- Trzeba te pieniądze dobrze wykorzystać i dobrze zainwestować, bo nie będzie drugiej takiej puli pieniędzy, które pozwolą nam inwestować w cyfryzację kraju, transformację energetyczną, wymianę kopciuchów, rozbudowę czy modernizację linii kolejowych - mówiła posłanka Paulina Hennig-Kloska w rozmowie z Onetem.
Wysokość całego unijnego funduszu odbudowy to 750 miliardów euro. Polska jest jednym z największych jego beneficjentów. Mamy dostać około 60 miliardów euro, co jest trzecim wynikiem w Unii, po Włoszech i Hiszpanii, z czego 23 miliardy euro to bezzwrotne granty, prawie 5 miliardów euro to gwarancje, a 32 miliardy euro to niskooprocentowane pożyczki. Fundusz odbudowy ma podźwignąć unijne gospodarki po kryzysie wywołanym pandemią koronawirusa.
Żeby otrzymać unijne środki z funduszu odbudowy, każdy z krajów członkowskich musi ratyfikować w swoim parlamencie decyzję o zwiększeniu zasobów własnych Unii Europejskiej, czyli mówiąc wprost: dać zgodę na to, żeby UE po raz pierwszy w historii zadłużyła się na światowych rynkach. Każde państwo unijne musi też do końca kwietnia przedłożyć w Brukseli tzw. Krajowy Plan Odbudowy, czyli szczegółowy harmonogram rozdysponowania otrzymanych z UE środków. Za opracowanie KPO odpowiada rząd, zaś w Sejmie głosowana jest ratyfikacja Funduszu Odbudowy.
Rzecz w tym, że bez ratyfikacji funduszu, Krajowy Plan Odbudowy można wyrzucić do kosza. Na przyjęcie KPO w jego obecnej formie nie chce się zgodzić opozycja, która uważa go za ogólnikowy i niegwarantujący sprawiedliwej oraz transparentnej redystrybucji środków. Jeśli rząd nie zmodyfikuje Krajowego Planu Odbudowy, Koalicja Obywatelska, PSL i Lewica nie zagłosują za ratyfikacją Funduszu Odbudowy. Zjednoczona Prawica ma więc poważny problem, bo za ratyfikacją funduszu nie zamierza głosować Solidarna Polska: nie chce pieniędzy z UE, bo ich przyjęcie związane jest z kluczowym warunkiem - respektowaniem praworządności. Obóz władzy potrzebuje więc głosów opozycji. A opozycja stawia rządowi jasne warunki, od których zależy jej poparcie dla ratyfikacji kluczowego dla pozyskania unijnych środków dokumentu.
Paulina Hennig-Kloska z Polski 2050 Szymona Hołowni mówiła w rozmowie z Onetem: - Są to ogromne pieniądze, które muszą realnie wesprzeć polską gospodarkę, a nie zostać zmarnowane przez rząd na wyborcze igrzyska lub fajerwerki.
Posłanka wspomniała o uwagach do projektu: - Mamy świadomość, że wetowanie tych środków nie wchodzi w grę, bo zatrzymałoby wsparcie na poziomie całej Unii Europejskiej. Mamy poważne, merytoryczne uwagi do tego dokumentu [KPO - red.], oczekujemy dyskusji i poprawek. Musimy to potraktować jako rację stanu ponad podziałami politycznymi. Nie rozumiem, dlaczego to nie jest tak traktowane - dodała.
- Te pieniądze powinniśmy wpisać w całościową wizję rozwoju gospodarczego opartą o przemyślane i dobre inwestycje, które rozwiążą podstawowe problemy z transformacją gospodarczą, służbą zdrowia i edukacją. I tu trzeba podkreślić, że rząd pominął w KPO jeden z ważnych obszarów wskazanych przez UE, czyli politykę na rzecz kolejnego pokolenia, obszary takie, jak edukacja czy rozwój umiejętności. Dla Polski 2050 to bardzo poważny błąd - zastrzegła.
Sporo kontrowersji budzą działania opozycji w sprawie Krajowego Planu Odbudowy. - O stanowisku PO i PSL dowiedzieliśmy się z mediów, ale to mniejszy problem. Większy to taki, że to stanowisko jest dla mnie mało jasne. Nie rozumiem, jakie konkretne kroki panowie proponują poza samym posiedzeniem Sejmu - powiedziała posłanka Hennig-Kloska.
- Do dyskusji powinny włączyć się samorządy, również te, które są dzisiaj blisko PiS. Im też zależy na kontroli wydawania tych pieniędzy. Wspomniałam już o programie "Czyste powietrze", ale podobna sytuacja dotyczy wymiany taboru autobusowego. Potrzeby w tym obszarze są bardzo duże. Podobnie jak rozbudowa sieci kolejowej. Samorządy już dziś uczestniczą w dyskusji, gdzie dodatkowe linie należy budować, ale realny wpływ na upodmiotowienie samorządów ma KE - oznajmiła przedstawicielka Polski 2050 Szymona Hołowni.
Hennig-Kloska jest zdania, że nie należy UE obarczać konsekwencjami sporów politycznych w Polsce. - Nie możemy karać całej UE za to, że mamy w Polsce PiS. Nie możemy karać Unii za to, że Ziobro i jego ludzie wykrzykują "weto albo śmierć". Pamiętajmy, że przed nieprawidłowościami w wydatkowaniu pieniędzy w ramach KPO ma nas chronić mechanizm praworządności - zakończyła.