W czwartek Parlament Europejski zagłosuje nad uznaniem Unii Europejskiej za "strefę wolności dla LGBTIQ". To odpowiedź m.in. na dyskryminację i działania polityków w Polsce. W środę - na dzień przed głosowaniem - odbyła się debata nad rezolucją. Wielu europosłów mówiło o problemach i zagrożeniach dla mniejszości.
- Ten temat jest kluczowy dla tak wielu naszych obywateli, którzy są ofiarami dyskryminacji ze względu na orientację seksualną. Nie ma miejsca na homofobię gdziekolwiek w Europie. Orientacja seksualna i tożsamość płciowa to aspekty tego, kim jesteśmy, nikt nie może czuć potrzeby unikania swojego prawdziwego ja, by uniknąć prześladowań - mówiła Ana Paula Zacarias, portugalska sekretarz stanu do spraw europejskich.
Stwierdziła, że z analiz wynika, że 43 proc. osób z grupy LGBTQI czuje się dyskryminowana. - Co dziesiąta osoba powiedziała, że została zaatakowana fizycznie. Zdecydowana większość tych napaści nie jest nawet zgłaszana - stwierdziła.
- Nie ulega wątpliwości, że podejmowana rezolucja i debata prowadząca do podjęcia tej rezolucji w Parlamencie Europejskim nie może być inaczej określona jako zbiorowy ideologiczny miraż, bo w rzeczy samej ani ta debata, ani ta rezolucja nie mogą mieć nic wspólnego ani ze stanem faktycznym, ani ze stanem prawnym - komentował w środę wieczorem w TVP Info minister spraw zagranicznych Zbigniew Rau.
- Jeśli sięgniemy do faktów, to zauważymy, a pozwolę sobie zacytować raport dotyczący tzw. przestępstw pochodzących z nienawiści, raport OBWE, który stwierdza jednoznacznie, że w roku 2019 tego typu zdarzeń, które można zaklasyfikować jako właśnie przestępstwa pochodzące z nienawiści [wobec osób LGBTQI - red.], w Holandii miało miejsce 574, w Hiszpanii - 278, w Niemczech - 248, w tym samym roku w Polsce - 16 - wyliczał.
- To nie ma nic wspólnego ze stanem faktycznym. Tak po prostu nie jest, mówię to z pełną odpowiedzialnością - powtórzył.
Zajrzeliśmy do wspomnianego przez ministra Zbigniewa Raua. Rzeczywiście, OBWE podała, że w Polsce policja odnotowała 16 przestępstw z nienawiści w związku z orientacją seksualną lub identyfikacją płciową. To jednak nie oznacza, że dane te w sposób precyzyjny i rzeczywisty opisują sytuację w kraju. A to z kilku powodów:
1. W art. 119 kodeksu karnego zapisano karę więzienia dla osób stosujących przemoc i groźby z powodu przynależności narodowej, etnicznej, rasowej, politycznej, wyznaniowej lub z powodu bezwyznaniowości. Nie ma tam jednak zapisu dotyczącego orientacji seksualnej.
Jak informowało przed kilkoma laty Oko.press, "w Polsce powstały kwestionariusze dla policjantów i prokuratorów, które uwzględniają przestępstwa motywowane nienawiścią ze względu na tożsamość psychoseksualną, ale ich stosowanie nie jest obowiązkowe".
2. OBWE publikując raport w styczniu 2021 r. wyraźnie wskazywało, że "znaczna większość przestępstw z nienawiści nie jest zgłaszana, co oznacza, że nigdy nie poznamy prawdziwej liczby ofiar". Zbigniew Rau powołał się na oficjalne dane, tymczasem w tym samym raporcie poinformowano też o 47 przypadkach przestępstw, które zostały opisane np. przez organizacje pozarządowe.
3. Publikowane co jakiś czas raporty, wyniki badań i ankiet wskazują, że problem przemocy wobec osób LGBTQI jest poważny. Wskazuje na to chociażby opublikowany w listopadzie 2020 r. raport fundacji Rownosc.org.pl dotyczący Krakowa. "Ponad połowa ankietowanych osób LGBTQIA, bo 63,4 proc. doświadczyły w Krakowie dyskryminacji, z czego 61 proc. stanowiła przemoc werbalna" - informowano.