Msza pogrzebowa rozpoczęła się o godzinie 13:00 w Kościele Środowisk Twórczych przy pl. Teatralnym w Warszawie. Później nastąpiło odprowadzenie trumny na Powązki Wojskowe, gdzie odbył się pochówek Jana Lityńskiego. Z powodu obostrzeń epidemiologicznych na mszę wpuszczeni zostali praktycznie wyłącznie najbliżsi zmarłego opozycjonisty.
Do świątyni nie wpuszczono m.in. Zofii Romaszewskiej, o czym poinformował rzecznik prezydenta Błażej Spychalski.
"Zofia Romaszewska nie została wpuszczona do Kościoła na msze święta pogrzebową za Śp. Jana Lityńskiego. Bez komentarza..." - napisał.
Doradczyni prezydenta komentowała tę sytuację także w rozmowie z dziennikarzami polsatnews.pl. Romaszewska przyznała, że nie było jej na liście uczestników, ale "dotychczas nie było takiego obyczaju w Polsce, żeby zapraszać na pogrzeby".
Doradczyni Andrzeja Dudy twierdziła, że w kościele było miejsce, bo były osoby "które się nie modliły". - Przyszłam do kościoła z wieńcem od prezydenta. Wieniec wpuszczono, mnie już nie, bo nie byłam na liście 40 osób, które miały uczestniczyć w pogrzebie. Zaproponowano mi krzesełko, ale ja się wyniosłam. Mateusz Morawiecki modlił się przed kościołem na chodniku - dodała. Z ustaleń dziennikarzy wynika, że premier wiedział, że kościół będzie zapełniony do obowiązujących limitów i że z tego powodu nie będzie mógł wejść do środka, ale mimo tego chciał pomodlić się przed świątynią.
- Będą teraz mówić, że nie wpuścili nas ze względu na COVID-19, szkoda, że rodzina nie wybrała jeszcze mniejszego kościoła albo w ogóle jakiejś kaplicy. Nie mamy już wspólnego kraju - stwierdziła wzburzona Zofia Romaszewska.
Z kolei w rozmowie z "Wprost" stwierdziła: - To nie jest prywatka, na którą sprasza się gości i nikt, kto się pcha, nie wejdzie, bo to niewłaściwe. Pogrzeb to zupełnie inna sprawa i wciąż to do mnie nie dociera.
Przed kościołem zebrało się w sumie kilkadziesiąt osób. Poza Mateuszem Morawieckim i Zofią Romaszewską przed świątynią pojawili się także m.in. Bronisław Komorowski, Rafał Trzaskowski czy Marcin Kierwiński.
Rektor kościoła odniósł się do tej sytuacji w rozmowie z portalem wPolityce.pl. - W czasie pogrzebu listę 31 osób sporządziła rodzina zmarłego według własnego klucza. Organizatorzy ze strony rodziny mieli tę listę i weryfikowali wchodzących. Gdybyśmy wcześniej otrzymali informację, że będzie pani Zofia Romaszewska, tym bardziej w imieniu prezydenta, albo że będzie pan premier, bo przecież we mszy św. uczestniczył prezydent Komorowski, byli wraz nim ludzie z SOP, to naturalnie, że dwie osoby jeszcze by się zmieściły - powiedział ks. Grzegorz Michalczyk.
- Tak, część osób siedziała razem, bo w dużej mierze to była rodzina. Inni rozsiadali się w różnych miejscach w kościele (...). O obecności pani Zofii Romaszewskiej i pana premiera po prostu nie wiedzieliśmy. Nie było tu przecież żadnego celowego działania, by kogoś upokorzyć czy odtrącić - podkreślił. Warszawski duchowny dodał, że to pandemia wprowadza taką sytuację, a jemu osobiście jest przykro, kiedy musi zamknąć kościół przed wiernymi. - Z drugiej strony jeśli tego nie zrobię, to proszę sobie wyobrazić, co mogłoby się wydarzyć… Musimy dziś szczególnie dbać o bezpieczeństwo - dodał ksiądz.
Nie brakuje komentarzy krytykujących postawę Romaszewskiej.
"Pani Zofia Romaszewska uważa, że skoro ona chciała przyjść na pogrzeb Jana Lityńskiego, to rodzina powinna wybrać większy kościół na mszę. To ja zacytuję pana Błażeja Spychalskiego - bez komentarza..." - oceniła Dominika Długosz.
"Pani Zofia Romaszewska rozliczająca uczestników Mszy Św. z pobożności i oburzająca się na rodzinę zmarłego Jana Lityńskiego, że wybrała za mały kościół na uroczystość pogrzebową. Takiego sprawiedliwego, bezstronnego i empatycznego Rzecznika Praw Obywatelskich mogliśmy mieć" - napisał Jacek Nizinkiewicz.
"Pani Romaszewska - podobnie jak za każdym razem prezes Kaczyński - wydaje się być mocno zdziwiona faktem, że ktoś w Polsce ciągle poważnie traktuje te wszystkie dziwne rozporządzonka" - stwierdził Janusz Szwertner.
"Można było - jak premier - zostać i modlić się pod kościołem. Można też było strzelić focha i zrobić awanturę jeszcze w trakcie pogrzebu, kpiąc z rodziny zmarłego, że za mały kościół wybrała" - napisała Kataryna.