W piątek Mateusz Morawiecki otwierał obwodnicę Wrześni w Wielkopolsce. Nagle w jego stronę zaczęła iść grupa rolników z flagami. - Chciałem tylko zapytać premiera o przyszłość polskiego rolnictwa. Nie jesteśmy ujęci w planie odbudowy po kryzysie COVID. Zamiast porozmawiać, premier uciekł, czy też został ewakuowany. Nikt z nas nie miał zamiaru go atakować fizycznie - powiedział w rozmowie z WP Michał Kołodziejczak, szef Agrounii. Zdarzenie widać na poniższym nagraniu:
Podczas zderzenia uwagę skupiła dość wolna akcja służb, mających chronić szefa rządu. - Mam bardzo duże zastrzeżenia co do zabezpieczenia w wykonaniu policji. Trochę lepiej SOP, ale tu też uwaga, że osłona VIP-a była bardzo delikatna. Mało tego, zauważyłem, że premier oddalał się, a nikt w bezpośredniej bliskości nie zabezpieczał jego pleców. Ochrona była zbyt daleko - stwierdził, cytowany przez WP, Dariusz Loranty, były policjant współpracujący z BOR, a obecnie szef ekspertów bezpieczeństwa Instytutu Badań i Analiz Strategicznych CIRSA.
Andrzej Borowiak, rzecznik KWP w Poznaniu, w rozmowie z PAP podkreślił, że działania policji polegały na powstrzymaniu osób przed naruszeniem strefy ochronnej. - Zachowanie grupy rolników z Wrześni biegnących w stronę osoby ochranianej musiało się spotkać z natychmiastową reakcją policjantów - podkreślił funkcjonariusz.
- Zaskoczyliśmy ich. Byłem nawet zdziwiony, że ochrona premiera działa tak słabo. Wyrwałem się z rąk dwóch funkcjonariuszy SOP i biegłem dalej, dopiero policja mnie zatrzymała - powiedział natomiast lider Agrounii.