Pochodzący z Poznania Bartłomiej Wróblewski jest doktorem nauk prawnych. W 2015 roku po raz pierwszy został posłem, natomiast dwa lata później przygotowywał wniosek do Trybunału Konstytucyjnego w sprawie niezgodności z Konstytucją przepisu dopuszczającego aborcję w przypadku nieodwracalnego uszkodzenia płodu. Protesty środowisk kobiecych spowodowały wówczas wycofanie wniosku.
Wicemarszałek Senatu Gabriela Morawska-Stanecka (Lewica) wyraziła oburzenie kandydaturą Wróblewskiego na RPO. - Człowiek, który bronił zmiany ustawy w tym celu, żeby kobiety narazić na tortury, to jest policzek, potwarz. Co zrobimy w Senacie? Ja wiem, co ja zrobię. Wiem, co zrobi demokratyczna koalicja, nie wiem, co zrobią poszczególni ludzie, ale nasze zdanie jest takie: jesteśmy po prostu oburzeni - cytuje jej słowa Onet.
Morawska-Stanecka wypowiedziała się również na temat deklaracji senatora PSL Jana Filipa Libickiego, który napisał w środę na Twitterze, że "skłania się do poparcia posła Wróblewskiego". Wicemarszałek przyznała, że "wiedza o konserwatywnych poglądach Libickiego jest znana". - Mam nadzieję przekonać senatora Libickiego. Na pewno będziemy rozmawiać z wszystkim senatorami, którzy mogliby się skłaniać do poparcia - wskazała.
Senator Bogdan Zdrojewski (KO) w środę w Polskim Radiu 24 ocenił, że kandydatura Wróblewskiego jest "albo swoistą prowokacją, albo jest to niepoważny kandydat na tę funkcję". Jego zdaniem szansa na zaakceptowanie tej kandydatury w Senacie na RPO, o ile uzyska większość w Sejmie, "nie jest zerowa, a ujemna".
- Wydaje mi się, że PiS gra już na zwłokę, nie liczy, że jego kandydat zdobędzie akceptację Senatu, raczej prowokuje i próbuje dociągnąć do tego terminu - notabene permanentnie odwlekanego - orzeczenia Trybunału Konstytucyjnego dotyczącego dalszego trwania Adama Bodnara na tym stanowisku, po upływie kadencji - powiedział Zdrojewski, dodając przy tym, że "nie sądzi, żeby ta kandydatura była - krótko mówiąc - kandydaturą poważną".