Paweł Wojtunik powiedział w rozmowie z "Gazetą Wyborczą", że sprawa Daniela Obajtka pokazuje "bezkarność ludzi władzy" i "fasadowość wszystkich instytucji państwa". - Proszę mi wskazać jedną niezależną instytucję, która by dziś mogła w wiarygodny sposób zająć się sprawą nagrań prezesa Obajtka - zapytał.
Paweł Wojtunik wskazał, że w sprawie nagrań Daniela Obajtka są "mocne podstawy", aby podejrzewać, że doszło do złamania ustawy antykorupcyjnej i ustawy o prowadzeniu działalności gospodarczej przez funkcjonariusza publicznego. Wojtunik przypomniał, że ustawa ma izolować ludzi sprawujących publiczną władzę od konfliktu interesów.
- Trudno sobie wyobrazić, żeby wójt, burmistrz czy prezydent prowadzili firmę, która np. może dostarczać usługi dla samorządu. Zakaz prowadzenia działalności gospodarczej przez takie osoby to podstawowy standard w całym cywilizowanym świecie - powiedział.
Wojtunik podkreślił, że według niego w sprawie Obajtka "nic się nie stanie", dopóki nie pojawi się polityczne polecenie, by coś zrobić. Były szef CBA przypomniał, że okres przedawnienia spraw korupcyjnych wydłuża się o 10 lat, jeśli w sprawie zostało wszczęte postępowanie. - Dlatego do tej i do innych spraw będzie można wrócić. I dlatego ci ludzie tak bardzo boją się utraty władzy - powiedział.
Były szef CBA przypomniał, że w czasie jego kadencji w 2013 r. prowadzono kontrolę oświadczeń majątkowych Daniela Obajtka. - To była jedna z setek takich kontroli prowadzonych na wszystkich poziomach samorządu. Weryfikowaliśmy oświadczenia, zaczynając od wstępnej analizy, a jeśli były wątpliwości, wszczynaliśmy dalsze postępowanie aż do zawiadomienia prokuratury.
Wojtunik podkreślił, że taki scenariusz miał miejsce również w przypadku oświadczenia Obajtka. - Wykryliśmy nieprawidłowości i skierowaliśmy sprawę do prokuratury, która powierzyła CBA śledztwo w tej sprawie - powiedział. Były szef CBA dodał, że w 2015 r., po dojściu PiS-u do władzy, prokuratura prowadzona przez Zbigniewa Ziobrę umorzyła sprawę oświadczeń majątkowych Obajtka.
- Można powiedzieć, że po 2015 r. w Polsce zmienił się system prawny i dzisiaj pewne sprawy można umarzać decyzją stricte polityczną. Od ponad pięciu lat instytucje państwa są zawłaszczone przez polityków i to oni decydują, kto ma być ścigany, a kto nie - ocenił.
Daniel Obajtek ponownie znalazł się w centrum uwagi politycznej po tym, gdy "Gazeta Wyborcza" opublikowała taśmy z czasów, kiedy pełnił funkcję wójta Pcimia. "GW" opisała rozmowę, którą Obajtek miał przeprowadzić w 2009 r. z mężczyzną o imieniu Szymon. Według "GW", z zapisu rozmowy wynika, że Daniel Obajtek mógł kierować prywatną spółką "z tylnego siedzenia", chociaż jako samorządowiec nie powinien tego robić. Kilka lat później miał również skłamać na ten temat w sądzie.
W odpowiedzi na publikację "Gazety Wyborczej", biuro prasowe Orlenu wydało oświadczenie. Stwierdzono w nim, że artykuł "GW" zawiera "nieprawdziwe informacje, szereg bezpodstawnych sugestii i manipulacji". Dodano, że tezy materiału oparte są na nagraniach, "których pochodzenie, integralność czasu i okoliczności utrwalenia, nie sposób stwierdzić".