Radną PiS, która skrytykowała wyrok TK, straszono utratą pracy. Przewodniczący zawiadomił prokuraturę

"Przekazano mi, że 'jeden telefon dzieli mnie od zwolnienia', więc mam się dobrze zastanowić, co będę dalej publicznie mówić" - napisała w niedzielę w oświadczeniu łódzka radna Marta Grzeszczyk, która postanowiła odejść z Prawa i Sprawiedliwości. Jak wyjaśniła, władzom lokalnych struktur nie spodobały się jej wypowiedzi dotyczące kwestii aborcji. Przewodniczący Rady Miejskiej w Łodzi twierdzi, że doszło do zastraszenia radnej i złożył zawiadomienie do prokuratury.

"Składamy zawiadomienie do prokuratury na Radnych PiS w związku z 'nikczemnymi groźbami' względem Radnej Marty Grzeszczyk. Szantaż, zastraszanie Radnej jest w mojej ocenie przestępstwem i na to nie będzie zgody" - napisał w oświadczeniu opublikowanym na Facebooku Marcin Gołaszewski, przewodniczący Rady Miejskiej w Łodzi, reprezentujący Koalicję Obywatelską. Pod zawiadomieniem podpisali się też radni Sojuszu Lewicy Demokratycznej. 

Radni KO i SLD składają zawiadomienie do prokuratury ws. radnej Marty Grzeszczyk. Ich zdaniem doszło do zastraszenia

Dodał, że nie zamierza stać z boku, gdy "gwałcone jest prawo, gdy w haniebny sposób grozi się komuś utratą pracy za to, jakie głosi poglądy". "Niedopuszczalne są jakiekolwiek próby wywierania nacisków na radnego, który swój mandat wypełnia z woli wyborców" - dodał. 

W opinii Gołaszewskiego istnieje realne podejrzenie, że radni PiS mogli dopuścić się czynu zabronionego, polegającego na "zmuszeniu funkcjonariuszki publicznej do zaniechania prawnej czynności służbowej w postaci utrzymywania stałej więzi z mieszkańcami (art. 23 ust. 1 Ustawy o Samorządzie Gminnym) używając w tym celu przemocy w postaci groźby spowodowania bezprawnego pozbawienia jej zatrudnienia w Wojewódzkim Funduszu Ochrony Środowiska w Łodzi".

"To oczywiście nieuprawniona próba szantażu, której pani radna została poddana, jest to próba wywierania presji na nią, co nie może spotkać się z milczeniem. To musi spotkać się ze sprzeciwem i protestem ze strony Rady Miejskiej w Łodzi" - zakończył przewodniczący Rady Miejskiej. 

Marta Grzeszczyk odeszła z PiS. "Nie dam sobie kneblować ust nikczemnym groźbami"

W opublikowanym w niedzielę stanowisku Marta Grzeszczyk poinformowała, że w piątek członkowie zarządu łódzkiego PiS-u mieli jej postawić "tchórzliwe ultimatum".

"Trzymając w dłoniach moje oświadczenie w sprawie wyroku TK opublikowanego w czasie Strajku Kobiet i odwołując się do mojego ostatniego wywiadu w Radio Łódź, w którym potrzymałam swoje stanowisko 'że prawo nie może zmuszać kobiet do heroizmu' przekazano mi, że 'jeden telefon dzieli mnie od zwolnienia', więc mam się dobrze zastanowić co będę dalej publicznie mówić" - napisała Grzeszczyk.

"Jednak nie dam sobie kneblować ust nikczemnym groźbami. Nie będę też milczeć, w sprawach dla mnie ważnych" - dodała. Jak zaznaczyła, do decyzji o wystąpieniu z PiS "dojrzewała od dłuższego czasu" i "ultimatum przelało czarę".

Grzeszczyk pracuje obecnie w Wojewódzkim Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej w Łodzi. Na ew. zwolnienie jej z tego stanowiska zgodę musi wyrazić rada miasta.

Grzeszczyk jest radną od trzech kadencji. Została radną po raz pierwszy po wyborach w 2010 r., kiedy kandydowała z listy Platformy Obywatelskiej. W 2013 r. została wykluczona z PO. W wyborach 2014 r. kandydowała z listy PiS i nie uzyskała mandatu (objęła go 2 lata później, gdy zwolniło się miejsce w radzie). W 2018 r. jako "jedynka" PiS w okręgu nr 3 w Łodzi zdobyła nieco ponad 6 tys. głosów i ponownie została radną. 

Zobacz wideo Bodnar: Moim zdaniem Polska łamie prawa człowieka ws. aborcji
Więcej o: