komenda Stołeczna Policji.
"Niestety na pl. Defilad obecnych jest kilkaset osób, które nie zachowują dystansu społecznego. Ponadto wiele osób nie zasłania ust i nosa. Sytuacja ta stwarza sprzyjające warunki dla przenoszenia zakażeń koronawirusem SARS-CoV-2" - wskazują funkcjonariusze.
Jak dodają, doszło już do pierwszych zatrzymań. "W pojedynczych przypadkach policjanci stosują środki przymusu bezpośredniego w postaci siły fizycznej, pałki służbowej i ręcznych miotaczy gazu. Są pierwsze osoby zatrzymane. Wśród nich jest osoba poszukiwana celem odbycia kary pozbawienia wolności" - wskazuje KSP.